niedziela, 18 maja 2014

53.

Dzien byl cudowny. Na niebie nie bylo ani jednej chmurki a slonce grzalo tak przyjemnie!
Alicja byla zachwycona. Caly czas miala cos do opowiedzenia. A w glowce tysiace pytan. Zeby dzien rozpoczal sie dobrze, Zofia jako pierwszy punkt zaznaczyla "sniadanie w restauracji".
Kiedy dotarly na miejsce, Zosia powiedziala.
-Prosze zamawiac wszystko na co tylko macie ochote! Ja musze do toalety-usmiechnela sie i ruszyla w strone WC. Alicja pobiegla w jej strone i powiedziala.
-Tak zamawiajcie, ja tez musze...-i zrobila dokladnie te same gesty co Zofia.
Julia kazala Weronice brac dzisiejszy dzien pelnymi garsciami i niczym sie nie przejmowac. Specjalnie dodala, ze dzis tez nie musi za nic placic, wiec nikt nie powinnien czuc sie glupio. Jesli Zosia cos pstanowi, to juz tak musi byc. I jesli chce komus zrobic przyjemnosc, to milo jest jej na to pozwolic...bo takie okazje nie zdarzaja sie czesto.
-Na co masz ochote?-zapytala Julia.
-Chyba na bulke z salata i szynka i dobra kawe.
-Chyba tez bym taka buleczke wcisnela i ten franzuski rogalik z powidlami. A co powiesz na jajka?
-O nie! To chyba tez wezme takiego rogala.
Kiedy podeszla kelnerka, postanowily dac sobie jeszcze troche czasu i poczekac.
-Alicjo, nic dla ciebie nie zamawialysmy, mozesz wybrac sama.
Alicja otworzyla buzie z radosci. Wziela do reki karte dan i czula sie taka wazna. Zofia zamowila sobie smazonke na boczku, na ktora rowniez Alicja miala chec. w zasadzie jej sniadanie skladalo sie dokladnie z tych samych skladnikow co Zofii, tylko w mniejszej formie, a zamiast kawy pojawilo sie kakao.
-Hej dziewczeta, co byscie powiedzialy, gdybyscie mialy mieszkac w innej czesci miasta? -zapytala Julia nie okazujac zadnych emocji i przygladala sie Weronice.
-Oj, ja to bym chciala.-zapiszczala Alicja.-Nasz dom jest najbrzydszy ze wszystkich domow swiata i mieszka w nim tyle nieladnych ludzi. I wszystko niszcza....-powiedziala Ala.-
-Tak kochanie, ale na nic innego nas nie stac.-powiedziala Weronika.-Byc moze kiedys uda nam sie zmienic mieszkanie. Zosia zalatwila mi rozowe w sprawie pracy-spojrzala na Zofie, a ta mrugnela do niej okiem.-Jak sie uda, bede sprzatac te wielka kancelarie, a w weekend bede chodzic do szkoly.We wtorek mam rozmowe. Chcialam ci powiedziec wszystko dzis wieczorem.-Spojrzala na Julie.-Chcialam ci cos tez powiedziec o tym Norbercie...-dodala i spuscila wzrok.
-Nie ma sprawy. A to sa bardzo dobre wiadomosci. I ja tez mam jedna...A wiec zanim zaczne realizowac swoj plan, chcialabym wam pokazac mieszkanie ktore dla was znalazlam.-wyjela telefon i pokazala im zdjecia, ktore zrobila.-I zapytac, czy wogole chcialybyscie zmienic otoczenie....
-Och Julia , to wspanialy pomysl!- Zosia krzyknela tak glosno, ze wszyscy goscie spojrzeli  w ich kierunku.
-Jakie sliczne!-powiedziala Alicja
-Jakie duze!-dodala Weronika.-Ale czy bedzie nas stac? -zapytala.
-Alez oczywiscie. Wiec jesli sie zgodzicie, w srode zalatwimy formalnosci i zabierzemy was z tamtej ruiny. Do tego czasu zostaniecie u mnie!Co wy na to?
-Dla mnie magicznie! -zapiszczala Ala.
-Julio, nie wiem co mam powiedziec...-Oczy Weroniki zapelnily sie lzami szczescia-Byc moze...Dziekuje wam za danie mi szansy na lepsze jutro! Nie chce wiecej byc nikim! Chce byc szczesliwa, chce by Alicja miala zdrowy dom. Do konca zycia bede wam wdzieczna!
-I my chcemy byscie byly szczesliwe! Tez chce udzielic sie w waszym nowym domu. Wiec oglaszam oficjalny sponsoring jesli chodzi o pokoj Alicji.-powiedziala Zofia i wyjela wielki notes z torby. Zaplacila za sniadanie i ruszyly dalej.
Zabawy bylo co nie miara. Po kilku karuzelach Julii zoladek stanowczo odmowil, a kiedy widziala, jak po wielkim mlynie Zosia zajada kiszoniaka, musiala niestety szybko udac sie na strone i zwymiotowac. Weronika nie miala zadnych problemow zoladkowych tylko dlatego, ze wogole nie wchodzila na zadne karuzele. Jakas fobia z dziecinstwa. Alicja zupelnie jak Zoska uwazala karuzele za mega bombowe, niestety nie wszystkie byly dla niej, dlatego wiec Julia musiala towarzyszyc Zosi.
Juz dawno tak dobrze sie nie bawily. Juz tak dawno, zadna nie byla tak wyluzowana jak dzis!
O czternastej postanowily zjesc jakis obiad, chociaz Julia nie miala pojecia czy bedzie w stanie wepchnac w siebie chociazby talerz zupy. Zosia przez caly czas robila notaki dotyczace marzen Alicji i jej przyszlego pokoju. Po objedzie pozwolono Alicji jeszcze na dwie rundy a potem przeniosly sie do zoo. Wszedzie robily sobie zdjecia. Alicja czula sie fantastycznie!!!
Kiedy stanely przed pawianami Weronika odwrocila sie do Julii i powiedziala.
-Zadzwonilam wczoraj do mojego starego znajomego z osrodka AA. Chcialabym chodzic na mityngi. Nie chce zamykac sie w osrodku , to mi nie pomoze. Ale mysle ze mityngi tak...-spuscila glowe i patrzyla teraz w ziemie.
-Weroniko, to cudownie! Chcesz bym poszla z toba?
-Tak , wlasnie o to mialam cie prosic. Wazne jest by obok ciebie byl ktos kto w ciebie wierzy. Tak bylo tam zawsze! Ludzie, ktorzy mimo wszystko mogli na kogos liczycz, predzej wychodzili z tego gowna. Chce byc inna Julio!Chce byc taka jak ty, jak Zosia...Zobacz jaka Alicja jest szczesliwa! Dziekuje, dziekuje ze otworzylas mi oczy!!!!Wierzysz we mnie Julio?
-Wierze ze dasz rade!Jestem dumna z tego co chcesz zrobic i ze odnalazlas w sobie sile! Zawsze mozesz na mnie liczyc, od czego ma sie w koncu przyjaciol? -zapytala Julia i mocno przytulila Weronike.
-Wiesz takiego pieknego dnia jak ten, nie przezylam od wiekow!-stwierdzila Wera.
-Nie ty jedna.-powiedziala Zosia.
-Tak, tu macie racje.-dodala Julia.
I gdy tak staly gapiac sie na pawiany, zapewne kazda powrocila na kilka sekund do takiego dnia z przeszlosci....

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz