poniedziałek, 5 maja 2014

36.

-Pani Julio kochana !Witamy!!!-zza regalu z ksiazkami wylonila sie drobna dziewczyna w wielkich okularach.-Jak sie pani czuje?-podeszla blizej i przytulila sie do Julii.
-Witaj Dorotko-powiedziala Julia i odwzajemila uscisk.-Dziekuje, bardzo dobrze. Juz prawie sie urzadzilam. W poniedzialek wracam pelna para do pracy.A co u ciebie? Jak studia? Gdzie nasz Florek?
-Ja ci dam Florka!-z biura wyszedl Florian w potarganych wlosach i poplamionej atramentem bialej koszuli.-Jak dobrze, ze juz jestes!Bez ciebie swiat sie tu wali. -nagle spojrzal w kierunku Alicji.-A to za pewne slynna panna Alicja- powiedzial cieplo i podal  dlon dziewczynce.
-Florek, to jak ta rybka z Arielki.-pisnela Ala.-Ladnie.
Florian spojrzal na Julie katem oka.
-Skowronku.Dziekuje ci, ze znalazlas czas...bo widzisz, Dorotka zaraz leci na uniwerek, ja mam odebrac Felipe z lotniska a Krysia rodzi!
-Jak to rodzi?-zapytala zdziwiona Julia.-I nie zadzwoniles, zeby mi powiedziec?
-No jeszcze nie rodzi...te ciecze jeszcze jej nie zeszly...cos tam mamrotala przez zacisniete zeby. Trudno bylo zrozumiec.
-Chyba jeszcze jej wody nie odeszly?-sprostowala Julia, a Dorota chichotala za plecami Floriana.
-No wlasnie, tylko lazi z szafkami bo bol w krzyzu ma. Biedactwo, zabrali ja dzis o dwunastej.
-Co maja szafki do bolu?-znow zdziwila sie Julia.
 -A ja tam wiem? Jeszcze nie rodzilem! Tylko ona mowi, ze najchetniej roznioslaby ten caly szpital, bo bol okropny a sie zawziela i naturalnymi silami rodzic bedzie i dzieciaka od urodzenia do narkotykow uczyc nie bedzie.
-Ach, silami natury i dziewczyna nie wezmie jednak znieczulenia. Twarda sztuka ta nasza Krysienka!Tak trzymac. W jakim szpitalu lezy nasze biedactwo?
-U swietej Heleny. Ale nie wiem czy jest sens dzis tam jechac. Moze lepiej zadzwon.
-Dobra lec do domu i sie ogarnij, bo Felipe cie nie pozna.Usciskaj go mocno i nie zapomnij wspomniec o moim grillu! O a tu...-wyjela z torebki zaproszenie- To dla was. No lec juz. Pa!!!
-Wybacz mi skowroneczku, ze niepokoje cie w czasie urlopu. Ale ty tez moze....
-Idz juz!-krzyknela Julia, az Dorota podskoczyla.-A ty czego jeszcze tu stoisz? -usmiechnela sie do dziewczyny.-Umykaj na uniwerek, bo przegapisz co najwazniejsze!
-Ale ja chcialam z pania pogadac, popytac...-Dorota znow wisiala na ramieniu Julii.
-Dzieciaku, pogadamy w poniedzialek. To juz nie dlugo, no chyba, ze cos cie martwi?
-Nie, wszystko gitara! Tylko sie stesknilam, a pan Florek nie pozwolil nam dzwonic.
-No to cholera jedna! A teraz idz! Na drugi tydzien po pracy pokaze ci moj domek.-Julia usmiechnela sie a po chwili uslyszeli cichutki glos Alicji.
-Pokazesz chyba palac, bo to nie jest domek, prawda?
Julia usmiechnela sie wziela Ale na rece i powiedziala - Tak jest moja mala ksiezniczko, pokazemy jej palac.
Dorotka puscila w powietrze dwa calusy i juz jej nie bylo.
-No Alicjo. Podoba ci sie moja ksiegarnia? Chodz, oprowadze cie troche.
Nagle ponownie zadzwonil maly dzwoneczek umocowany nad drzwiami. Do srodka wszedl starszy mezczyzna i zachrzakal.
-No ja wiedzialem, ze te moje stare oczyska mnie nie myla!
Alicja troche sie przstraszyla i znow schowala sie za plecami Julii.
-Waldemar!-zawolala Julia.
-Julio! Gdzies ty byla?
-Szukalam siebie Waldemarze! I wiesz co, chyba znalazlam.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz