niedziela, 4 maja 2014

32.

Dni mijaly spokojnie. Ogrod wygladal coraz piekniej, a Julia przygotowywala zaproszenia na sobotniego grilla.
-Julia , mozesz podejsc? Przyjechaly twoje palmy!-krzyczal Tomasz zza krzewow.
Julia wyszla na dwor. Przyjela zamowienie i co chwila spogladala na drozke. Niestety od ostatniej rozmowy nie widziala juz Piotra.
Oczywiscie Tomasz szybko odkryl co i jak .
-Nie lata juz tu! Pokazalas, ze sie nie boisz i poszedl straszyc kogos innego.
-Co ty wygadujesz? Ja nie wiem o czym ty wogole do mnie...-powiedziala i ruszyla w kierunku domu.
-Hallo, piekna sasiadko!-uslyszala dobiegajacy zza plotu glos Norberta.
-Wejdz prosze. -podeszla blizej i wyczula od niego alkohol. Nie powiedziala jednak ani slowa.
-Witaj pieknosci. Tu mam dla ciebie kwiaty.
-O, to mile z twojej strony. Napijesz sie czegos, tzn. moze kawy bo alkoholu to juz chyba masz dosc?-spojzala na niego pytajaco.
-A nie, wlasnie ze napilbym sie winka. A Tomasz dlugo ma zamiar sie tu jeszcze krecic? --odwrocil glowe w kierunku Tomasza, ktory meczyl sie taszczac wielka palme.
Julia tez popatrzyla w kierunku Tomasza i powiedziala.
-Wybacz, ale musze mu pomoc. -Szybko pobiegla w kierunku pracujacego mezczyzny.
-Tomek, z Norbertem jest cos nie tak. -szepnela- Zachowuje sie arogancko i jest pijany. Nie wiem , jak mam go wyprosic?-rozlozyla rece i i blagalnie spojrzala na Tomasza.
-No coz, dzis mial byc ten dzien o ktorym, kiedys marzylas- usmiechnal sie drwiaco.- dzis mial cie uwiesc, rozkochac i ....no apotem zostawic. Tylko, ze troche sie chlopak przeliczyl. Ty nie jestes potrzebujaca sponsora Agnieszka. Ty masz rozum i pewnie rozwiazesz ten problem sama.-chwycil ja za ramiona i spojrzal prosto w jej cudowne oczy,ktore tak uwielbial.- Ale pamietaj, jestem tuz obok i do twojej dysozycji,... gdyby zaczal byc niemily. Julio, to moj przyjaciel i gdyby chodzilo o jakas zwykla laske, bylbym po jego stronie. Ale tu chodzi o piekna, madra kobiete, ktora tak bardzo lubie i szanuje i ktorej chce byc przyjacielem! Wiec, jesli z twojego powodu mam mu przylozyc, zrobie to. Ale najpierw sprawdz, czy da sie moze inaczej uniknac tego cyrku.
Julia spojrzala w strone werandy i nie znalazla tam Norberta.
-Dobra. To ide, bo chyba wlazl mi do domu i jeszcze mi tam zasnie.- szybkimi krokami ruszyla w kierunku domu. Norbert lezal na podlodze a psy skakaly kolo niego swietnie sie przy tym bawiac.
-Widze, ze sie rozgosciles?-spytala troszke zdenerwowana Julia. Gdyby Tomasz wlazl bez pytania do domu, bylo by wszystko w porzadku. Co dzien zostawia mu klucze. Mozne powiedziec, ze strasznie sie ostatni zzyli i ma do niego zaufanie. Norbert jest jednak jej nie tak bliski...no trudno. Jest pijany...-pomyslala.
-Pomyslalem sobie, ze moze sie czegos napijemy i ustalimy termin kolacji- wybelkotal Norbert.
-Och, wybacz. Jednak chwilowo mam tyle na glowie, ze z ta kolacja .....na razie nie mam jak. -podeszla do okraglego stoliczka, na ktorym lezyly niektore z gotowych zaproszen, wyszukala imie "Norbert"  odwrocila sie do niego i podala mu koperte.- Ale tutaj mam dla ciebie zaproszenie na sobotniego grilla.
-Myslalem, ze chcialas zjesc cos ze mna sama?-wstal z ziemi. Podszedl do niej chwiejnym krokiem i polozyl glowe na jej ramieniu.- A na grilla nie mam czasu. Chcialem sobie z toba siedziec, przy blasku ksiezyca, patrzec w twoje sliczne niebieskie oczy -" nie sa niebieskie, kretynnie"-pomysla Julia.
Odsunela sie od niego automatycznie, a on chwycil ja mocno za reke.
-Pusc-zawolala- sprawiasz mi bol. I chyba bedzie lepiej, jak juz sobie pojdziesz! Nie przychodzi sie z wizyta , wstawiony!!!!
-Myslalem, ze tego chcialas..ale chyba lepiej robi ci Tomaszek, co ? Wypaplal ci wszystko, co?
-Norbet, wyjdz nim bedziesz zalowal swoich slow. Do widzenia.
Odwrocila sie i wyszla na werande. Norbert ruszyl za nia.
-Jaks smiesz sie do mnie odwracac plecami...? Chodz tu!-znow zlapal ja ra reke i przyciagnal do siebie.
Nim Julia zdazyla powiedziec cokolwiek pojawil sie Piotr. Chwycil Norberta za ramie , ktore wykrecil mu do tylu i powiedzial -Dosc tego przyjacielu, czas do domu. -Norbert z grymasem bolu na twarzy nie powiedzial ani slowa. Poslusznie wyszedl z ogrodu i brzeczac cos pod nosem pomaszerowal droga w swoim kierunku.
Kiedy Piotr wrocil, Julia mocno sie do niego przytulila.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz