sobota, 10 maja 2014

47.

Chociaz od czasu do czasu, slonko przeslanialy ciemne obloki, wszyscy mieli nadzieje, ze deszcz nie zakloci dzisiejszego  przyjecia. Wszysy wygladali na zadowolonych. Kazdy znajdowal chwilke by wymienic chociazby jedno zdanie z wszystkimi tu obecnymi.
Bylo sympatycznie i tak jakos rodzinnie, pomyslala Julia. Role przyjeciowego klauna, odgrywal  Norbert. I nie wiedzac dlaczego, ale z kazdego powiedzianego przez niego zartu, goscie pekali ze smiechu.
Podobalo jej sie, ze Norbert potrafi byc zabawny nie naduzywajac alkoholu. Szkoda, ze zawalil wszystko tym swoim ostatnim wyskokiem.
Troszke niepokoilo ja rozdraznienie Weroniki. Widziala, jak walczy z checia napicia sie. "Czy aby dobrze zrobilam, kazac jej dzisiaj tu byc?"-zastanawiala sie Julia.
-Dobrze pani zrobila,zapraszajac Muszynska.-powiedziala ni z tad ni z owad pani Barbara.-Dzis moze sie sprawdzic, czy jest gotowa na kolejny krok.
Julia zapytala-Powiedzialam to glosno?
-Nie, a co? Tez pani o tym myslala? Ja poprostu zauwazylam, jaka jest pani zmartwiona. A po drugie, tam w kawiarence mam kontakt z niejednym alkoholikiem. Dostrzegam rozne rzeczy.
-Po pierwsze szybko powiem,niech mi pani mowi na ty!Jestem poprostu Julia.
-Dobrze ale tylko wtedy, gdy ty bedziesz do mnie mowic Barbara, ok?
-Dobrze.A ja  widze, jak sie meczy....i nie wiem czy to byl dobry pomysl?
-Pomysl byl dobry, teraz wszystko zalezy od niej.
-Skoro juz sobie tutaj tak gawedzimy, moge o cos zapytac?
-No alez oczywiscie.
-Bo widzisz, mowilam ci o tym Piotrze, ktory twierdzi, ze jest siostrzencem Mullerow. Ale dziwne jest to, ze on nazywa siebie Rygielski!
-Rygielski, Rygielski. Poczekaj, to nazwisko cos mi mowi. Ale siostrzeniec Mullerow, to na sto procent Piotr Muller. A wiem to na sto procent, bo ojcem Piotra byl maz mojej przyjaciolki.
Julia otworzyla ze zdziwienia usta.
-Och nie! To jakies zagmatwane....
-Tak, nie brzmi zbyt dobrze. Maz mojej przyjaciolki mial romans z  jej rodzona siostra. Mozesz sobie wyobrazic ile przecierpiala biedulka. Nie chce bronic Mullera, ale wiekszosc winy miala tu ta pschicznie chora kobieta. Nie mogla zniesc, ze siostrze tak dobrze sie powoodzi. Dobra praca, piekny dom kochajacy maz. Brakowalo tylko dziecka. Niestety ona nie mogla ich miec. Po jakiejs gali, Muller wrocil do domu wstawiony na maksa. Mullerowa byla w sanatorium, ciagle miala nadzieje, ze jakos uda jej sie zajsc w ciaze i wydawala majatelk na swoje zdrowie.A ta lajdaczka, wlazla Mullerowi do lozka.
-To straszne.
-Ale poczekaj,Albercie-krzyknela w strone meza, krory natychmiast sie odwrocil w jej strone.-Albercie chodz tu prosze na momencik.
-Jesli takie piekne panie prosza, nie moglbym odmowic.Panstwo wybacza-uklonil sie nisko w kierunku Floriana i jego rodzicow.
-Tak moja gwiazdo?-zapytal calujac dlon Barbary.
-Pamietasz moze takie nazwisko, Rygielski?
-Rygielski? Nie byl to ten nieprzyjemny ogrodnik Mullerow?
-Ach wlasnie! Och Albercie i wlasnie dlatego nasze malzenstwo jest takie cudowne! Dziekuje. Tylko to chcialysmy wiedziec.
-A co z nim? Wyszedl juz na wolnosc?
-Na wolnosc?-zdziwila sie Julia.
-No bo widzi pani...
-Poprostu Julia!
-Wiec Julio, ten czlowiek to straszna bestia! Mullerowie mieli niesamowite nieprzyjemnosci. Okazalo sie, ze ten czlowiek to gwalciciel. Zgwalcil kilka nastolatek, nawet jedna w naszym miasteczku. Dziecko dostalo takiej traumy, ze rodzice musieli umiescic ja w zalkadzie psychiatrycznym. Ale po co komu mowic w taki piekny dzien o takim diable?-zdziwil sie Albert.
-Bo Julia mowi, ze wnuk Mullerow Piotr jest w miescie i przedstawia sie jako Rygielski.
-No co ty opowiadasz? Przeciez oni dali mu nazwisko Muller! Julio, trzymaj sie najlepiej z dala od tego typa...
-Oj az taki zly nie jestem-usmiechnal sie Norbet i podszedl blizej.- Slyszalem jak padlo moje imie "Diabel", wiec przyszedlem.
-Teraz nie czas na zarty. Powiedz czy ty chodziles do klasy z Piotrem Mullerem? -zapytala Barbara.
-Ja nie, ale moja siostra. A o co chodzi, jesli mozna spytac?
-Tu cos smierdzi. Musimy miec oczy otwarte. -powiedziala zlowieszczo Barbara.
-Och tylko nie robmy tu kryminalu-dodal Albert.
-Kryminaly?-na horyzoncie  pojawila sie radosna Zofia- Ja jestem specjalista od kryminalow! A o jaki chodzi?





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz