piątek, 23 maja 2014

54.

Gdy dojezdzaly do domu, Julia zauwazyla na podjezdzie samochod Tomasza.
-Chyba bedzie lepiej, jak tu zostaniesz! Mozesz ukryc sie w jakims pokoju razem z Tomaszem.-Julia spojrzala na Zosie a ta tylko pokiwala glowa.
-Czasem wydaje mi sie, ze ktos tu jest o kogos cholernie zazdrosny.
-Zosiu!!!!-krzyknely wszystkie trzy chorem. A alicja dodala-Julia zawsze powtarza, ze dama to nie przyswoi, a ty jestes przeciez dama!Co nie?
-Nie przystoi.-sprostowala Zosia.-Fajnie jest byc dama. Wiec przepraszam. To sie juz wiecej nie powtorzy.  A wracajac do twojego zaproszenia, moja kochana Julio, to niestety z przykroscia stwierdzam, iz nie moge zostac i  musze do domu....Przede mna ten okropny tydzien!-pomasowala sobie skron.-I musze sie dobrze przygotowac na jutro. Ale po pracy bede aktywna w wykonaniu najpiekniejszego pokoju na swiecie!!! Daje na to moje slowo!!!!
Juz mialy otwierac drzyi samochodu, kiedy nagle przed mini stanal Tomasz usmiechniety od ucha do ucha.
-Ej Julia! Ty to masz szczescie. Co zerkam do twojego auta, to ty coraz to wiecej pieknych kobiet tam wozisz! Moze zamienimy sie na auta?
-O nie, tej twojej starej fury to chyba nikt by nie chcial! -wszystkie glowy zwrocily sie w kierunku starego ale wyjatkowego Mercedesa klasy G.
-Ja bym chciala.-powiedziala Alicja.
-Ja tez.-dodala Wera.
-Ja tam nie wiem...no moze na weekend....serio nie wiem, co wy widzicie w tych wielkich autach? Ja tam kocham moje malenstwo.-powiedziala Zosia tak slodko, ze natychmiast wszyscy poszukiwali wzrokiem tego "cukiereczka".
-No dobra panowie i panie! Przesiadka, ja spadam.
-Gdzie? Myslalem, ze przyjechalas zeby dotrzymac mi towarzystwa. Pewnie juz wiesz, ze gram dzis Bodyguarda?
-Taaaa...obilo mi sie cos o uszy. A niby co mialabym z toba robic tam w pokoju?
-Ja moge wam dac kolorowanki.-powiedziala Alicja, a po chwili dodala-albo jak Zosia nie chce, to ja moge byc tam z toba w pokoju. A po co masz byc w pokoju?-spojrzala na Tomasza, a ten zaniemowil. Jak wytlumaczyc dziecku, ze byc moze zaprosili dzis wieczorem gwalciciela?
-No wlasnie, co z tym Bodyguardem?-dopytywala sie Weronika.-Jestesmy w niebezpieczenstwie?
-No co wy! -krzyknela Julia. -Koniec tych dziwactw! Ty!-zerknela na Tomasza-marsz do pokoju i ani mi sie nie waz na milimetr nosa z tamtad wysciubic. A wy moje krolewny...-tu sciszyla glos i nagle zrobil sie jakis milszy-idzcie sobie cos zjesc albo co ja wam bede mowic...Robcie co chcecie...ja musze isc sie szykowac. Zosiu, to byl cudowny dzien. I koniecznie musimy to powtorzyc .Kocham cie i uwazaj na siebie. Nie zapomnij zadzwonic, jak bedziesz juz w domu!Dobrze`? Dobranoc! Znikam!-Wysciskala wszystkich po kolei i pobiegla do sypialni.
-Ty, to sie robi coraz ciekawsze. A jak dlugo ma tu zostac ten typ?-zapytala Zosia.
-Ja nic nie wiem o typie...
-Stanowczo za dlugo  Zosiu! Stanowczo za dlugo!-powtorzyl Tomasz.
-A co ty niby masz robic?-opytywala sie Zosia.
-No....to co taki gosc ma do zrobienia!Musze na nia uwazac by nikt nie zrobil jej krzywdy.
-Aaaa.-powiedziala Weronika i dodala-No, to my idziemy do lozek. O nas nie musisz sie martwic. My chyba nie jestesmy brabe pod uwage przez "Typa"?
-No nie wiem...-Tomasz potarl podbrodek.-zrobilyscie cos temu dziwakowi?
-Tak-powiedziala Ala i spuscila wzrok w ziemie by zaraz zaczac krecic nozka koleczka.
-A co mu zrobilas dziecino?-dopytywala sie Zofia.
-No nie wiem, ale on mnie nie lubi....dzieci czuja takie rzeczy.
-Aaaa.-znow powiedziala Weronika, tyle ze tym razem jakby spokojniejsza.-To zyczymy wam udanej zabawy i dobranoc.
-Dobranoc moje drogie.-powiedziala Zosia i podeszla by mocno je objac.
Tomasz usciskal tylko Alicje i zyczyl im spokojnej nocy:
-Wiesz, mam ogromna chec zostac, ale chyba juz pojade. Mam jeszcze mase roboty, a jutro bede miala podkowy pod oczami. Ale gdybys potrzebowal pomocy, dzwon.
-Dobrze. I dzieki za twoja wyrozumialosc. Jestes wspaniala kobieta i czuje, ze gdzies czeka na ciebie ten jedyny.
-Oh, w tym problem...bo ja chyba przestalam juz szukac...-przejechala dlonia po ogolonej twarzy Tomasza i dodala- Zycze ci z calego serca, by okazalo sie, ze ten typ to gamon i lajdak. I zeby Julia wreszcie zauwazyla co ma pod nosem.
-Tez mam nadzieje, ze nie rozkocha jej do konca....chociaz wczoraj byla gotowa na moment o nim zapomniec...powiedzial jakby do siebie i przypomnial sobie , jak go pocalowala.
Chcial zatrzymac te chwile na zawsze! Mogl wziasc wczoraj od niej to czego tak pragnal.
Mogl dac jej rozkosz i czuc ja. Jej cieplo...cieplo, ktorego tak pragnal.



niedziela, 18 maja 2014

53.

Dzien byl cudowny. Na niebie nie bylo ani jednej chmurki a slonce grzalo tak przyjemnie!
Alicja byla zachwycona. Caly czas miala cos do opowiedzenia. A w glowce tysiace pytan. Zeby dzien rozpoczal sie dobrze, Zofia jako pierwszy punkt zaznaczyla "sniadanie w restauracji".
Kiedy dotarly na miejsce, Zosia powiedziala.
-Prosze zamawiac wszystko na co tylko macie ochote! Ja musze do toalety-usmiechnela sie i ruszyla w strone WC. Alicja pobiegla w jej strone i powiedziala.
-Tak zamawiajcie, ja tez musze...-i zrobila dokladnie te same gesty co Zofia.
Julia kazala Weronice brac dzisiejszy dzien pelnymi garsciami i niczym sie nie przejmowac. Specjalnie dodala, ze dzis tez nie musi za nic placic, wiec nikt nie powinnien czuc sie glupio. Jesli Zosia cos pstanowi, to juz tak musi byc. I jesli chce komus zrobic przyjemnosc, to milo jest jej na to pozwolic...bo takie okazje nie zdarzaja sie czesto.
-Na co masz ochote?-zapytala Julia.
-Chyba na bulke z salata i szynka i dobra kawe.
-Chyba tez bym taka buleczke wcisnela i ten franzuski rogalik z powidlami. A co powiesz na jajka?
-O nie! To chyba tez wezme takiego rogala.
Kiedy podeszla kelnerka, postanowily dac sobie jeszcze troche czasu i poczekac.
-Alicjo, nic dla ciebie nie zamawialysmy, mozesz wybrac sama.
Alicja otworzyla buzie z radosci. Wziela do reki karte dan i czula sie taka wazna. Zofia zamowila sobie smazonke na boczku, na ktora rowniez Alicja miala chec. w zasadzie jej sniadanie skladalo sie dokladnie z tych samych skladnikow co Zofii, tylko w mniejszej formie, a zamiast kawy pojawilo sie kakao.
-Hej dziewczeta, co byscie powiedzialy, gdybyscie mialy mieszkac w innej czesci miasta? -zapytala Julia nie okazujac zadnych emocji i przygladala sie Weronice.
-Oj, ja to bym chciala.-zapiszczala Alicja.-Nasz dom jest najbrzydszy ze wszystkich domow swiata i mieszka w nim tyle nieladnych ludzi. I wszystko niszcza....-powiedziala Ala.-
-Tak kochanie, ale na nic innego nas nie stac.-powiedziala Weronika.-Byc moze kiedys uda nam sie zmienic mieszkanie. Zosia zalatwila mi rozowe w sprawie pracy-spojrzala na Zofie, a ta mrugnela do niej okiem.-Jak sie uda, bede sprzatac te wielka kancelarie, a w weekend bede chodzic do szkoly.We wtorek mam rozmowe. Chcialam ci powiedziec wszystko dzis wieczorem.-Spojrzala na Julie.-Chcialam ci cos tez powiedziec o tym Norbercie...-dodala i spuscila wzrok.
-Nie ma sprawy. A to sa bardzo dobre wiadomosci. I ja tez mam jedna...A wiec zanim zaczne realizowac swoj plan, chcialabym wam pokazac mieszkanie ktore dla was znalazlam.-wyjela telefon i pokazala im zdjecia, ktore zrobila.-I zapytac, czy wogole chcialybyscie zmienic otoczenie....
-Och Julia , to wspanialy pomysl!- Zosia krzyknela tak glosno, ze wszyscy goscie spojrzeli  w ich kierunku.
-Jakie sliczne!-powiedziala Alicja
-Jakie duze!-dodala Weronika.-Ale czy bedzie nas stac? -zapytala.
-Alez oczywiscie. Wiec jesli sie zgodzicie, w srode zalatwimy formalnosci i zabierzemy was z tamtej ruiny. Do tego czasu zostaniecie u mnie!Co wy na to?
-Dla mnie magicznie! -zapiszczala Ala.
-Julio, nie wiem co mam powiedziec...-Oczy Weroniki zapelnily sie lzami szczescia-Byc moze...Dziekuje wam za danie mi szansy na lepsze jutro! Nie chce wiecej byc nikim! Chce byc szczesliwa, chce by Alicja miala zdrowy dom. Do konca zycia bede wam wdzieczna!
-I my chcemy byscie byly szczesliwe! Tez chce udzielic sie w waszym nowym domu. Wiec oglaszam oficjalny sponsoring jesli chodzi o pokoj Alicji.-powiedziala Zofia i wyjela wielki notes z torby. Zaplacila za sniadanie i ruszyly dalej.
Zabawy bylo co nie miara. Po kilku karuzelach Julii zoladek stanowczo odmowil, a kiedy widziala, jak po wielkim mlynie Zosia zajada kiszoniaka, musiala niestety szybko udac sie na strone i zwymiotowac. Weronika nie miala zadnych problemow zoladkowych tylko dlatego, ze wogole nie wchodzila na zadne karuzele. Jakas fobia z dziecinstwa. Alicja zupelnie jak Zoska uwazala karuzele za mega bombowe, niestety nie wszystkie byly dla niej, dlatego wiec Julia musiala towarzyszyc Zosi.
Juz dawno tak dobrze sie nie bawily. Juz tak dawno, zadna nie byla tak wyluzowana jak dzis!
O czternastej postanowily zjesc jakis obiad, chociaz Julia nie miala pojecia czy bedzie w stanie wepchnac w siebie chociazby talerz zupy. Zosia przez caly czas robila notaki dotyczace marzen Alicji i jej przyszlego pokoju. Po objedzie pozwolono Alicji jeszcze na dwie rundy a potem przeniosly sie do zoo. Wszedzie robily sobie zdjecia. Alicja czula sie fantastycznie!!!
Kiedy stanely przed pawianami Weronika odwrocila sie do Julii i powiedziala.
-Zadzwonilam wczoraj do mojego starego znajomego z osrodka AA. Chcialabym chodzic na mityngi. Nie chce zamykac sie w osrodku , to mi nie pomoze. Ale mysle ze mityngi tak...-spuscila glowe i patrzyla teraz w ziemie.
-Weroniko, to cudownie! Chcesz bym poszla z toba?
-Tak , wlasnie o to mialam cie prosic. Wazne jest by obok ciebie byl ktos kto w ciebie wierzy. Tak bylo tam zawsze! Ludzie, ktorzy mimo wszystko mogli na kogos liczycz, predzej wychodzili z tego gowna. Chce byc inna Julio!Chce byc taka jak ty, jak Zosia...Zobacz jaka Alicja jest szczesliwa! Dziekuje, dziekuje ze otworzylas mi oczy!!!!Wierzysz we mnie Julio?
-Wierze ze dasz rade!Jestem dumna z tego co chcesz zrobic i ze odnalazlas w sobie sile! Zawsze mozesz na mnie liczyc, od czego ma sie w koncu przyjaciol? -zapytala Julia i mocno przytulila Weronike.
-Wiesz takiego pieknego dnia jak ten, nie przezylam od wiekow!-stwierdzila Wera.
-Nie ty jedna.-powiedziala Zosia.
-Tak, tu macie racje.-dodala Julia.
I gdy tak staly gapiac sie na pawiany, zapewne kazda powrocila na kilka sekund do takiego dnia z przeszlosci....

52.

Julia od rana chodzila nerwowa, nie wiedzac czy czasem zupelnie nie odwolac spotkania.
Kiedy zadzwonila do Piotra, strasznie upieral sie by jednak przyszla do niego. Byla  nie  ugieta i zostalo tak, jak wymyslil Tomasz.
O dziewiatej trzydziesci przyjechala Zofia.
-No jak tam? Gotowe na wielka wyprawe?
-Ale jaka wyprawe?-zapytala zdziwiona Julia.-Dziewczyny dopiero co wstaly, jeszcze nie jadly sniadania...
-Nie umra, jesli nie zjedza od razu. A ja wszystko naszykowalam i zaplanowalam. Dzis zrobimy sobie cudowny dzien. Wczoraj zrozumialam cos dzieki Alusi! Nie sama praca czlowiek zyje! No nie?
Nie mam nikogo, komu moglabym wszystko po sobie pozostawic...
-Zosienko, no co ty pleciesz? Daj niech cie powacham!Upilas sie czy jak?
-Nie, nie upilam sie! Poprostu pomyslalam, ze powinam tez od czasu do czasu normalnie zyc...i spedzac czas z przyjaciolmi i robic takie zwykle beztroskie rzeczy. Teraz bede miala ciezki tydzien. Mam strasznie skomplikowana sprawe i boje sie, ze tym razem zle wybralam i facet jest na serio winny, a ja musze skubanca bronic! Dlatego bylabym ci wdzieczna za twoja obecnosc w dniu dzisiejszym!
-Alez oczywiscie ze bede obecna!Wiesz, ze dla ciebie wszystko.
-No wlasnie, a ze masz tak fajnych gosci, pomyslalam ze dzis wybierzemy sie do wesolego miasteczka i do zoo.
-A wrocimy do wieczora?
-Mysle ze o osiemnastej bedziemy juz w domu. A co? Masz cos pilnego?
-Spotkanie z tym Rygielskim!-Julia spojrzala przepraszajaco w strone przyjaciolki.
-No tak!Ja sie zawsze dowiaduje na samym koncu.
Do kuchni weszla rozczochrana Alicja.Zobaczyla Zosie i natychmiast pobiegla ja usciskac. Potem szybko sie odwrocila i przytulila sie do Julii.
-Alusiu, kochanie! Teraz nie ma czasu na sciskanie sie! Biegnij szybko na gore, powiedz mamusi by wygodnie sie ubrala. Ty naturalnie tez wybierz sobie cos takiego w czym bedzie ci super...bo czeka was cudowny dzioen. Zabieram was wszystkie na wielkazabawe!
-Ojej! To cudownie!-Alicja znow byla przy Zofii by ja tulic.
-Macie dziesiec minut moje panie! No mamusi dam pietnascie, moze zechce sie troche umalowac.-mrugnela okiem do Ali i nalala sobie kawy z expresu.
Nim sie odwrocila, alicja zniknela.
-Zosiu, to naprawde cudowny pomysl. I wybacz mi, ale z tym spotkaniem to skomplikowana sprawa.
-No to slucham. Ty sie szykuj, a ja bede sluchac.
Jak powiedziana, tak zrobiona. Julia biegala z pokoju do lazienki, z lazienki do pokoju jak w amoku, a Zofia jak cien ciagle za nia. Julia szybko w skrocie opowiedziala historie Rygielskiego i o swoich lekach, no i oczywiscie o pomocy Tomasza.
-I mam nadzieje, ze sie nie gniewasz, ze Tomasz mi pomoze?
-Gniewac? A za co niby mam sie gniewac?
-No wiesz...Widze jak swietnie sie dogadujecie i  byc moze miedzy wami jest wiecej...
-Julia! O czym ty gadasz? Ze niby ja i Tomasz?
-No, wczoraj wygladaliscie tak dobrze razem i pomyslalam....
-Za duzo myslisz kochana. Fakt, podoba mi sie Tomasz i im wiecej z nim rozmawiam   tym bardziej go lubie! Jest super facetem.Mozna z nim przezyc cudowne zycie! Takie rzeczy sie czuje!Niestety takie okazy sa na wymarciu  i trudno jest takiego dla siebie znalezc! I wierz mi, gdyby nie byl w takiej jednej slepej kozie po uszy zakochany, walczylabym o niego.
-To on ma jeszcze kogos?
-Tak!!!!! Ciebie ty maly osiolku!!!!
-Co?
-TO!!!!-krzyknela Zosia.-Jak mozna byc tak slepym i tego nie widziec? Najpierw ulokowalas uczucia w tym kretynie Norbercie! A wiesz kim on jest?
-Lekarzem weterynarii-dodala zdziwiona Julia.
Zosia spojrzala na nia tak, jak patrzy sie na dziecko, ktore nie rozumie zadania z matematyki.
-Jest najgorsza swinia jaka znam! Wiesz, ze nasz kochany doktorek ma zone?
-Co?
-Przestan co chwila zadawac to proste pytanie! A wiec, nie przyszlo mu do glowy zeby ci powiedziec?
-Nie: A ty z kad masz takie info?
-Tomasz mi mowil.
-A ze niby tobie to moze wszystko powiedziec, a mnie to juz nie mimo, ze taki za mna glupi!?
-Jak ty nic nie rozumiesz! Dokladnie wlasnie to wskazuje na to jak bardzo zalezy mu na tobie! Chce bys byla happy!
-A co ta zona na to?
-A co ona biedna moze? Co miesiac laduje w szpitalu....ma raka.-Zosia zciszyla glos.-A ten lajdak puszcza sie na lewo i prawo! Cale miasto dudni od plotek, tylko do ciebie jakos nie dotarly. A ta mala zdzirka jego sekretarka, byla na tyle bezczelna, ze poszla oznajmic umierajacej zonie pana doktora, ze jej zwiazek z doktorem to powazna sprawa i bylo by lepiej, gdyby dala im rozwod.Mozesz sobie wyobrazic co czula ta chora kobieta? A ten nadal trzyma ja u siebie! Ja sie pytam, jakie znaczenie maja slowa przysiegi doktora.."w chorobie i zdrowiu.....i ze cie nie opuszcze az do smierci"?
Boze, jak ja nie nawidze takich typow!Wsadzilabym wszystkich za kratki!
-Ja nie wiedzialam. Wydawal mi sie taki mily!
-O tak, mily to on potrafi byc. Wczoraj nawet Weronice nie odpuscil.Skladal jej niezle propozycje!
-Co za paskudna swinia! Cholera, dlaczego ja nic nie wiem?
-Bo zajelas sie teraz znow jakims Rygielskim! Mam nadzieje, ze wiesz co robisz kochanie!?
-Jezu, Zosiu! Nie mam najmniejszego pojecia. Tak dawno z nikim nie bylam od smierci Marcela, ze taraz ciagle zle wybieram...
-Zdradze ci jeszcze jeden maly sekret! Tomasz nie chce pieniedzy za ogrod!
-Co? -znow wyrwalo sie Julii.
-Przestan wreszcie z tym "Co?"! Tak, kazal mi wyszukac organizacje, gdzie chetnie oddalabys kilka groszy. Chce twoje pieniadze oddac na charytatywny cel. Wie, ze nie spoczniesz, poki nie zaplacisz, a on ich nie chce! Wiec, gdzie mam je przekazac? Przynajmniej niech beda dobrze wydane! Dzieci z Somalii? Zwierzaki na wyginieciu? A moze twoi bezdomni?
-A wiec tak to sobie wymyslil?
-No Julia, tylko mnie teraz nie wydaj!
Weronika z Alicja staly juz w pelnej gotowosci. Kiedy Zosia rozmawiala z Weronika, Alicja pomogla Juii poroznosic jedzenie dla psiakow , wszedzie gdzie to tylko mozliwe, i sprawdzily czy wejscia dla zwierzat funkcjonuja prawidlowo. Kiedy zapieto wszystko na ostatni guzik, wybor padl na samochod Julii, poniewaz Porsche Zofii nie bylo rodzinnym samochodem.
Dzien zapowiadal sie wyjatkowy!

czwartek, 15 maja 2014

51.

-Bo widzisz, sprawa jest taka....Ten Piotr, ktorego uwazales za siostrzenca Millerow, moze nie jest tym za kogo sie podaje! Albo co gorsze, jest spokrewniony z tym gwalcicielem Rygielskim...Ten gada, ze jest Rygielski, a kiedys tutaj pracowal jakis Rygielski, a Barbara twierdzi, ze Piotr jest synem Millera....bo niby ten przespal sie z siostra swojej zony....i
-Chwila, chwila!-powstrzymal ja Tomasz.-Ze niby ten Rygielski to syn starego Mullera? Nie, ale jazda.
Ktos mi cos kiedys wspominal! Obilo mi sie o uszy, chyba jeszcze, jako dzieciak ....
-Myslisz, ze siostra Millerow zrobila ich w konia? Myslisz, ze byla w ciazy z tym Rygielskim, a im powiedziala, ze to dziecko Mullera?
-Pamietam, jak dzieci sie smialy, ze matka malego Mullera to wariatka. Ponoc byla w psychiatryku. Kto wie co jej tam po glowie chodzilo?Siostra Norberta chodzila z Mullerem do jednej klasy. Moze uda mi sie od niej cos wyciagnac?
-A teraz punkt kuliminacyjny! Jestem z nim jutro umowiona na kolacje! I to u niego!!!!
-No czys ty zwariowala? Chyba nie pojdziesz?-Tomasz zerwal sie na nogi .
-No wlasnie, tu chcialam cie prosic o rade! Po tym co uslyszalam, mam malego stracha!
-Malego stracha? Boze kobieto!A jak to serio syn gwalciciela? Myslisz, ze takie schorzenia nie sa przekazywane genetycznie? Ico? Sama tam na wzgorzach? Ty chyba oszalalas! Ja ci zabraniam!!!
Julia spojrzala na Tomasza i  nie widziala, czy ma byc na niego zla, czy raczej sie cieszyc, ze tak sie o nia boi?
-Dobrze tatusiu! To co mam zrobic?
-Przepraszam. Zagalopowalem sie troche!Tzn. jesli chcesz znac moje zdanie...to blagam cie nie idz tam! A jak juz musisz obracac sie w jego towarzystwie, to matko milosierna Julia! Zapros go tam, gdzie beda ludzie!!!Gdzie w razie co bedziesz miala jak wezwac pomoc!
-Chyba masz racje.
-Oczywiscie, ze mam! Najlepiej zapros go tu! Nie bedziesz sama, a najlepiej bedzie jesli ja ukryje sie w ktoryms z twoich pokoi i bede na strazy!
-Myslisz, ze Weronika nie wystarczy?
-Myslisz, ze gwalciciel nie poradzi sobie z dwiema kobietami?
-Wez mnie juz nie strasz! Moze przesadzamy i to nie jest zaden gwalciciel tylko normalny facet?
-A co jesli nie? I po klamie w sprawie nazwiska?Co? Co ma do ukrycia? A moze zbiegl z wiezienia i teraz podaje sie za kogos innego? Bedziesz ryzykowac zycie?
-Dobra, to zaprosze go tutaj! Ale ty za nic w swiecie, nie wyleziesz mi z pokoju!Ok?
-Slowo harcerza!-Tomasz podniosl jedna reke do gory a druga przylozyl do serca, jakby skladal uroczysta przysiege!
-Jutro wypytam go o wszystko i zobaczymy jak sie z tego wykreci!
-Tak bardzo ci sie podoba ten typ?-Tomasz spojrzel 'Julii prosto w oczy.
-Tomasz, ja sama tego nie rozumiem! Bo widzisz, kiedy zobaczylam go pierwszy raz...poczulam to samo co czulam do mojego zmarlego meza! Wiem, to glupie ze ci to mowie! Ale, przy tobie czuje sie taka...otwarta! Jestes cudownym przyjacielem i twoje zdanie ma dla mnie duze znaczenie!
-Milo slyszec. Pamietasz co czulas, kiedy widzialas mnie po raz pierwszy?
Julia spojrzala przepraszajaco w jego kierunku.
-Spoko, nie musisz odpowiadac.No to zrobmy tak. O ktorej ten gosc ma tu byc?
-O ktorej mam powiedziec?
-Moze o dziewietnastej? Ja przyjde troszke wczesniej. A i nie ubieraj sie zbyt wyzywajaco! To moze go podniecic i uwolnic jego psychoze!
-Tomasz, ja mysle ze powoli ktos tu przesadza!
-Dobra, dobra. Poprostu martwie sie o ciebie, "przyjaciolko"-ostatnie slowo wypowiedzial z widocznym naciskiem!
-Wiem, i jestem ci za to bardzo wdzieczna. I jeszcze bardziej wdzieczna bede, jesli jutro przyniesiesz mi rachunek ile musze ci zaplacic! Nie lubie miec  dlugow! To strasznie mnie meczy!
-Julia, jeszcze nie umieramy!Przyniose na drugi tydzien, jeszcze nie zrobilem rozliczen....
-Kto wie co przyniesie jutro!? A jak uda mu sie mnie dopasc?Zobaczysz, bedziesz zalowal, ze nie wziales zaplaty z gory!
-

poniedziałek, 12 maja 2014

50.

Do paskudnej ulewy dolaczyl silny wiatr.
Gdy Tomasz konczyl czyscic grilla, Julia biegala kolo stolow zbierajac pozostale obrusy.
Byla mokra do samego szpiku.
-Po diabla zbierasz te obrusy?-krzyknal Tomasz.-Lepiej biegnij sie wysususzyc, bo sie jeszcze przeziebisz.
-Bede miala jutro mniej roboty, zaraz wrzuce je do automatu i ciach, po robocie!-podeszla do zadaszonej czesci  grilla. To specjalny projekt,ktory wykonal dla niej osobiscie. I szczerze mowiac, trafiony w dziesiatke, bo nawet przy tak paskudnej pogodzie, nadal mozna grillowac. -Wiem, ze jestes juz pewnie zmeczony, ale czy moglabym z toba o czyms porozmawiac?
Tomasz odwrocil sie do niej, spojrzal w jej sliczne oczy i przesunal pasmo wlosow, z ktorych kapala woda. Na jej ciele pojawila sie gesia skorka, poczula zimno.
-Zawsze, o kazdej porze dnia czy nocy - mozesz ze mna rozmawiac.
Nie wie dlaczego to zrobila, ale podeszla blizej i zblizyla swoje usta do ust Tomasza. Ten nie czekal na ponowne zaproszenie. Objal ja swymi silnymi ramionami...oblalo ja jego cieplo. Calowali sie dlugo i tak namietnie. Po chwili Tomasz wzial ja na rece a ona objela go za szyje...Co ja robie?-pomyslala.
Zastanawiala sie,czy zna droge do sypialni...Gdy nagle Tomasz postawil ja na werandzie i powiedzial
-A teraz biegnij sie wysuszyc, ubierz cieple ubranko , zaparz dla nas goracej kawy i naszykuj tego pysznego ciasta, zanim bedzeisz zalowac, ze mnie pocalowalas.A ja tu skocze....
-Wcale nie chcialam niczego zalowac.-powiedziala rozloszczona , ale pokornie poszla do domu, wziela szybki goracy prysznic. Ubrala sie cieplo i zaparzyla kawe. Wszystko zrobila, jak sobie zyczyl.
Wyszla na werande.
-Moze tez chcesz wziac goracy prysznic, a ja w tym czasie wrzuce twoje ubrania do suszarki. Dziesiec minut i beda suche. A chwilowo dostaniesz moj dlugi szlafrok i cieply koc. Co ty na to?
-Nie chcialbym naduzywac twojej goscinnosci-powiedzial zciszonym glosem.
-Nonsens. Ty w szczegolnosci zaslugujesz na pobyt tutaj. I dzis zapraszam do srodka.
Tomasz skorzystal z propozycji i wzial goracy prysznic. Zalozyl Szlafrok Julii i poczul sie troche glupio. Jakos nie pasowal do niego lososiowy.
Julia w tym czasie rozpalila w kominku, przygotowala wszystko o co prosil Tomasz i wlaczyla radio.
Gdy Tomasz ja odnalazl, powiedziala.
-Nie mam pojecia, jakiej muzyki sluchasz, wiec wybralam radio.
-W zasadzie slucham rocka, ale czasem w radiu leci fajna muza.
-Twoj ulubiony zespol?
-"Alter Bridge".A twoj? Czego ty sluchasz?
-W zasadzie slucham dziwactw-usmiechnela sie.-Moj ulubiony zespol  to "Coldplay".A tak ogolnie, to slucham od powaznej po jazz.-znow sie usmiechnela.-Nie, jazzu nie cierpie i zawsze zastanawia mnie, jacy ludzie sluchaja takiej muzyki.
-O i tu jestesmy tego samego zdania. Do jazzu mnie nie zmusisz....No chyba, ze mi dobrze zaplacisz. Wiesz, ze potrafie sie wylaczyc?
-Ej, tego mnie musisz nauczyc.
-Nie ma! To przejmuje sie razem z genami....
Przez dobra godzine rozmawiali o drobnostkach, rzeczach codziennych. Gdy nagle Julii przypomnialo sie, ze miala go prosic o rade i pomoc.
-Tomasz, tak milo mi sie z toba rozmawia, ze calkiem zapomnialam...
-Jestem tego samego zdania.Juz dawno nie rozmawialismy tak , no wiesz...
-Taak.Tomasz, pomyslalam sobie, ze moze pomoglbys mi...To znaczy, ja wiem, ze zajmujesz sie ogrodnictwem..ale z tego co zdazylam zauwazyc, potrafisz doslownie wszystko!
-No, nie przesadzajmy! Nie potrafie np. grac na pianinie- zaczeli sie smiac.
-Znalazlam male ale fajne mieszkanie w miasteczku....i
-Co? Nie chcesz juz tu mieszkac?  To po co robilem ten ogrod?
-Nie! Ja nie mam zamiaru sie przeprowadzac. Znalazlam to mieszkanie dla Alicji i jej matki.
-A, no to mnie uspokoilas...I co podoba im sie ten pomysl?
-Nie wiem, jeszcze im nie mowilam. Wiesz, okolica jest spokojna. W domu mieszkaja dwie rodziny z dziecmi, Alicja miala by przyjaciol. Zadnych lajz, zadnych pijakow...Czysto! A zaraz obok plac zabaw!
Chcialabym bys pomogl mi je urzadzic i troszke udoskonalic. Naturalnie zaplace za kazda godzine...-powiedziala cicho.
-Julia, obrazasz mnie! Naturalnie, ze ci pomoge!Jako przyjaciel i zrobie to za darmo!Ustalmy tylko kiedy i jak mozemy zaczynac.
-Och dziekuje ci Tomasz. Jestes naprawde cudownym przyjacielem.-chwycila go za reke i znow miala taka nieodparta chcec go pocalowac. Tomasz, wyczul to natychmiast.
-Chcialas jeszcze o czyms porozmawiac?
-Tak...-Julia spojrzla na dywan.-Bo widzisz, troche to glupie , ze akurat ciebie wybralam do takiej rozmowy... Nie wiem dlaczego, ale czuje, ze to wlasciwe.....
-Julia, wez nie obwijaj.Hallo!To ja twoj ogrodnik. Smialo wal!
-No dobra.Tylko blagam, bez glupich gadan i badz szczery.
-Dobrze. Moze moglibysmy wypic do tego lampke wina? Mysle, ze to moze byc dla mnie ciezki temat.
-Chyba masz racje.-szybko wstala pobiegla do kuchni a po chwili wrocila z butelka wina.






niedziela, 11 maja 2014

48.

Po chwili do rozmowy wlaczyli sie pozostali. Jednak tematem nie byl juz Rygielski, tylko kryminaly.
Julia nie wiedziala co myslec. Niewiedza polaczona ze strachem...co teraz zrobi?
Czy ma pojsc jutro na to spotkanie?
Kim jest ten cholerny Rygielski? A moze on nie ma nic wspolnego z tym gwalcicielem? Powinna komus powiedziec, ze ma z nim randke?
Tysiace pytan krazylo jej po glowie.
Gdy tak stala z zamyslenia wyrwaly ja krople deszczu. Cale szczescie deszcz pojawil sie dopiero pod wieczor.
-Trudno, ale nie ma co sie przejmowac.Wszystko pod kontrola!-krzyczala Julia.- Zapraszam wszystkich do domu. Zostalo jeszcze tyle ciasta....to ja zaparze kawy. Zaloze sie, ze wszyscy maja ochote.-usmiechnela sie cieplo i ruszyla w strone kuchni.
Kazdy lapal co sie tylko dalo, i biegl na werande.
-Julio, my to moze juz pojedziemy.-powiedziala Aniela.-Dzieciaki robia sie juz senne.
-Jestes pewna?
- Mysle, ze tak. Wyglada na to, ze dzis bedzie ulewa...Bezpieczniej wiec bedzie, gdy wyruszymy zaraz. Chlopcy, zbierajcie sie!-zawolala w strone dzieci.-A jesli chodzi o tego Rygielskiego, to ja tojeszcze raz dokladnie sprawdze. Najlepiej wpadnij do mnie w poniedzialek na posterunek. A od dzis nie zapominaj zamykac drzwi.
-Przyjecie bylo wspaniale!-powiedzial Stanislaw.-Nastepnym razem spotykamy sie u nas!
Po chwili pozegnal sie rowniez Sebastian z narzeczona. Pewnie zostaliby dluzej, niestety Sylwia ma jutro dyzur.
Nastepnie Florian z bliskimi i Zofia.
-Skowroneczku, widzimy sie w poniedzialek-powiedzial Florian.-Przyjecie pierwsza klasa a ogrod bajeczny.-odwrocil sie do Tomasza i dodal.-Wykonales tu istne arcydzielo. Felipe uwaza, ze powinienes przyjechac obejrzec nasz ogrod i troche w nim pomajstrowac.Co prawda jestem specjalista od dekoracji, ale niestety nie ogrodow... Daj znac, gdy bedziesz miec jakis wolny termin.
-O to wspaniale!-zawolala Julia i zlapala sie na tym, ze nie wie dlaczego tak sie z tego ucieszyla. Wszyscy spojrzeli w jej kierunku, a ona oblala sie rumiencem.
-Tak, oczywiscie. Zostawie moje namiary u Julii.
Kiedy Zofia zegnala sie z Tomaszem, Julia nie mogla sie oprzec i musiala sojrzec w ich strone.Tomasz trzymal Zosie za reke a ta szeptala mu cos do ucha. Po chwili smiali sie glosno a na koniec przytulili sie i Zosia pocalowala go w policzek.
Czy cos miedzy nimi zaiskrzylo?-pomyslala Julia.-A jesli nawet, to dlaczego by nie? Przeciez sama tak chciala.
W zasadzie byla zadowolona, ze wszyscy postanowili juz isc. Padala ze zmeczenia. Jedynie Norbert nie dal sie tak szybko wyprosic. Kiedy wreszcie zrozumial, ze bylo by lepiej juz isc...Julia odetchnela z ulga.
-Tomasz, mam cie podrzucic?-zapytal Norbert-widzialem, ze jestes bez auta.
-Nie, dzieki. Musze jeszcze wyczyscic grilla. Troche  mi to zajmie. Widzimy sie jutro.
-Wiesz, moge poczekac...
-Bedzie lepiej, jesli zostane sam.
-Tomasz, ty zaduzyles sie w niej po uszy! Ale sam mowiles, ze pojawil sie ten koles! Jest sens sie tak meczyc?
-Daj spokoj! Dla niej warte jest kazde cierpienie.Bedac obok niej, czlowiek czuje sie taki kompletny. Przy niej nawet powietrze ma cudowny zapach! Nie czules tego samego jeszcze do niedawna?
-Oj oj oj...ktos tu bedzie potrzebowal psychoanalityka!Ja jestem kretynem, zdradliwym smieciem nie zaslugujacym na zadna kobiete! Widzisz, do czego jestem zdolny mimo, ze ona mnie potrzebuje... 
-Czuje sie lepiej?
-Niestety nie.Nic juz nie daje rezultatow. Najgorsze jest to, ze ona nie chce bym przy niej byl dluzej niz godzine! Pogadaj z Julia, powiedz co czujesz...-przerwal poniewaz ku nim szla Julia.
-No jak tam chlopcy? Wszystko w porzadku?
-Wiedzialas, ze przy tobie nawet powietrze ma cudowny zapach?-zapytal Norbert.
Tomasz zmarszczyl czolo i juz mial cos powiedziec, gdy Julia z usmiechem powiedziala.
-Och Norbert, ty stary podrywaczu. Musze jednak przyznac, ze  masz coraz ladniejsze komplementy.
-Tym razem to nie ja wymyslilem. Przyjecie pierwsza klasa! Chetnie wkrecilbym sie na jeszcze jakies w najblizszym czasie.
-To moze urzadzisz jakies sam?-zapytala.
-O nie! U mnie to raczej nie mozliwe. No dobra, na mnie juz czas. Dziekuje raz jeszcze za zaproszenie.-podszedl blizej do Julii, przytulil ja i wciagnal glosno powietrze przez nos..-Faktycznie Tomaszu, pachnie cudownie.-odwrocil sie, pomachal reka na pozegnanie i  wsiadl do samochodu.
Kiedy zniknal z pola wdzenia, Julia odwrocila sie w jego kierunku i powiedziala.
-Dziekuje za twoja pomoc. I taki interesujacy komplement...
-Nie ma sprawy. Dla ciebie wszystko.
-Wiesz, nie musisz czyscic tego grilla...sama to zrobie.
-Pozwol mi dokonczyc co zaczolem. A potem sobie pojde.
-Nie! Nie musisz isc..-powiedziala szybko.-Nie o to mi chodzilo.Tylko, ze tyle juz dzisiaj zrobiles....Zaraz wracam.-usmiechnela sie i poszla w kierunku domu.
W kuchni krzatala sie Weronika a przy stole nad kolorowanka przysypiala Alicja.
-Weroniko, zostaw wszystko ja to dokoncze. Dzis juz duzo mi pomoglas. Zajmij sie lepiej Alicja. Mysle, ze czujesz sie juz na tyle dobrze, by mogla spac z toba?
-Dziekuje ci Julio. To byl naprawde bardzo mily dzien.
-A jak sie czujesz? Czy bylo to dla ciebie ...no wiesz? Czy czulas ogromna potrzebe...
-Szczerze mowiac, to na poczatku nie.Wszystko bylo super. Ale po jakims czasie, kiedy widzialam, jak wszyscy podnosza co chwila jakis toast...wtedy poczulam wscieklosc! Pomyslalam, ze chcialabym byc taka, jak wy...Tzn. wiesz, umiec utrzymac kontrole!A ja niestety juz nigdy nie bede miala takiej mozliwosci! Alkoholik nie moze...
-Wera, jestem z ciebie bardzo dumna! Dalas rade! Pokazalas, ze potrafisz byc silna!
-To twoja zasluga Julio.Pokazalas mi cudowny swiat...pokazalas inne zycie! I Alicja jest taka szczesliwa!Dopiero teraz to dostrzegam...
-Widzialam, ze dlugo rozmawials z Zofia.
-Tak, rozmawialysmy o mozliwosciach, jakie stoja przede mna. Mysle, ze wykorzystam kilka z nich! Masz cudowna przyjaciolke! Chyba czas polozyc ksiezniczke! -spojrzaly w kierunku dziewczynki,ktora zasnela z glowa na kolorowance.
-O  tak to chyba bardzo dobry pomysl. Dziekuje Weroniko!
Julia podeszla do Alcji i pocalowala ja w czolo. -Spij slodko nasza ksiezniczko. Kiedys bedzie z niej znakomita modelka. Widzialas, jak profesjonalnie podeszla dzis do zadania?
-Nie mialam pojecia, ze jest taka odwazna! Czas chyba, bym lepiej poznala swoje dziecko.
-Tak Weroniko, to chyba najpieknejsze co mozesz zrobic. Dobranoc.

sobota, 10 maja 2014

47.

Chociaz od czasu do czasu, slonko przeslanialy ciemne obloki, wszyscy mieli nadzieje, ze deszcz nie zakloci dzisiejszego  przyjecia. Wszysy wygladali na zadowolonych. Kazdy znajdowal chwilke by wymienic chociazby jedno zdanie z wszystkimi tu obecnymi.
Bylo sympatycznie i tak jakos rodzinnie, pomyslala Julia. Role przyjeciowego klauna, odgrywal  Norbert. I nie wiedzac dlaczego, ale z kazdego powiedzianego przez niego zartu, goscie pekali ze smiechu.
Podobalo jej sie, ze Norbert potrafi byc zabawny nie naduzywajac alkoholu. Szkoda, ze zawalil wszystko tym swoim ostatnim wyskokiem.
Troszke niepokoilo ja rozdraznienie Weroniki. Widziala, jak walczy z checia napicia sie. "Czy aby dobrze zrobilam, kazac jej dzisiaj tu byc?"-zastanawiala sie Julia.
-Dobrze pani zrobila,zapraszajac Muszynska.-powiedziala ni z tad ni z owad pani Barbara.-Dzis moze sie sprawdzic, czy jest gotowa na kolejny krok.
Julia zapytala-Powiedzialam to glosno?
-Nie, a co? Tez pani o tym myslala? Ja poprostu zauwazylam, jaka jest pani zmartwiona. A po drugie, tam w kawiarence mam kontakt z niejednym alkoholikiem. Dostrzegam rozne rzeczy.
-Po pierwsze szybko powiem,niech mi pani mowi na ty!Jestem poprostu Julia.
-Dobrze ale tylko wtedy, gdy ty bedziesz do mnie mowic Barbara, ok?
-Dobrze.A ja  widze, jak sie meczy....i nie wiem czy to byl dobry pomysl?
-Pomysl byl dobry, teraz wszystko zalezy od niej.
-Skoro juz sobie tutaj tak gawedzimy, moge o cos zapytac?
-No alez oczywiscie.
-Bo widzisz, mowilam ci o tym Piotrze, ktory twierdzi, ze jest siostrzencem Mullerow. Ale dziwne jest to, ze on nazywa siebie Rygielski!
-Rygielski, Rygielski. Poczekaj, to nazwisko cos mi mowi. Ale siostrzeniec Mullerow, to na sto procent Piotr Muller. A wiem to na sto procent, bo ojcem Piotra byl maz mojej przyjaciolki.
Julia otworzyla ze zdziwienia usta.
-Och nie! To jakies zagmatwane....
-Tak, nie brzmi zbyt dobrze. Maz mojej przyjaciolki mial romans z  jej rodzona siostra. Mozesz sobie wyobrazic ile przecierpiala biedulka. Nie chce bronic Mullera, ale wiekszosc winy miala tu ta pschicznie chora kobieta. Nie mogla zniesc, ze siostrze tak dobrze sie powoodzi. Dobra praca, piekny dom kochajacy maz. Brakowalo tylko dziecka. Niestety ona nie mogla ich miec. Po jakiejs gali, Muller wrocil do domu wstawiony na maksa. Mullerowa byla w sanatorium, ciagle miala nadzieje, ze jakos uda jej sie zajsc w ciaze i wydawala majatelk na swoje zdrowie.A ta lajdaczka, wlazla Mullerowi do lozka.
-To straszne.
-Ale poczekaj,Albercie-krzyknela w strone meza, krory natychmiast sie odwrocil w jej strone.-Albercie chodz tu prosze na momencik.
-Jesli takie piekne panie prosza, nie moglbym odmowic.Panstwo wybacza-uklonil sie nisko w kierunku Floriana i jego rodzicow.
-Tak moja gwiazdo?-zapytal calujac dlon Barbary.
-Pamietasz moze takie nazwisko, Rygielski?
-Rygielski? Nie byl to ten nieprzyjemny ogrodnik Mullerow?
-Ach wlasnie! Och Albercie i wlasnie dlatego nasze malzenstwo jest takie cudowne! Dziekuje. Tylko to chcialysmy wiedziec.
-A co z nim? Wyszedl juz na wolnosc?
-Na wolnosc?-zdziwila sie Julia.
-No bo widzi pani...
-Poprostu Julia!
-Wiec Julio, ten czlowiek to straszna bestia! Mullerowie mieli niesamowite nieprzyjemnosci. Okazalo sie, ze ten czlowiek to gwalciciel. Zgwalcil kilka nastolatek, nawet jedna w naszym miasteczku. Dziecko dostalo takiej traumy, ze rodzice musieli umiescic ja w zalkadzie psychiatrycznym. Ale po co komu mowic w taki piekny dzien o takim diable?-zdziwil sie Albert.
-Bo Julia mowi, ze wnuk Mullerow Piotr jest w miescie i przedstawia sie jako Rygielski.
-No co ty opowiadasz? Przeciez oni dali mu nazwisko Muller! Julio, trzymaj sie najlepiej z dala od tego typa...
-Oj az taki zly nie jestem-usmiechnal sie Norbet i podszedl blizej.- Slyszalem jak padlo moje imie "Diabel", wiec przyszedlem.
-Teraz nie czas na zarty. Powiedz czy ty chodziles do klasy z Piotrem Mullerem? -zapytala Barbara.
-Ja nie, ale moja siostra. A o co chodzi, jesli mozna spytac?
-Tu cos smierdzi. Musimy miec oczy otwarte. -powiedziala zlowieszczo Barbara.
-Och tylko nie robmy tu kryminalu-dodal Albert.
-Kryminaly?-na horyzoncie  pojawila sie radosna Zofia- Ja jestem specjalista od kryminalow! A o jaki chodzi?