piątek, 23 maja 2014

54.

Gdy dojezdzaly do domu, Julia zauwazyla na podjezdzie samochod Tomasza.
-Chyba bedzie lepiej, jak tu zostaniesz! Mozesz ukryc sie w jakims pokoju razem z Tomaszem.-Julia spojrzala na Zosie a ta tylko pokiwala glowa.
-Czasem wydaje mi sie, ze ktos tu jest o kogos cholernie zazdrosny.
-Zosiu!!!!-krzyknely wszystkie trzy chorem. A alicja dodala-Julia zawsze powtarza, ze dama to nie przyswoi, a ty jestes przeciez dama!Co nie?
-Nie przystoi.-sprostowala Zosia.-Fajnie jest byc dama. Wiec przepraszam. To sie juz wiecej nie powtorzy.  A wracajac do twojego zaproszenia, moja kochana Julio, to niestety z przykroscia stwierdzam, iz nie moge zostac i  musze do domu....Przede mna ten okropny tydzien!-pomasowala sobie skron.-I musze sie dobrze przygotowac na jutro. Ale po pracy bede aktywna w wykonaniu najpiekniejszego pokoju na swiecie!!! Daje na to moje slowo!!!!
Juz mialy otwierac drzyi samochodu, kiedy nagle przed mini stanal Tomasz usmiechniety od ucha do ucha.
-Ej Julia! Ty to masz szczescie. Co zerkam do twojego auta, to ty coraz to wiecej pieknych kobiet tam wozisz! Moze zamienimy sie na auta?
-O nie, tej twojej starej fury to chyba nikt by nie chcial! -wszystkie glowy zwrocily sie w kierunku starego ale wyjatkowego Mercedesa klasy G.
-Ja bym chciala.-powiedziala Alicja.
-Ja tez.-dodala Wera.
-Ja tam nie wiem...no moze na weekend....serio nie wiem, co wy widzicie w tych wielkich autach? Ja tam kocham moje malenstwo.-powiedziala Zosia tak slodko, ze natychmiast wszyscy poszukiwali wzrokiem tego "cukiereczka".
-No dobra panowie i panie! Przesiadka, ja spadam.
-Gdzie? Myslalem, ze przyjechalas zeby dotrzymac mi towarzystwa. Pewnie juz wiesz, ze gram dzis Bodyguarda?
-Taaaa...obilo mi sie cos o uszy. A niby co mialabym z toba robic tam w pokoju?
-Ja moge wam dac kolorowanki.-powiedziala Alicja, a po chwili dodala-albo jak Zosia nie chce, to ja moge byc tam z toba w pokoju. A po co masz byc w pokoju?-spojrzala na Tomasza, a ten zaniemowil. Jak wytlumaczyc dziecku, ze byc moze zaprosili dzis wieczorem gwalciciela?
-No wlasnie, co z tym Bodyguardem?-dopytywala sie Weronika.-Jestesmy w niebezpieczenstwie?
-No co wy! -krzyknela Julia. -Koniec tych dziwactw! Ty!-zerknela na Tomasza-marsz do pokoju i ani mi sie nie waz na milimetr nosa z tamtad wysciubic. A wy moje krolewny...-tu sciszyla glos i nagle zrobil sie jakis milszy-idzcie sobie cos zjesc albo co ja wam bede mowic...Robcie co chcecie...ja musze isc sie szykowac. Zosiu, to byl cudowny dzien. I koniecznie musimy to powtorzyc .Kocham cie i uwazaj na siebie. Nie zapomnij zadzwonic, jak bedziesz juz w domu!Dobrze`? Dobranoc! Znikam!-Wysciskala wszystkich po kolei i pobiegla do sypialni.
-Ty, to sie robi coraz ciekawsze. A jak dlugo ma tu zostac ten typ?-zapytala Zosia.
-Ja nic nie wiem o typie...
-Stanowczo za dlugo  Zosiu! Stanowczo za dlugo!-powtorzyl Tomasz.
-A co ty niby masz robic?-opytywala sie Zosia.
-No....to co taki gosc ma do zrobienia!Musze na nia uwazac by nikt nie zrobil jej krzywdy.
-Aaaa.-powiedziala Weronika i dodala-No, to my idziemy do lozek. O nas nie musisz sie martwic. My chyba nie jestesmy brabe pod uwage przez "Typa"?
-No nie wiem...-Tomasz potarl podbrodek.-zrobilyscie cos temu dziwakowi?
-Tak-powiedziala Ala i spuscila wzrok w ziemie by zaraz zaczac krecic nozka koleczka.
-A co mu zrobilas dziecino?-dopytywala sie Zofia.
-No nie wiem, ale on mnie nie lubi....dzieci czuja takie rzeczy.
-Aaaa.-znow powiedziala Weronika, tyle ze tym razem jakby spokojniejsza.-To zyczymy wam udanej zabawy i dobranoc.
-Dobranoc moje drogie.-powiedziala Zosia i podeszla by mocno je objac.
Tomasz usciskal tylko Alicje i zyczyl im spokojnej nocy:
-Wiesz, mam ogromna chec zostac, ale chyba juz pojade. Mam jeszcze mase roboty, a jutro bede miala podkowy pod oczami. Ale gdybys potrzebowal pomocy, dzwon.
-Dobrze. I dzieki za twoja wyrozumialosc. Jestes wspaniala kobieta i czuje, ze gdzies czeka na ciebie ten jedyny.
-Oh, w tym problem...bo ja chyba przestalam juz szukac...-przejechala dlonia po ogolonej twarzy Tomasza i dodala- Zycze ci z calego serca, by okazalo sie, ze ten typ to gamon i lajdak. I zeby Julia wreszcie zauwazyla co ma pod nosem.
-Tez mam nadzieje, ze nie rozkocha jej do konca....chociaz wczoraj byla gotowa na moment o nim zapomniec...powiedzial jakby do siebie i przypomnial sobie , jak go pocalowala.
Chcial zatrzymac te chwile na zawsze! Mogl wziasc wczoraj od niej to czego tak pragnal.
Mogl dac jej rozkosz i czuc ja. Jej cieplo...cieplo, ktorego tak pragnal.



niedziela, 18 maja 2014

53.

Dzien byl cudowny. Na niebie nie bylo ani jednej chmurki a slonce grzalo tak przyjemnie!
Alicja byla zachwycona. Caly czas miala cos do opowiedzenia. A w glowce tysiace pytan. Zeby dzien rozpoczal sie dobrze, Zofia jako pierwszy punkt zaznaczyla "sniadanie w restauracji".
Kiedy dotarly na miejsce, Zosia powiedziala.
-Prosze zamawiac wszystko na co tylko macie ochote! Ja musze do toalety-usmiechnela sie i ruszyla w strone WC. Alicja pobiegla w jej strone i powiedziala.
-Tak zamawiajcie, ja tez musze...-i zrobila dokladnie te same gesty co Zofia.
Julia kazala Weronice brac dzisiejszy dzien pelnymi garsciami i niczym sie nie przejmowac. Specjalnie dodala, ze dzis tez nie musi za nic placic, wiec nikt nie powinnien czuc sie glupio. Jesli Zosia cos pstanowi, to juz tak musi byc. I jesli chce komus zrobic przyjemnosc, to milo jest jej na to pozwolic...bo takie okazje nie zdarzaja sie czesto.
-Na co masz ochote?-zapytala Julia.
-Chyba na bulke z salata i szynka i dobra kawe.
-Chyba tez bym taka buleczke wcisnela i ten franzuski rogalik z powidlami. A co powiesz na jajka?
-O nie! To chyba tez wezme takiego rogala.
Kiedy podeszla kelnerka, postanowily dac sobie jeszcze troche czasu i poczekac.
-Alicjo, nic dla ciebie nie zamawialysmy, mozesz wybrac sama.
Alicja otworzyla buzie z radosci. Wziela do reki karte dan i czula sie taka wazna. Zofia zamowila sobie smazonke na boczku, na ktora rowniez Alicja miala chec. w zasadzie jej sniadanie skladalo sie dokladnie z tych samych skladnikow co Zofii, tylko w mniejszej formie, a zamiast kawy pojawilo sie kakao.
-Hej dziewczeta, co byscie powiedzialy, gdybyscie mialy mieszkac w innej czesci miasta? -zapytala Julia nie okazujac zadnych emocji i przygladala sie Weronice.
-Oj, ja to bym chciala.-zapiszczala Alicja.-Nasz dom jest najbrzydszy ze wszystkich domow swiata i mieszka w nim tyle nieladnych ludzi. I wszystko niszcza....-powiedziala Ala.-
-Tak kochanie, ale na nic innego nas nie stac.-powiedziala Weronika.-Byc moze kiedys uda nam sie zmienic mieszkanie. Zosia zalatwila mi rozowe w sprawie pracy-spojrzala na Zofie, a ta mrugnela do niej okiem.-Jak sie uda, bede sprzatac te wielka kancelarie, a w weekend bede chodzic do szkoly.We wtorek mam rozmowe. Chcialam ci powiedziec wszystko dzis wieczorem.-Spojrzala na Julie.-Chcialam ci cos tez powiedziec o tym Norbercie...-dodala i spuscila wzrok.
-Nie ma sprawy. A to sa bardzo dobre wiadomosci. I ja tez mam jedna...A wiec zanim zaczne realizowac swoj plan, chcialabym wam pokazac mieszkanie ktore dla was znalazlam.-wyjela telefon i pokazala im zdjecia, ktore zrobila.-I zapytac, czy wogole chcialybyscie zmienic otoczenie....
-Och Julia , to wspanialy pomysl!- Zosia krzyknela tak glosno, ze wszyscy goscie spojrzeli  w ich kierunku.
-Jakie sliczne!-powiedziala Alicja
-Jakie duze!-dodala Weronika.-Ale czy bedzie nas stac? -zapytala.
-Alez oczywiscie. Wiec jesli sie zgodzicie, w srode zalatwimy formalnosci i zabierzemy was z tamtej ruiny. Do tego czasu zostaniecie u mnie!Co wy na to?
-Dla mnie magicznie! -zapiszczala Ala.
-Julio, nie wiem co mam powiedziec...-Oczy Weroniki zapelnily sie lzami szczescia-Byc moze...Dziekuje wam za danie mi szansy na lepsze jutro! Nie chce wiecej byc nikim! Chce byc szczesliwa, chce by Alicja miala zdrowy dom. Do konca zycia bede wam wdzieczna!
-I my chcemy byscie byly szczesliwe! Tez chce udzielic sie w waszym nowym domu. Wiec oglaszam oficjalny sponsoring jesli chodzi o pokoj Alicji.-powiedziala Zofia i wyjela wielki notes z torby. Zaplacila za sniadanie i ruszyly dalej.
Zabawy bylo co nie miara. Po kilku karuzelach Julii zoladek stanowczo odmowil, a kiedy widziala, jak po wielkim mlynie Zosia zajada kiszoniaka, musiala niestety szybko udac sie na strone i zwymiotowac. Weronika nie miala zadnych problemow zoladkowych tylko dlatego, ze wogole nie wchodzila na zadne karuzele. Jakas fobia z dziecinstwa. Alicja zupelnie jak Zoska uwazala karuzele za mega bombowe, niestety nie wszystkie byly dla niej, dlatego wiec Julia musiala towarzyszyc Zosi.
Juz dawno tak dobrze sie nie bawily. Juz tak dawno, zadna nie byla tak wyluzowana jak dzis!
O czternastej postanowily zjesc jakis obiad, chociaz Julia nie miala pojecia czy bedzie w stanie wepchnac w siebie chociazby talerz zupy. Zosia przez caly czas robila notaki dotyczace marzen Alicji i jej przyszlego pokoju. Po objedzie pozwolono Alicji jeszcze na dwie rundy a potem przeniosly sie do zoo. Wszedzie robily sobie zdjecia. Alicja czula sie fantastycznie!!!
Kiedy stanely przed pawianami Weronika odwrocila sie do Julii i powiedziala.
-Zadzwonilam wczoraj do mojego starego znajomego z osrodka AA. Chcialabym chodzic na mityngi. Nie chce zamykac sie w osrodku , to mi nie pomoze. Ale mysle ze mityngi tak...-spuscila glowe i patrzyla teraz w ziemie.
-Weroniko, to cudownie! Chcesz bym poszla z toba?
-Tak , wlasnie o to mialam cie prosic. Wazne jest by obok ciebie byl ktos kto w ciebie wierzy. Tak bylo tam zawsze! Ludzie, ktorzy mimo wszystko mogli na kogos liczycz, predzej wychodzili z tego gowna. Chce byc inna Julio!Chce byc taka jak ty, jak Zosia...Zobacz jaka Alicja jest szczesliwa! Dziekuje, dziekuje ze otworzylas mi oczy!!!!Wierzysz we mnie Julio?
-Wierze ze dasz rade!Jestem dumna z tego co chcesz zrobic i ze odnalazlas w sobie sile! Zawsze mozesz na mnie liczyc, od czego ma sie w koncu przyjaciol? -zapytala Julia i mocno przytulila Weronike.
-Wiesz takiego pieknego dnia jak ten, nie przezylam od wiekow!-stwierdzila Wera.
-Nie ty jedna.-powiedziala Zosia.
-Tak, tu macie racje.-dodala Julia.
I gdy tak staly gapiac sie na pawiany, zapewne kazda powrocila na kilka sekund do takiego dnia z przeszlosci....

52.

Julia od rana chodzila nerwowa, nie wiedzac czy czasem zupelnie nie odwolac spotkania.
Kiedy zadzwonila do Piotra, strasznie upieral sie by jednak przyszla do niego. Byla  nie  ugieta i zostalo tak, jak wymyslil Tomasz.
O dziewiatej trzydziesci przyjechala Zofia.
-No jak tam? Gotowe na wielka wyprawe?
-Ale jaka wyprawe?-zapytala zdziwiona Julia.-Dziewczyny dopiero co wstaly, jeszcze nie jadly sniadania...
-Nie umra, jesli nie zjedza od razu. A ja wszystko naszykowalam i zaplanowalam. Dzis zrobimy sobie cudowny dzien. Wczoraj zrozumialam cos dzieki Alusi! Nie sama praca czlowiek zyje! No nie?
Nie mam nikogo, komu moglabym wszystko po sobie pozostawic...
-Zosienko, no co ty pleciesz? Daj niech cie powacham!Upilas sie czy jak?
-Nie, nie upilam sie! Poprostu pomyslalam, ze powinam tez od czasu do czasu normalnie zyc...i spedzac czas z przyjaciolmi i robic takie zwykle beztroskie rzeczy. Teraz bede miala ciezki tydzien. Mam strasznie skomplikowana sprawe i boje sie, ze tym razem zle wybralam i facet jest na serio winny, a ja musze skubanca bronic! Dlatego bylabym ci wdzieczna za twoja obecnosc w dniu dzisiejszym!
-Alez oczywiscie ze bede obecna!Wiesz, ze dla ciebie wszystko.
-No wlasnie, a ze masz tak fajnych gosci, pomyslalam ze dzis wybierzemy sie do wesolego miasteczka i do zoo.
-A wrocimy do wieczora?
-Mysle ze o osiemnastej bedziemy juz w domu. A co? Masz cos pilnego?
-Spotkanie z tym Rygielskim!-Julia spojrzala przepraszajaco w strone przyjaciolki.
-No tak!Ja sie zawsze dowiaduje na samym koncu.
Do kuchni weszla rozczochrana Alicja.Zobaczyla Zosie i natychmiast pobiegla ja usciskac. Potem szybko sie odwrocila i przytulila sie do Julii.
-Alusiu, kochanie! Teraz nie ma czasu na sciskanie sie! Biegnij szybko na gore, powiedz mamusi by wygodnie sie ubrala. Ty naturalnie tez wybierz sobie cos takiego w czym bedzie ci super...bo czeka was cudowny dzioen. Zabieram was wszystkie na wielkazabawe!
-Ojej! To cudownie!-Alicja znow byla przy Zofii by ja tulic.
-Macie dziesiec minut moje panie! No mamusi dam pietnascie, moze zechce sie troche umalowac.-mrugnela okiem do Ali i nalala sobie kawy z expresu.
Nim sie odwrocila, alicja zniknela.
-Zosiu, to naprawde cudowny pomysl. I wybacz mi, ale z tym spotkaniem to skomplikowana sprawa.
-No to slucham. Ty sie szykuj, a ja bede sluchac.
Jak powiedziana, tak zrobiona. Julia biegala z pokoju do lazienki, z lazienki do pokoju jak w amoku, a Zofia jak cien ciagle za nia. Julia szybko w skrocie opowiedziala historie Rygielskiego i o swoich lekach, no i oczywiscie o pomocy Tomasza.
-I mam nadzieje, ze sie nie gniewasz, ze Tomasz mi pomoze?
-Gniewac? A za co niby mam sie gniewac?
-No wiesz...Widze jak swietnie sie dogadujecie i  byc moze miedzy wami jest wiecej...
-Julia! O czym ty gadasz? Ze niby ja i Tomasz?
-No, wczoraj wygladaliscie tak dobrze razem i pomyslalam....
-Za duzo myslisz kochana. Fakt, podoba mi sie Tomasz i im wiecej z nim rozmawiam   tym bardziej go lubie! Jest super facetem.Mozna z nim przezyc cudowne zycie! Takie rzeczy sie czuje!Niestety takie okazy sa na wymarciu  i trudno jest takiego dla siebie znalezc! I wierz mi, gdyby nie byl w takiej jednej slepej kozie po uszy zakochany, walczylabym o niego.
-To on ma jeszcze kogos?
-Tak!!!!! Ciebie ty maly osiolku!!!!
-Co?
-TO!!!!-krzyknela Zosia.-Jak mozna byc tak slepym i tego nie widziec? Najpierw ulokowalas uczucia w tym kretynie Norbercie! A wiesz kim on jest?
-Lekarzem weterynarii-dodala zdziwiona Julia.
Zosia spojrzala na nia tak, jak patrzy sie na dziecko, ktore nie rozumie zadania z matematyki.
-Jest najgorsza swinia jaka znam! Wiesz, ze nasz kochany doktorek ma zone?
-Co?
-Przestan co chwila zadawac to proste pytanie! A wiec, nie przyszlo mu do glowy zeby ci powiedziec?
-Nie: A ty z kad masz takie info?
-Tomasz mi mowil.
-A ze niby tobie to moze wszystko powiedziec, a mnie to juz nie mimo, ze taki za mna glupi!?
-Jak ty nic nie rozumiesz! Dokladnie wlasnie to wskazuje na to jak bardzo zalezy mu na tobie! Chce bys byla happy!
-A co ta zona na to?
-A co ona biedna moze? Co miesiac laduje w szpitalu....ma raka.-Zosia zciszyla glos.-A ten lajdak puszcza sie na lewo i prawo! Cale miasto dudni od plotek, tylko do ciebie jakos nie dotarly. A ta mala zdzirka jego sekretarka, byla na tyle bezczelna, ze poszla oznajmic umierajacej zonie pana doktora, ze jej zwiazek z doktorem to powazna sprawa i bylo by lepiej, gdyby dala im rozwod.Mozesz sobie wyobrazic co czula ta chora kobieta? A ten nadal trzyma ja u siebie! Ja sie pytam, jakie znaczenie maja slowa przysiegi doktora.."w chorobie i zdrowiu.....i ze cie nie opuszcze az do smierci"?
Boze, jak ja nie nawidze takich typow!Wsadzilabym wszystkich za kratki!
-Ja nie wiedzialam. Wydawal mi sie taki mily!
-O tak, mily to on potrafi byc. Wczoraj nawet Weronice nie odpuscil.Skladal jej niezle propozycje!
-Co za paskudna swinia! Cholera, dlaczego ja nic nie wiem?
-Bo zajelas sie teraz znow jakims Rygielskim! Mam nadzieje, ze wiesz co robisz kochanie!?
-Jezu, Zosiu! Nie mam najmniejszego pojecia. Tak dawno z nikim nie bylam od smierci Marcela, ze taraz ciagle zle wybieram...
-Zdradze ci jeszcze jeden maly sekret! Tomasz nie chce pieniedzy za ogrod!
-Co? -znow wyrwalo sie Julii.
-Przestan wreszcie z tym "Co?"! Tak, kazal mi wyszukac organizacje, gdzie chetnie oddalabys kilka groszy. Chce twoje pieniadze oddac na charytatywny cel. Wie, ze nie spoczniesz, poki nie zaplacisz, a on ich nie chce! Wiec, gdzie mam je przekazac? Przynajmniej niech beda dobrze wydane! Dzieci z Somalii? Zwierzaki na wyginieciu? A moze twoi bezdomni?
-A wiec tak to sobie wymyslil?
-No Julia, tylko mnie teraz nie wydaj!
Weronika z Alicja staly juz w pelnej gotowosci. Kiedy Zosia rozmawiala z Weronika, Alicja pomogla Juii poroznosic jedzenie dla psiakow , wszedzie gdzie to tylko mozliwe, i sprawdzily czy wejscia dla zwierzat funkcjonuja prawidlowo. Kiedy zapieto wszystko na ostatni guzik, wybor padl na samochod Julii, poniewaz Porsche Zofii nie bylo rodzinnym samochodem.
Dzien zapowiadal sie wyjatkowy!

czwartek, 15 maja 2014

51.

-Bo widzisz, sprawa jest taka....Ten Piotr, ktorego uwazales za siostrzenca Millerow, moze nie jest tym za kogo sie podaje! Albo co gorsze, jest spokrewniony z tym gwalcicielem Rygielskim...Ten gada, ze jest Rygielski, a kiedys tutaj pracowal jakis Rygielski, a Barbara twierdzi, ze Piotr jest synem Millera....bo niby ten przespal sie z siostra swojej zony....i
-Chwila, chwila!-powstrzymal ja Tomasz.-Ze niby ten Rygielski to syn starego Mullera? Nie, ale jazda.
Ktos mi cos kiedys wspominal! Obilo mi sie o uszy, chyba jeszcze, jako dzieciak ....
-Myslisz, ze siostra Millerow zrobila ich w konia? Myslisz, ze byla w ciazy z tym Rygielskim, a im powiedziala, ze to dziecko Mullera?
-Pamietam, jak dzieci sie smialy, ze matka malego Mullera to wariatka. Ponoc byla w psychiatryku. Kto wie co jej tam po glowie chodzilo?Siostra Norberta chodzila z Mullerem do jednej klasy. Moze uda mi sie od niej cos wyciagnac?
-A teraz punkt kuliminacyjny! Jestem z nim jutro umowiona na kolacje! I to u niego!!!!
-No czys ty zwariowala? Chyba nie pojdziesz?-Tomasz zerwal sie na nogi .
-No wlasnie, tu chcialam cie prosic o rade! Po tym co uslyszalam, mam malego stracha!
-Malego stracha? Boze kobieto!A jak to serio syn gwalciciela? Myslisz, ze takie schorzenia nie sa przekazywane genetycznie? Ico? Sama tam na wzgorzach? Ty chyba oszalalas! Ja ci zabraniam!!!
Julia spojrzala na Tomasza i  nie widziala, czy ma byc na niego zla, czy raczej sie cieszyc, ze tak sie o nia boi?
-Dobrze tatusiu! To co mam zrobic?
-Przepraszam. Zagalopowalem sie troche!Tzn. jesli chcesz znac moje zdanie...to blagam cie nie idz tam! A jak juz musisz obracac sie w jego towarzystwie, to matko milosierna Julia! Zapros go tam, gdzie beda ludzie!!!Gdzie w razie co bedziesz miala jak wezwac pomoc!
-Chyba masz racje.
-Oczywiscie, ze mam! Najlepiej zapros go tu! Nie bedziesz sama, a najlepiej bedzie jesli ja ukryje sie w ktoryms z twoich pokoi i bede na strazy!
-Myslisz, ze Weronika nie wystarczy?
-Myslisz, ze gwalciciel nie poradzi sobie z dwiema kobietami?
-Wez mnie juz nie strasz! Moze przesadzamy i to nie jest zaden gwalciciel tylko normalny facet?
-A co jesli nie? I po klamie w sprawie nazwiska?Co? Co ma do ukrycia? A moze zbiegl z wiezienia i teraz podaje sie za kogos innego? Bedziesz ryzykowac zycie?
-Dobra, to zaprosze go tutaj! Ale ty za nic w swiecie, nie wyleziesz mi z pokoju!Ok?
-Slowo harcerza!-Tomasz podniosl jedna reke do gory a druga przylozyl do serca, jakby skladal uroczysta przysiege!
-Jutro wypytam go o wszystko i zobaczymy jak sie z tego wykreci!
-Tak bardzo ci sie podoba ten typ?-Tomasz spojrzel 'Julii prosto w oczy.
-Tomasz, ja sama tego nie rozumiem! Bo widzisz, kiedy zobaczylam go pierwszy raz...poczulam to samo co czulam do mojego zmarlego meza! Wiem, to glupie ze ci to mowie! Ale, przy tobie czuje sie taka...otwarta! Jestes cudownym przyjacielem i twoje zdanie ma dla mnie duze znaczenie!
-Milo slyszec. Pamietasz co czulas, kiedy widzialas mnie po raz pierwszy?
Julia spojrzala przepraszajaco w jego kierunku.
-Spoko, nie musisz odpowiadac.No to zrobmy tak. O ktorej ten gosc ma tu byc?
-O ktorej mam powiedziec?
-Moze o dziewietnastej? Ja przyjde troszke wczesniej. A i nie ubieraj sie zbyt wyzywajaco! To moze go podniecic i uwolnic jego psychoze!
-Tomasz, ja mysle ze powoli ktos tu przesadza!
-Dobra, dobra. Poprostu martwie sie o ciebie, "przyjaciolko"-ostatnie slowo wypowiedzial z widocznym naciskiem!
-Wiem, i jestem ci za to bardzo wdzieczna. I jeszcze bardziej wdzieczna bede, jesli jutro przyniesiesz mi rachunek ile musze ci zaplacic! Nie lubie miec  dlugow! To strasznie mnie meczy!
-Julia, jeszcze nie umieramy!Przyniose na drugi tydzien, jeszcze nie zrobilem rozliczen....
-Kto wie co przyniesie jutro!? A jak uda mu sie mnie dopasc?Zobaczysz, bedziesz zalowal, ze nie wziales zaplaty z gory!
-

poniedziałek, 12 maja 2014

50.

Do paskudnej ulewy dolaczyl silny wiatr.
Gdy Tomasz konczyl czyscic grilla, Julia biegala kolo stolow zbierajac pozostale obrusy.
Byla mokra do samego szpiku.
-Po diabla zbierasz te obrusy?-krzyknal Tomasz.-Lepiej biegnij sie wysususzyc, bo sie jeszcze przeziebisz.
-Bede miala jutro mniej roboty, zaraz wrzuce je do automatu i ciach, po robocie!-podeszla do zadaszonej czesci  grilla. To specjalny projekt,ktory wykonal dla niej osobiscie. I szczerze mowiac, trafiony w dziesiatke, bo nawet przy tak paskudnej pogodzie, nadal mozna grillowac. -Wiem, ze jestes juz pewnie zmeczony, ale czy moglabym z toba o czyms porozmawiac?
Tomasz odwrocil sie do niej, spojrzal w jej sliczne oczy i przesunal pasmo wlosow, z ktorych kapala woda. Na jej ciele pojawila sie gesia skorka, poczula zimno.
-Zawsze, o kazdej porze dnia czy nocy - mozesz ze mna rozmawiac.
Nie wie dlaczego to zrobila, ale podeszla blizej i zblizyla swoje usta do ust Tomasza. Ten nie czekal na ponowne zaproszenie. Objal ja swymi silnymi ramionami...oblalo ja jego cieplo. Calowali sie dlugo i tak namietnie. Po chwili Tomasz wzial ja na rece a ona objela go za szyje...Co ja robie?-pomyslala.
Zastanawiala sie,czy zna droge do sypialni...Gdy nagle Tomasz postawil ja na werandzie i powiedzial
-A teraz biegnij sie wysuszyc, ubierz cieple ubranko , zaparz dla nas goracej kawy i naszykuj tego pysznego ciasta, zanim bedzeisz zalowac, ze mnie pocalowalas.A ja tu skocze....
-Wcale nie chcialam niczego zalowac.-powiedziala rozloszczona , ale pokornie poszla do domu, wziela szybki goracy prysznic. Ubrala sie cieplo i zaparzyla kawe. Wszystko zrobila, jak sobie zyczyl.
Wyszla na werande.
-Moze tez chcesz wziac goracy prysznic, a ja w tym czasie wrzuce twoje ubrania do suszarki. Dziesiec minut i beda suche. A chwilowo dostaniesz moj dlugi szlafrok i cieply koc. Co ty na to?
-Nie chcialbym naduzywac twojej goscinnosci-powiedzial zciszonym glosem.
-Nonsens. Ty w szczegolnosci zaslugujesz na pobyt tutaj. I dzis zapraszam do srodka.
Tomasz skorzystal z propozycji i wzial goracy prysznic. Zalozyl Szlafrok Julii i poczul sie troche glupio. Jakos nie pasowal do niego lososiowy.
Julia w tym czasie rozpalila w kominku, przygotowala wszystko o co prosil Tomasz i wlaczyla radio.
Gdy Tomasz ja odnalazl, powiedziala.
-Nie mam pojecia, jakiej muzyki sluchasz, wiec wybralam radio.
-W zasadzie slucham rocka, ale czasem w radiu leci fajna muza.
-Twoj ulubiony zespol?
-"Alter Bridge".A twoj? Czego ty sluchasz?
-W zasadzie slucham dziwactw-usmiechnela sie.-Moj ulubiony zespol  to "Coldplay".A tak ogolnie, to slucham od powaznej po jazz.-znow sie usmiechnela.-Nie, jazzu nie cierpie i zawsze zastanawia mnie, jacy ludzie sluchaja takiej muzyki.
-O i tu jestesmy tego samego zdania. Do jazzu mnie nie zmusisz....No chyba, ze mi dobrze zaplacisz. Wiesz, ze potrafie sie wylaczyc?
-Ej, tego mnie musisz nauczyc.
-Nie ma! To przejmuje sie razem z genami....
Przez dobra godzine rozmawiali o drobnostkach, rzeczach codziennych. Gdy nagle Julii przypomnialo sie, ze miala go prosic o rade i pomoc.
-Tomasz, tak milo mi sie z toba rozmawia, ze calkiem zapomnialam...
-Jestem tego samego zdania.Juz dawno nie rozmawialismy tak , no wiesz...
-Taak.Tomasz, pomyslalam sobie, ze moze pomoglbys mi...To znaczy, ja wiem, ze zajmujesz sie ogrodnictwem..ale z tego co zdazylam zauwazyc, potrafisz doslownie wszystko!
-No, nie przesadzajmy! Nie potrafie np. grac na pianinie- zaczeli sie smiac.
-Znalazlam male ale fajne mieszkanie w miasteczku....i
-Co? Nie chcesz juz tu mieszkac?  To po co robilem ten ogrod?
-Nie! Ja nie mam zamiaru sie przeprowadzac. Znalazlam to mieszkanie dla Alicji i jej matki.
-A, no to mnie uspokoilas...I co podoba im sie ten pomysl?
-Nie wiem, jeszcze im nie mowilam. Wiesz, okolica jest spokojna. W domu mieszkaja dwie rodziny z dziecmi, Alicja miala by przyjaciol. Zadnych lajz, zadnych pijakow...Czysto! A zaraz obok plac zabaw!
Chcialabym bys pomogl mi je urzadzic i troszke udoskonalic. Naturalnie zaplace za kazda godzine...-powiedziala cicho.
-Julia, obrazasz mnie! Naturalnie, ze ci pomoge!Jako przyjaciel i zrobie to za darmo!Ustalmy tylko kiedy i jak mozemy zaczynac.
-Och dziekuje ci Tomasz. Jestes naprawde cudownym przyjacielem.-chwycila go za reke i znow miala taka nieodparta chcec go pocalowac. Tomasz, wyczul to natychmiast.
-Chcialas jeszcze o czyms porozmawiac?
-Tak...-Julia spojrzla na dywan.-Bo widzisz, troche to glupie , ze akurat ciebie wybralam do takiej rozmowy... Nie wiem dlaczego, ale czuje, ze to wlasciwe.....
-Julia, wez nie obwijaj.Hallo!To ja twoj ogrodnik. Smialo wal!
-No dobra.Tylko blagam, bez glupich gadan i badz szczery.
-Dobrze. Moze moglibysmy wypic do tego lampke wina? Mysle, ze to moze byc dla mnie ciezki temat.
-Chyba masz racje.-szybko wstala pobiegla do kuchni a po chwili wrocila z butelka wina.






niedziela, 11 maja 2014

48.

Po chwili do rozmowy wlaczyli sie pozostali. Jednak tematem nie byl juz Rygielski, tylko kryminaly.
Julia nie wiedziala co myslec. Niewiedza polaczona ze strachem...co teraz zrobi?
Czy ma pojsc jutro na to spotkanie?
Kim jest ten cholerny Rygielski? A moze on nie ma nic wspolnego z tym gwalcicielem? Powinna komus powiedziec, ze ma z nim randke?
Tysiace pytan krazylo jej po glowie.
Gdy tak stala z zamyslenia wyrwaly ja krople deszczu. Cale szczescie deszcz pojawil sie dopiero pod wieczor.
-Trudno, ale nie ma co sie przejmowac.Wszystko pod kontrola!-krzyczala Julia.- Zapraszam wszystkich do domu. Zostalo jeszcze tyle ciasta....to ja zaparze kawy. Zaloze sie, ze wszyscy maja ochote.-usmiechnela sie cieplo i ruszyla w strone kuchni.
Kazdy lapal co sie tylko dalo, i biegl na werande.
-Julio, my to moze juz pojedziemy.-powiedziala Aniela.-Dzieciaki robia sie juz senne.
-Jestes pewna?
- Mysle, ze tak. Wyglada na to, ze dzis bedzie ulewa...Bezpieczniej wiec bedzie, gdy wyruszymy zaraz. Chlopcy, zbierajcie sie!-zawolala w strone dzieci.-A jesli chodzi o tego Rygielskiego, to ja tojeszcze raz dokladnie sprawdze. Najlepiej wpadnij do mnie w poniedzialek na posterunek. A od dzis nie zapominaj zamykac drzwi.
-Przyjecie bylo wspaniale!-powiedzial Stanislaw.-Nastepnym razem spotykamy sie u nas!
Po chwili pozegnal sie rowniez Sebastian z narzeczona. Pewnie zostaliby dluzej, niestety Sylwia ma jutro dyzur.
Nastepnie Florian z bliskimi i Zofia.
-Skowroneczku, widzimy sie w poniedzialek-powiedzial Florian.-Przyjecie pierwsza klasa a ogrod bajeczny.-odwrocil sie do Tomasza i dodal.-Wykonales tu istne arcydzielo. Felipe uwaza, ze powinienes przyjechac obejrzec nasz ogrod i troche w nim pomajstrowac.Co prawda jestem specjalista od dekoracji, ale niestety nie ogrodow... Daj znac, gdy bedziesz miec jakis wolny termin.
-O to wspaniale!-zawolala Julia i zlapala sie na tym, ze nie wie dlaczego tak sie z tego ucieszyla. Wszyscy spojrzeli w jej kierunku, a ona oblala sie rumiencem.
-Tak, oczywiscie. Zostawie moje namiary u Julii.
Kiedy Zofia zegnala sie z Tomaszem, Julia nie mogla sie oprzec i musiala sojrzec w ich strone.Tomasz trzymal Zosie za reke a ta szeptala mu cos do ucha. Po chwili smiali sie glosno a na koniec przytulili sie i Zosia pocalowala go w policzek.
Czy cos miedzy nimi zaiskrzylo?-pomyslala Julia.-A jesli nawet, to dlaczego by nie? Przeciez sama tak chciala.
W zasadzie byla zadowolona, ze wszyscy postanowili juz isc. Padala ze zmeczenia. Jedynie Norbert nie dal sie tak szybko wyprosic. Kiedy wreszcie zrozumial, ze bylo by lepiej juz isc...Julia odetchnela z ulga.
-Tomasz, mam cie podrzucic?-zapytal Norbert-widzialem, ze jestes bez auta.
-Nie, dzieki. Musze jeszcze wyczyscic grilla. Troche  mi to zajmie. Widzimy sie jutro.
-Wiesz, moge poczekac...
-Bedzie lepiej, jesli zostane sam.
-Tomasz, ty zaduzyles sie w niej po uszy! Ale sam mowiles, ze pojawil sie ten koles! Jest sens sie tak meczyc?
-Daj spokoj! Dla niej warte jest kazde cierpienie.Bedac obok niej, czlowiek czuje sie taki kompletny. Przy niej nawet powietrze ma cudowny zapach! Nie czules tego samego jeszcze do niedawna?
-Oj oj oj...ktos tu bedzie potrzebowal psychoanalityka!Ja jestem kretynem, zdradliwym smieciem nie zaslugujacym na zadna kobiete! Widzisz, do czego jestem zdolny mimo, ze ona mnie potrzebuje... 
-Czuje sie lepiej?
-Niestety nie.Nic juz nie daje rezultatow. Najgorsze jest to, ze ona nie chce bym przy niej byl dluzej niz godzine! Pogadaj z Julia, powiedz co czujesz...-przerwal poniewaz ku nim szla Julia.
-No jak tam chlopcy? Wszystko w porzadku?
-Wiedzialas, ze przy tobie nawet powietrze ma cudowny zapach?-zapytal Norbert.
Tomasz zmarszczyl czolo i juz mial cos powiedziec, gdy Julia z usmiechem powiedziala.
-Och Norbert, ty stary podrywaczu. Musze jednak przyznac, ze  masz coraz ladniejsze komplementy.
-Tym razem to nie ja wymyslilem. Przyjecie pierwsza klasa! Chetnie wkrecilbym sie na jeszcze jakies w najblizszym czasie.
-To moze urzadzisz jakies sam?-zapytala.
-O nie! U mnie to raczej nie mozliwe. No dobra, na mnie juz czas. Dziekuje raz jeszcze za zaproszenie.-podszedl blizej do Julii, przytulil ja i wciagnal glosno powietrze przez nos..-Faktycznie Tomaszu, pachnie cudownie.-odwrocil sie, pomachal reka na pozegnanie i  wsiadl do samochodu.
Kiedy zniknal z pola wdzenia, Julia odwrocila sie w jego kierunku i powiedziala.
-Dziekuje za twoja pomoc. I taki interesujacy komplement...
-Nie ma sprawy. Dla ciebie wszystko.
-Wiesz, nie musisz czyscic tego grilla...sama to zrobie.
-Pozwol mi dokonczyc co zaczolem. A potem sobie pojde.
-Nie! Nie musisz isc..-powiedziala szybko.-Nie o to mi chodzilo.Tylko, ze tyle juz dzisiaj zrobiles....Zaraz wracam.-usmiechnela sie i poszla w kierunku domu.
W kuchni krzatala sie Weronika a przy stole nad kolorowanka przysypiala Alicja.
-Weroniko, zostaw wszystko ja to dokoncze. Dzis juz duzo mi pomoglas. Zajmij sie lepiej Alicja. Mysle, ze czujesz sie juz na tyle dobrze, by mogla spac z toba?
-Dziekuje ci Julio. To byl naprawde bardzo mily dzien.
-A jak sie czujesz? Czy bylo to dla ciebie ...no wiesz? Czy czulas ogromna potrzebe...
-Szczerze mowiac, to na poczatku nie.Wszystko bylo super. Ale po jakims czasie, kiedy widzialam, jak wszyscy podnosza co chwila jakis toast...wtedy poczulam wscieklosc! Pomyslalam, ze chcialabym byc taka, jak wy...Tzn. wiesz, umiec utrzymac kontrole!A ja niestety juz nigdy nie bede miala takiej mozliwosci! Alkoholik nie moze...
-Wera, jestem z ciebie bardzo dumna! Dalas rade! Pokazalas, ze potrafisz byc silna!
-To twoja zasluga Julio.Pokazalas mi cudowny swiat...pokazalas inne zycie! I Alicja jest taka szczesliwa!Dopiero teraz to dostrzegam...
-Widzialam, ze dlugo rozmawials z Zofia.
-Tak, rozmawialysmy o mozliwosciach, jakie stoja przede mna. Mysle, ze wykorzystam kilka z nich! Masz cudowna przyjaciolke! Chyba czas polozyc ksiezniczke! -spojrzaly w kierunku dziewczynki,ktora zasnela z glowa na kolorowance.
-O  tak to chyba bardzo dobry pomysl. Dziekuje Weroniko!
Julia podeszla do Alcji i pocalowala ja w czolo. -Spij slodko nasza ksiezniczko. Kiedys bedzie z niej znakomita modelka. Widzialas, jak profesjonalnie podeszla dzis do zadania?
-Nie mialam pojecia, ze jest taka odwazna! Czas chyba, bym lepiej poznala swoje dziecko.
-Tak Weroniko, to chyba najpieknejsze co mozesz zrobic. Dobranoc.

sobota, 10 maja 2014

47.

Chociaz od czasu do czasu, slonko przeslanialy ciemne obloki, wszyscy mieli nadzieje, ze deszcz nie zakloci dzisiejszego  przyjecia. Wszysy wygladali na zadowolonych. Kazdy znajdowal chwilke by wymienic chociazby jedno zdanie z wszystkimi tu obecnymi.
Bylo sympatycznie i tak jakos rodzinnie, pomyslala Julia. Role przyjeciowego klauna, odgrywal  Norbert. I nie wiedzac dlaczego, ale z kazdego powiedzianego przez niego zartu, goscie pekali ze smiechu.
Podobalo jej sie, ze Norbert potrafi byc zabawny nie naduzywajac alkoholu. Szkoda, ze zawalil wszystko tym swoim ostatnim wyskokiem.
Troszke niepokoilo ja rozdraznienie Weroniki. Widziala, jak walczy z checia napicia sie. "Czy aby dobrze zrobilam, kazac jej dzisiaj tu byc?"-zastanawiala sie Julia.
-Dobrze pani zrobila,zapraszajac Muszynska.-powiedziala ni z tad ni z owad pani Barbara.-Dzis moze sie sprawdzic, czy jest gotowa na kolejny krok.
Julia zapytala-Powiedzialam to glosno?
-Nie, a co? Tez pani o tym myslala? Ja poprostu zauwazylam, jaka jest pani zmartwiona. A po drugie, tam w kawiarence mam kontakt z niejednym alkoholikiem. Dostrzegam rozne rzeczy.
-Po pierwsze szybko powiem,niech mi pani mowi na ty!Jestem poprostu Julia.
-Dobrze ale tylko wtedy, gdy ty bedziesz do mnie mowic Barbara, ok?
-Dobrze.A ja  widze, jak sie meczy....i nie wiem czy to byl dobry pomysl?
-Pomysl byl dobry, teraz wszystko zalezy od niej.
-Skoro juz sobie tutaj tak gawedzimy, moge o cos zapytac?
-No alez oczywiscie.
-Bo widzisz, mowilam ci o tym Piotrze, ktory twierdzi, ze jest siostrzencem Mullerow. Ale dziwne jest to, ze on nazywa siebie Rygielski!
-Rygielski, Rygielski. Poczekaj, to nazwisko cos mi mowi. Ale siostrzeniec Mullerow, to na sto procent Piotr Muller. A wiem to na sto procent, bo ojcem Piotra byl maz mojej przyjaciolki.
Julia otworzyla ze zdziwienia usta.
-Och nie! To jakies zagmatwane....
-Tak, nie brzmi zbyt dobrze. Maz mojej przyjaciolki mial romans z  jej rodzona siostra. Mozesz sobie wyobrazic ile przecierpiala biedulka. Nie chce bronic Mullera, ale wiekszosc winy miala tu ta pschicznie chora kobieta. Nie mogla zniesc, ze siostrze tak dobrze sie powoodzi. Dobra praca, piekny dom kochajacy maz. Brakowalo tylko dziecka. Niestety ona nie mogla ich miec. Po jakiejs gali, Muller wrocil do domu wstawiony na maksa. Mullerowa byla w sanatorium, ciagle miala nadzieje, ze jakos uda jej sie zajsc w ciaze i wydawala majatelk na swoje zdrowie.A ta lajdaczka, wlazla Mullerowi do lozka.
-To straszne.
-Ale poczekaj,Albercie-krzyknela w strone meza, krory natychmiast sie odwrocil w jej strone.-Albercie chodz tu prosze na momencik.
-Jesli takie piekne panie prosza, nie moglbym odmowic.Panstwo wybacza-uklonil sie nisko w kierunku Floriana i jego rodzicow.
-Tak moja gwiazdo?-zapytal calujac dlon Barbary.
-Pamietasz moze takie nazwisko, Rygielski?
-Rygielski? Nie byl to ten nieprzyjemny ogrodnik Mullerow?
-Ach wlasnie! Och Albercie i wlasnie dlatego nasze malzenstwo jest takie cudowne! Dziekuje. Tylko to chcialysmy wiedziec.
-A co z nim? Wyszedl juz na wolnosc?
-Na wolnosc?-zdziwila sie Julia.
-No bo widzi pani...
-Poprostu Julia!
-Wiec Julio, ten czlowiek to straszna bestia! Mullerowie mieli niesamowite nieprzyjemnosci. Okazalo sie, ze ten czlowiek to gwalciciel. Zgwalcil kilka nastolatek, nawet jedna w naszym miasteczku. Dziecko dostalo takiej traumy, ze rodzice musieli umiescic ja w zalkadzie psychiatrycznym. Ale po co komu mowic w taki piekny dzien o takim diable?-zdziwil sie Albert.
-Bo Julia mowi, ze wnuk Mullerow Piotr jest w miescie i przedstawia sie jako Rygielski.
-No co ty opowiadasz? Przeciez oni dali mu nazwisko Muller! Julio, trzymaj sie najlepiej z dala od tego typa...
-Oj az taki zly nie jestem-usmiechnal sie Norbet i podszedl blizej.- Slyszalem jak padlo moje imie "Diabel", wiec przyszedlem.
-Teraz nie czas na zarty. Powiedz czy ty chodziles do klasy z Piotrem Mullerem? -zapytala Barbara.
-Ja nie, ale moja siostra. A o co chodzi, jesli mozna spytac?
-Tu cos smierdzi. Musimy miec oczy otwarte. -powiedziala zlowieszczo Barbara.
-Och tylko nie robmy tu kryminalu-dodal Albert.
-Kryminaly?-na horyzoncie  pojawila sie radosna Zofia- Ja jestem specjalista od kryminalow! A o jaki chodzi?





piątek, 9 maja 2014

46.

Pierwsza pojawila sie Zofia.
-Julio,kochanie! Wybacz za spoznienie i ze nic a nic ci nie pomoglam w przygotowaniach twojego przyjecia. Ale mam teraz taka ciezka sprawe,facet smierdzi od klamstw na odleglosc...Nie wiem po co sie tego dziadostwa podjelam...mowie ci, koszmar.
-Nic nie szkodzi Zosiu. Mialam tu wystarczajaco duzo pomocnych rak. Pozwol, ze ci kogos przedstawie...-odwrocila sie i skinela na Weronike. -To jest mama Alicji, Weronika.
-Milo mi cie poznac. A gdzie nasza mala ksiezniczka?-zapytala.
-Tu jestem!-zapiszczala Ala i zlapala Zosie od tylu.
-Witaj ksiezniczko. Jesli masz momencik to prosilabym  cie  bys pomogla mi przyniesc pare rzeczy z auta?
-Jasne.-powiedziala Ala i pobiegla do samochodu.
-Wiesz, przywiozlam ci cos fajnego.-Zofia otworzyla bagaznik i wyjela wielki wiklinowy kosz.-To wszystko jest dla ciebie.
Czego tam nie bylo. Przesliczne sukienki, sliczny granatowy plaszczyk i dopasowane do sukienek torebeczki.Spinki, gumki do wlosow, kokardy opaski. Pluszowe zwierzaki, kolorowanki i  tablet.
-Och jejuniu, jakie to wszystko piekne! A co to jest? -Alicja wskazala na tablet.
-Tu mozesz sobie troche pograc, a i mamusia moze tu szukac informacji. Mysle, ze wam sie przyda.
-Dziekuje.-powiezdziala Ala i zawolala -Mamusiu zobacz co dostalam.
-Oj nie trzeba bylo. To wszystko takie drogie.....-Wera spojrzala na metki ubranek i myslala, ze dostanie zawalu.
-Matko, prosze nie gniewaj sie! Te metki zostawilam, poniewaz nie wiedzialam czy ubranka beda pasowac i w razie czego mozemy wymienic. Moje butiki sa do takich detali bardzo przywiazani.-usmiechnela sie przepraszajaco.
-To ja zaraz to przymierze.-powiedziala ala i juz miala pobiec do domu, wtedy Wera powiedziala nagle -Poczekaj, chyba bedzie lepiej jesli ci pomoge.
-I obiecaj, ze pokazesz sie nam w tych pasujacych strojach! To bedzie takie nasze grillowe Show!-powiedziala Julia.
Pozniej przyjechal Florian z rodzicami i Felipe. Rodzice byli pod wrazeniem. Szczerze mowiac najwieksze wrazenie robil przepiekny ogrod. Tam zainwestowala niesamowita ilosc pieniedzy, patrzac na te wszystkie kwiaty! Ale bylo warto!
Nastepnie pojawila sie pani Barbara z mezem Albertem, bankowcem na emeryturze. Rownoczesnie z nimi Sebastian z narzeczona Sylwia, swiezo upieczona pielegniarka.
Aniele z rodzina bylo slychac, jeszcze przed podjazdem. W samochodzie szumialo jak w ulu.Julia zastanawiala sie, czy Aniela przypadkiem nie miala racji, i czy przypadkiem zaraz jej piekny ogrod nie zniknkie z powierzchni ziemi?!  W sklad rodziny wchodzili bowiem synowie-sztuk- czrey.Andrzej, Adam, Adrian i Arek. Oraz maz Stanislaw-sztuk- jedna!
-Julio, ja nie wiem czy to byl dobry pomysl?- Aniela od progu starala sie wytlumaczyc.
-Alez to byl najlepszy pomysl.-A patrzyac na tych inteligentnych mlodych mezczyzn szybko wycofala zle mysli.
Chlopcy wcale nie byli tacy niegrzeczni. Najstarszy syn mial pietnascie lat i pokazal , jak pieknie potrafi zajac sie bracmi. A ci starali sie pokazac, ze rodzice moga byc z nich naprawde dumni.Zaden nie jeczal, ciagle wymyslali sobie jakies zajecie, a co najfajniejsze- czuli sie jak u siebie.Widac bylo bardzo dobre wychowanie! Maz Anieli to jej zupelne przeciwienstwo. Bardzo spokojny, wazacy slowa. Jest nauczycielem jezyka angielskiego w liceum.I niesamowicie szybko nawiazuje kontakty z ludzmi.
Norbert przyszedl rzeczywiscie sam. Julia odetchnela z ulga.
-Witam panstwa serdecznie. Co za niespodzianka, same znajome twarze...A ja w zasadzie liczylem, ze spotkam tu kogos komu moglbym pokazac sie z tej lepszej strony....
-A masz taka?- zapytala Sylwia, a wszyscy wybuchneli smiechem.
Kiedy Alicja rozpoczela swoj pokaz mody, na posiadlosc wjechal Tomasz.
Po przyrzadzeniu wszystkiego, pojechal do domu sie odswiezyc. Wygladal bajecznie.
Kobiety automatycznie spojrzaly w jego strone.
-Widze panowie, ze bedziemy mieli tu ciezka konkurencje.-powiedzial rozbawiony Stanislaw.
-Nie ma obawy, drogi przyjacielu.-Tomasz wyciagnal dlon  do przywitania.-Moje serce zarezerwowane jest tylko dla jednej damy! Wszystkie inne sa bezpieczne.-znow slychac bylo gromki smiech.
Dogladajac grilla, Tomasz co chwila znajdowal sie w towarzystwie Zofii. Praktycznie ani razu nie podszegl do Julii. Dlaczego o tym mysli? Dlaczego znow pojawilo sie u niej uczucie zazdrosci?
Zosia bawila sie szampansko.

środa, 7 maja 2014

45.

Przy sniadaniu ustalono, kto bedzie sie czym zajmowal.
Nawet psiaki i Guziczek dostali zajecie, a mianowicie - nie wchodzic pod nogi, a jak to tylko mozliwe, udawac piekne pomniki.
Alicja miala dopilnowac, by zwierzeta wykonaly zadanie i nie krecily sie tam, gdzie raczej moglyby wywolac stresowe sytuacje.
Weronika miala sie zajac zastawa  i obrusami, a Julia miala jechac do miasta po zamowione na dzis miesko i kielbasy. Przy okazji miala kupic Weronice stanik, bo jej stary brzydko wygladal i nie dal sie w calosci ukryc pod sukienka.
Tomasz objecal Julii, ze tez chetnie pomoze i zajmie sie grillem. Byla mu wdzieczna, poniewaz chciala by tej roli nie przejal dzis Florian. Zbyt dlugo byl bez Felipe, poprostu nie mogla  ich dzis rozdzielac.
-Hej, widze ze juz sa goscie- spojrzal na Weronike i usmiechnal sie.
-Przeciez to moja mama- zapiszczala radosnie Alicja.
-No cos ty! Czy dzis w nocy byla tu wrozka i zamienila ja w ksiezniczke?
Alicja byla rozbawiona a Weronika oblala sie rumiencem.
-A tak na serio, to dobrze wygladasz. -powiedzial Tomasz i podszedl do Julii.-No i jak tam, moja piekna sasiadko? Wszysko dopiete na ostatni guzik?
-Mysle, ze tak. Zaraz pojade po miesko. Ach Tomasz, czy przyniosles rachunek?
-No cos ty! Dzis jest grill, kto by sie rachunkami zajmowal? Przynioose na drugi tydzien.
Tomasz odwrocil sie i juz mial odejsc.
-Tomasz- Julia chwycila go za rece i spojrzala w oczy.-Wykonales tu niesamowity kawal pieknej roboty! Dziekuje! Mysle, ze powinnienes dac mi pare twoich wizytowek a ja rozprowadze je w mijej czytelni. Co ty na to?
-To bardzo mile z twojej strony. To ja ci dziekuje. I powiem szczerze, szkoda, ze juz skonczylem...przynajmiej dziennie mialem pyszny cieply posilek.-zaczeli sie smiac. Ale Julia dokladnie wiedziala co chcial przez to powiedziec.
-Wiesz mam jeszcze jedno pytanko.Nie wiesz przypadkiem czy Norbert przyjdzie sam?
-Uhuhu, ktos tu teskni za Norbim?
-Oh nie badz dziecko!!!-skrzywila sie Julia.-Poprostu idiotka dalam mu zaproszenie z osoba towarzyszaca...a jak przylezie z ta fladra Agnieszka?
-To powiemy, ze impreza zostala odwolana...Nie, nie masz co pekac kobieto! Z Agnieszka to juz zamkniety temat. Poza tym ta mala znalazla sobie juz innego sponsora. Siedzi z jakims bankowcem.
-No mozna i tak.-powiedziala Julia z ulga w glosie.
Jadac do miasteczka zastanawiala sie czy wszyscy przyjda. I czy pani Barbarze uda sie przynajmiej na godzinke postwaic kogos za barem.
Gdy zalatwila wszystkie swoje sprawy, weszla do kawiarenki.
-Dzien dobry pani Barbaro.
-Witam pani Julio.-jak zwykle  przywitala sie cieplo.
-I?
-No udlo sie cudownie, bo dzis syn z synowa wrocil i zastapia mnie bez problemu. Troche sie balam, ze im sie nie uda na czas, apotem, ze beda zmeczeni po podrozy...
Poprosilabym corke, ale jej maz chory.
-No to widzimy sie o szesnastej.
-Tak, i badzo sie ciesze. Wieki cale nie bylam w tym domu....-zamyslila sie przez chwile a zaraz potem dodala.-zobacze ile sie znmienilo.
-Ach, jeszcze cos. Czy Piotr Rygielski to siostrzeniec pani przyjaciolki?
-Rygielski?-powtorzyla zdziwiona. -Piotr tak, ale nie Rygielski.
-Nie Rygielski?Jest pani pewna?
-Oczywiscie. Chlopak nazywal sie Muller, ale to skomplikowana sprawa. Opowiem ci kiedys przy kawie. Chyba, ze chcesz teraz jeszcze cos wiedziec? A, gdzie slyszalas o Rygielskim?
-Poniewaz on mieszka na wzgorzach...-powiedziala Julia.
-Kto, Piotr? Czyzby wrocil z Norwegii?
-Chyba wrocil, bo kreci sie przy moim domu odkad sie wprowadzilam.
-Dziwne.-Barbara rozmyslala jeszcze przez chwile
-To pogadamy moze na grillu, teraz musze juz leciec.
-Prosze poczekac, a co mam przyniesc?
-Meza i dobra pogode!-krzyknela Julia.



44.

Usiadly na werandzie z tylu domu.Z kazdej strony werandy piely sie piekne roze. Tomasz zrobil tu naprawde wielkie dzielo. Widok z werandy czy tarasu na gorze byl poprostu oszalamiajacy. Z jednej strony basenu stala przepiekna wierzba placzaca, prawie tak samo piekna, jak na placu z tylu kawiarenki pani Barbary.Pod nia znalazl sie owalny zestaw wypoczynkowy z technorattanu. Po drugiej stronie staly wielkie palmy i dumne azalie. Obok poustawiane byly lezaki. Calosc oswietlaly lampy solarne.
Julia przygotowala latte.
-No i poradzilas sobie z nadmiarem owlosienia?
Wera usmiechnela sie tylko.
-Myslisz, ze powinnam byc jutro z wami? Nie wiem czy pasuje do takiego swiata.
-A jaki to jest swiat, twoim zdaniem?-zapytala Julia.
-No wiesz...bogatych.
-Ja tego tak nie widze. Mysle, ze teraz wiesz czego chcesz. Mysle, ze zrozumialas co jest dla ciebie najwazniejsze. Kto jest dla ciebie najwazniejszy. Wiesz, rozmawialam z moja przyjaciolka. Gdybys chciala, pomogla by ci znalezc szkole. Ona jest adwokatka, zalatwilaby ci jakies dofinansowanie, a jak sobie ze wszystkim poradzisz, to rano moglabys gdzies pracowac. Alicja sie nie przejmuj, poslalybysmy ja do przedszkola.
-Pewnie, ze bym chciala. Ale nie wiem, cz ysobie poradze?
-Na ile bede ci mogla pomoc, zrobie to . Tylko musisz, wykazac checi i sile.
-Ja na prawde nie wiem, jak mam ci za wszystko dziekowac?
-Wystarczy, ze zaczniesz sie nalezycie zajmowac twoja cudowna corka! Dobrze?
-Wiesz, ja nie chce sie usprawiedliwiac, ale ,oje zycie bylo zawsze pod gorke. Moja matka zostawila mnie w jakies knajpie. Mialam wtedy zaledwie osiem miesiecy. Wyszla z jakims gosciem i nigdy nie wrocila. A ja bylm posylana z domu dziecka do rodziny zastepczej, a potem znow do domu dziecka. Bylam buntowniczka. Nikt nie chcial mnie na stale. Potem poznalam Adriana. Zly byl  z niego czlowiek. To on przyzwyczail mnie do narkotykow, przy nim wypilam hektolitry wody! A co za tym idzie...przestajesz myslec trzezwo. Robisz rzeczy na ktore nie masz wplywu. Tak wlasnie spotykalam roznych typow...-z jej oczu poplynely lzy.-Kiedy zamkneli Adriana w wiezieniu za kradziez i pobicia, nie wiedzialam co ze soba zrobic. Kiedys upilam sie do nieprzytomnosci , a kiedy zamykali knajpe, wyrzucili mnie na ulice. Paru szczeniakow obserwowalo mnie juz od kiedy weszlam do knajpy a potem wykorzystali szanse, ze bylam sama chcieli mnie zgwalcic....I wtedy pojawil sie Krzysztof. Wracal wlasnie z przyjaciolmi z jakies dyskoteki. Widzieli co sie dzialo i zareagowali. Krzysztof zakochal sie we mnie. A ja staralam sie go tez kochac...Wiem, to brzmi okrutnie...
Lzy plynely jej po policzkach.Julia podeszla blizej i przytulila ja mocno.
-Jesli nie chcesz , nie musisz dalej mowic.
-Chce...chce to dokonczyc...Przy Krzysiu probowalam sie pozbierac. Niestety moj nalog byl silniejszy. Wzielismy slub, myslalam ze to doda mi sil. On byl taki dobry dla mnie. Pracowal, dbal o dom. Dbal o mnie. Potem zaszlam w ciaze i znow zaczelam pic. Poronilam. Podjelam sie terapii i jedyne z czego sie wyleczylam to narkotyki. Pozniej znow zaszlam w ciaze i urodzilam Alicje.
Niestety, alkohol byl dla mnie wazniejszy niz wszystko inne. Krzystof nie wytrzymal. Odszedl. Myslalam, ze zabierze Alicje ze soba. Byli nie rozlaczni. Nie chcialam jej .....-rozplakala sie. Szlochajac ciagnela dalej.-Bylo mi tak obojetne co sie z nami stanie. Na szczescie mam w bloku taka fajna sasiadke, ona dogladala Alicji. Kiedy opieka zabrala Alicje do domu dziecka postanowilam znow sprobowac i znow udalam sie na terapie. Nawet cos tam pomoglo.Po pol roku moglam odzyskac Alicje. Mialam poprostu szczescie, bo zlikwidowano jeden z domow dziecka i nie mieli zbyt duzo miejsca. Staram sie jak moge, ale czesto zapominam, ze mam dziecko.
Teraz kiedy widze na trzezwo, jaka Alicja jest z toba szczesliwa chce znow byc trzezwa...Chce sprobowac normalnie zyc.
-A ja ci w tym pomoge. Najlepiej bedzie jesli zaczniemy od spotkan grupowych.Dobierzemy tak dni, zebym mogla jezdzic z toba. A nade wszystko, musimy zabrac was z tej brudnej kamienicy.
Ale damy rade! Zobaczysz.
-Dziekuje Julio.Jestes pierwsza osoba z ktora moglam tak normalnie pogadac....nawet nie mam przyjaciol.
-Teraz juz masz!
Pozniej rozmawialy juz tylko o milych sprawach. Julia nakrecila Weronice wlosy na loki i dopiero o drugiej poszly spac.
Dzis znow powrocily koszmary.


43.

Kiedy Alicja siedziala w wannie, Julia zaniosla kolacje do pokoju Weroniki.
-Hej, i jak sie czujesz?
-Och Julio. Czuje sie wspaniale. Te zastrzyki byly co prawda bolesne, bo pupa boli mnie niemilosiernie, ale niesamowicie skuteczne. Mysle, ze jutro moglabym juz jechac do domu.
-A ja mysle, ze jutro jest grillowe przyjecie, a wy jestescie goscmi numer jeden. Wiec nie ma co gadac.Zastanawialam sie, czy cos t tych ubran ci pasuje, bo jesli nie, to jutro rano mozemy szybko skoczyc do sklepu. Chcialabym, zebys czula sie dobrze.
-Wszystko jest takie sliczne i delikatne. I przyznam sie,ze wszystko zmierzylam.-wstal z lozka i podeszla do rowniutko poukladanych ubran.- Wybralam ten dres i te sliczna niebieska sukienke i moze wezme jeszcze ten sweterek?
-Weroniko, pasuje ci wszystko?-zapytala-Wiec zatrzymaj wszystko. Jesli masz sile i checi, to moze zrobimy tak.....szybko zajme sie Alicja. Bierze wlasnie kapiel.
-Wiem, slyszalam jak spiewa.-rozesmiala sie Weronika a Julia wiedziala o czym mowa, poniewaz spiew Alicji przypominal zawsze wycie wilkow do ksiezyca.
-Tak ....talentu do spiewania, to nie ma ten nasz Aniolek. A wiec, jak przygotuje Alusie, ty sie wykapiesz, potem moge nakrecic ci wlosy i pomalujemy sobie paznokcie. Co ty na to? Bedziemy mialy troche czasu, zeby sobie pogadac.
-Dobrze, brzmi niezle.
-No to lece. -Julia wstala i juz miala wyjsc, gdy nagle Weronika zapytala.
-Moglabys pozyczyc mi zyletke?
Ciarki przebiegly Julii po plecach.Odwrocila sie zdziwiona i dziwnie blada.
-Nie masz sie o co martwic!-zawolala usmiechnieta Wera widzac przerazona Julie.- Chialabym tylko sie ogolic tu i  tam. Troche zaroslam- zachichotala.-Wygladam jak zona Yeti. Nie chcialam sie ciac.-znow sie usmiechnela.
-O to dobrze! A ja juz myslalam-powiedziala szczerze Julia. -No wiec jak do golenia, to zaraz przyniose.
Czysciutka i pachnaca Alicja siedziala przy stole jedzac ostatnia parowke.
-Pamietasz, wczoraj w sklepie tulilas pluszowa pande. Bylo tyle pluszowych zwierzaczkow,Dlaczego panda?-zapytala Julia.
-Bo pandy sa takie sliczne! Maja takie wielkie sliczne glowy.I sa takie wyjatkowe!
 -zapiszczala Ala-dlaczego pytasz?
Julia podala dziewczynce wielki pakunek.- Dlatego.-powiedziala Julia.
Kiedy Alicja wyjela wielka pluszowa pande, krzyknela -Jejuniu!!!! Pandzia Lenka!!!!!Och Julio!!!!Dziekuje, dziekuje, dziekuje!Zawsze o takiej marzylam!Kiedys Piotrus czytal mi o pandach i mial takie gazetki o pandzi Lence....
-A wlasnie kiedys mialam zapytac, kto to jest Piotrus?
-Piotrus to byl moj najjedyniejszy przyjaciel. Mieszkal w moim bloku, wiesz.Zawsze sie razem bawilismy. Ale jego tatus byl bardzo zly. Ciagle bil Piotrusia i jego mamusie. I kiedys ten brzydki pan zrzucil mamusie od Piotrusia ze schodow.A potem Piotrus powiedzial, ze  jego mama nie moze wiecej mowic i chodzic.-Oczy Alicji napelnily sie lzami.-Po tate przyszli policjanci. Pamietam jak Piotrus plakal, ze nie moze byc z mamusia. Potem zapukal do drzwi i powiedzial zebym zajela sie Guziczkiem. I wtedy przyszla taka duza pani, zlapala go za reke i zaczela szarpac.
Ja zapytalam, gdzie go ona chce zabrac? A ona , ze tam gdzie i ja niedlugo bede.
Pamietam tez, jak Piotrus krzyczal -"Odnajde cie !Odnajde cie". Ale juz wiecej go nie widzialam.
Mama mowi, ze jest w takim domu dla dzieci. Ja tez troche tam bylam. To takie brzydkie miejsce.
Zeszla ze stolka i usiadla Julii na kolana.
-Nie chce do tego miejsca.-powiedziala i zaczela szlochac.
-Nigdy na to nie pozwole! A w poniedzialek zajmiemy sie waszym mieszkaniem. Twoja mamusia juz  nie ma grypy.Czuje sie bardzo dobrze. Teraz musimy ja tylko zmobilizowac do pracy nad soba i zeby
wiecej nie wrocila do starych nawykow.
Wziela Alicje na rece i zaniosla do swojej sypialni.
-No a teraz czas spac.-przykryla dziewczynke koldra i usiadla obok, by przeczytac jej kilka stron opowiadania o "Alicji z krainy czarow." Mala zasnela bardzo szybko. Julia pocalowala Alicje w czolo i spojrzala na nocny stoliczek.Wziela do reki ramke ze zdjeciem swojego zmarlego meza i cichutko powiedziala- Och, ile bym dala Marcelu, zeby to byla nasza coreczka! Nie pozostawiles nic po sobie procz wspomnien moj ukochany! Tak mi cie ciagle brak. I sama nie wiem, jak ma wygladac moje zycie. Czy mam prawo znow kogos kochac? Gdybys tylko mogl mi odpowiedziec! Gdybys mogl wskazac mi droge ktora mam isc....

42.

-Dzien dobry Julio.-powiedzial tak czule, a ona najchetniej od razu wskoczylaby mu w ramiona.Spojrzal na Alicje zdziwiony.- Nie wiedzialem, ze masz corke...
-Witaj Piotrze. Nie, nie mam corki.To jest moja przyjaciolka Alicja, odwiedzila mnie wraz ze swoja mamusia. Prawda?-zerknela na Ale, a ta pokiwala twierdzaco glowa. -Maja male wakacje.I umilaja mi czas.
-A to dobrze.-powiedzial Piotr z dziwna ulga.-Tzn. dobrze, ze umilaja ci czas, nie ze to nie jest twoja corka....bo normalnie to byloby nic dziwnego, gdyby nia byla....-Piotr nagle zachowywal sie jakos dziwnie.
Julia popatrzyla na niego zdziwiona i nie do konca wiedziala o co mu tak naprawde chodzi.
-A wiesz, ze dobrze ze cie spotkalysmy....bo ja chcialam cie zaprosic na przyjecie grillowe w sobote.-wygrzebala z plecaka koperte z zaproszeniem i podala mu.
-Oj, to bardzo mile. Ale niestety nie moge przyjsc.-powiedzial nie patrzac jej w oczy.-Mam pare spraw do zalatwienia i niestety musze wyjechac.
-Szkoda. W sumie najbardziej cieszylam sie z twojej obecnosci.
-Przykro mi, ze cie zasmucilem.
-No trudno, moze uda ci sie innym razem. Wiesz chcialam zrobic takie powitalne przyjecie. Zaprosilam pare osob z miasteczka i moich najblizszych przyjaciol. Bedzie wesolo.
Piotr nie wiedzial co powiedziec. Podszedl tylko troche blizej i dotknal dlonia jej wlosow.
Ciarki przelecialy  jej po karku.
-Chialbym byc, naprawde...ale nie moge. Jednak jesli chcesz przyjade w niedziele wieczorem. Mozemy pojsc na spacer, albo zabiore cie do mnie i cos dla ciebie ugotuje? Wiesz, jestem znakomitym kucharzem.-usmiechnal sie.
-To brzmi dobrze. Wiec do niedzieli.
-Moge ci zadac prywatne pytanie?-spojrzal jej gleboko w oczy.
-Oczywiscie, pytaj.
-Czy ten Tomasz...czy wy jestescie razem? Albo macie zamiar?...albo...-w tym momencie Julia przerwala i powiedziala.
-Gdybym z kims byla, pozwolilabym ci dotykac mich wlosow?-usmiechnela sie a on pocalowal ja w usta. To bylo takie przyjemne, juz miala odwzajemnic ten pocalunek, gdy nagle poczula na sobie czyjs wzrok i szybko odsunela sie od Piotra.
To Alicja przygladala jej sie ze zmarszczonym czolem.
Piotr tez to zauwazyl. Raz jeszcze podszedl do Juli, podal jej dlon i powiedzial.
-To do niedzieli. Dziewietnasta moze byc?
-Tak. To do widzenia.
-Do widzenia.I zycze udanego grilla!-odwrocil sie i pobiegl dalej. Na Alicje wiecej nie spojrzal.
-Nie lubie go!-powiedziala dziewczynka gdy ruszyly dalej.-Nie jest taki mily jak Tomasz.I nie pozegnal sie ze mna.-dodala smutno.
-Myslisz, ze nie jest mily?-zapytala Julia.
-Mysle, ze Tomast jest mily.I lubi dzieci!I ze Tomasz cie bardzo kocha i bedzie mu smutno....i ciesze sie, ze ten nie bedzie na gliru-powiedziala zakladajac rece.
-Na grillu.-poprawila ja Julia.-Piotr tez pewnie lubi dzieci. Daj mu szanse. Poznasz go blizej, to jeszcze bedziesz mowic inaczej. Powiem ci w tajemnicy, ze on mi sie strasznie podoba.
-Och nie! -krzyknela Alicja.-A mnie sie tam podoba Tomasz.-obie wybuchnely smiechem. Ale gdzies w glebi, Julia zadala sobie pytanie, co jest jak mala ma racje i Piotr na prawde nie lubi dzieci?

wtorek, 6 maja 2014

41.

O jedenastej pojawil sie Tomasz.
-Wybacz, ze dzis tak pozno, ale czekalem na te zamowione kafelki i cholera jasna, nie uwierzysz. Zamowlil nie te! Pojecie ludzkie przechodzi. Co to za firma? Ja sie pytam!
-No pieknie i co teraz?-zapytala Julia zatroskana.
-Na szczescie masz mnie!Co nie? Wiesz ma sie troche kontaktow, telefon  tu , telefon tam i zalatwione.
A jak  sie czuje mamusia?-zapytal ni z tad ni zowad Alicje siedzaca z ksiazka w reku obok Julii.
-Dziekuje, dobrze. Juz nie ma goraczki i znow ma apetyt. -usmiechnela sie przechylajac glowke, kryjac sie w cieniu Tomasza przed razacym sloncem.
-A to dobrze. Dzwonil Norbert?-zwrocil sie do Julii.
-Nie. A co? Mial dzwonic?-udala zdziwienie.
-No to jak nie zadzwonil, to zaraz tu bedzie...
-No tylko mam nadzieje, ze trzezwy? Nie chcialabym cyrku przy dziecku. -powiedziala Julia, zarzucajac opadajace loki.
-O!a ja lubie cyrk!-zawolala Alicja. Wszyscy wybuchneli smiechem, a chwile potem na werandzie stal Norbert z bukietem kwiatow.
-Julio, prosze o wybaczenie. Jestem totalnym kretynem. Bardzo, bardzo, bardzo prosze cie o wybaczenie i surowy wymiar kary.
-Szkoda, ze nie ma tu Zosi.Juz ona by ci pokazala surowy wymiar sprawiedliwosci! Ale ze ja , to ja...laskawie ci wybaczam.A jako kare -zabraniam ci przychodzic na moje grillowe przyjecie.
-Czy to aby nie za surowa kara?-zapytal Tomasz przechodzacy obok z taczka.
-No nie wiem? -usmiechnela sie Julia. -A tak przy okazji, mozesz dac zaproszenie Sebastianowi?
Idz kochanie i przynies te zielona koperte co lezy na stoliku przy telefonie.-zwrocila sie do Alicji. Mala natychmiast wykonala zadanie. -Dziekuje. A teraz wybacz mi Norbert, ale mam troche roboty i jesli obiecasz, ze bedziesz grzeczny mozesz zaprosic jakas panne i przyjsc.
-Ale z ciebie mieczak! -rzucil w jej kierunku spocony po pas Tomasz wracajacy z pusta taczka.
-Nie wtracaj sie koles- powiedzial Norbert szczerzac zeby.- Pani powiedzial, ze moge przyjsc to przyjde!
A teraz klaniam sie nisko i znikam, nim pani zmieni zdanie! Zegnam.
-Do widzenia i szkoda, ze nie przyniosl pan cyrku.-powiedziala Ala, a Julia zrobila sie czerwona jak cegla. Norbert spojzal spode lba.
Kiedy wyszedl, wrocily do czytania "Alicji w krainie czarow". Pozniej przebraly sie, zapiely psy na smycze i poszly na spacer w kierunku wzgorz.
Dzien byl piekny. Slonko tak mocno grzalo, ze Julia musiala zalozyc Alicji chustke na glowe i porzadnie wysmarowac ja kremem. Wszedzie panowala taka przyjemna cisza. Od czasu do czasu slychac bylo brzeczenie pszczol i bakow.
Ala spuscila psy i rzucala im patyki. Ciagle chichotala i biegala razem z psami..
-Wiesz, to bylo bardzo mile z tym obrazkiem. Mamusia bardzo sie ucieszyla.
-Tak myslisz?
-Uhm. I zobaczysz, jak szybko wyzdrowieje.- poglaskala mala po glowce i nagle sece zaczelo bic jej szybciej . Drozka biegl ktos jeszcze.

40.

-Tak Florianku, wszystko poukladane. Nie znlazlam tych papierow a rachunki wlozylam do szuflady.
Gdy rozmawiala przez telefon do kuchni weszla Alicja w slicznej nowej pizamce i potarganych wlosach. Zaslaniajac dlonia sluchawke Julia szepnela w jej strone -A gdzie masz kapcie? Zmarzna ci stopy!-a potem wrocila do rozmowy.-I jak czuje sie Felipe? Spi chlopak jeszcze? Mam nadzieje, ze do soboty wyspi sie na maksa. Dobrze kochany, musze juz konczyc. Nasza Alicja czeka na sniadanko. Uscisakm. Buziaki pa.
-Dzien dobry moj aniolku.Florian sciska cie mocno. -Julia podeszla do Alicji, wziela ja na rece i mocno pocalowala.- Jak spalas?
-Cudownie!Twoje lozko jest taaaakie wygodne.-powiedzial przeciagajac sie niczym kot.
-Mysle jednak, ze bylo by fajnie abys miala jakis maly pokoik tylko dla siebie, kiedy bedziesz mnie odwiedzac.Zajmiemy sie tym w poniedzialek po pracy. A teraz na co masz ochote? Swieza buleczka z serem i szynka czy platki?
-Buleczka? A zjemy na dworze? -zapytala dziewczynka
-Bardzo dobry pomysl. Szybko tylko zaniesiemy sniadanie twojej mamusi, a potem zajmiemy sie naszym sniadankiem.
-A psiaki?
-Juz jadly. I juz byly na spacerku. Ale jak bedziesz miala ochote, to pozniej mozemy isc troche na wzgorza. Jedynie Guziczek nie jadl. Chcialam zeby czul twoja obecnosc i mysle ze sama powinnas sie nim zajmowac. Bedzie sie bardziej cieszyl z twojego widoku.
-Ale on musi cie kochac, przeciez uratowalas mu zycie! A wiesz, ty musisz byc jakims aniolkiem od ratowania zycia. Uratowalas pana Waldemara, Boni  i Guziczka. I ....mamusie.
-O nie, mamusia zajmowalas sie ty! A ja, no coz. Lubie pomagac ludziom. To daje mi taka sile.Moi rodzice tez tacy byli. Zawsze dla wszystkich otwarci i tacy pomocni.
-Tesknisz bardzo, prawda?-zapytala Ala i mocno objela Julie za szyje.
-Tak, tesknie bardzo. A teraz biegnijmy do mamy. Bo ona pewnie tez strasznie za toba teskni.
Julia zabrala przygotowana tace, a Alicja wszystkie zakupione wczoraj rzeczy.
Wieczorem kobiety rozmiawaily troche. Ale Weronika byla zbyt zmeczona na dlugie dyskusje, wiec wszystko zostalo na dzis.
-Dzien dobry nasza pacjentko!- powiedzialy jednoczesnie wyuczone na szybko zdanie.
Weronika rozpromieniala natychmiast na widok Alicji.
-Mamus, mamus zobacz, namalowalam dla ciebie obrazek.-mala podala matce kartke z bloku na ktorym dziewczynka narysowala kobiete  i dziewczynke na hustawce. A kobieta na obrazku zupelnie nie byla podobna do Julii. Serce Weroniki zabilo mocniej.
-Zobacz mam nowe ubranka i tyle rzeczy do malowania!I farby, mamus mam farby! Czy to nie cudownie? Teraz moge dziennie malowac dla ciebie obrazek bys szybko wyzdrowiala.Podoba ci sie?
-Och jest piekny, prawda Julio?-Weronika podala jej obrazek a Julia powiedziala.
-No, mama jak ze zdjecia. Pieknie ja ujelas!
Kiedy Julia pomogla przebrac sie Weronice w czysta pizame, Alicja zdawala relacje z wczorajszego dnia. Miala tyle do powiedzenia. w pokoju co chwila slychac bylo gromki smiech. Julia pozwolila zostac Alicji az do momentu, kiedy matka skonczy sniadanie. Sama w tym czasie poszla do siebie i przeszukala swoje szafy . Po jakims czasie wrocila z torba pelna ubran.
-Tu mam pare rzeczy, ktore moga ci sie przydac. -usmiechnela sie cieplo-a teraz znikamy, bo zaraz przyjdzie pani pielegniarka. Weroniko, gdybys czegos potrzbowala -krzycz.
Alicja pomachala matce na pozegnanie. Pozbierala swoje rzeczy i wyszla.
-Julio, dziekuje. Czuje sie naprawde duzo lepiej, wiec moze wroce do domu?
-Nie ma mowy!  Ciesze, ze czujesz sie lepiej. Wieczorem posiedzimy sobie na werandzie. Nie bedzie ci tak nudno.A w sobote bedziesz na sto procent pelna wigoru. Rano przyjedzie doktor. A teraz zbieraj sily. I odpoczywaj.
-To naprawde sliczny obrazek, prawda?-zapytala Weronika.
-Tak i taki piekny dowod bezgranicznej milosci.-dodala Julia.-Jestes szczesciara Wera.Nie zapominaj o tym!

poniedziałek, 5 maja 2014

39.

-O rajuniu! Ile tu swiatla!-krzyknela z zachwytu Alicja.-I wszystko takie czyste i wielkie!
 Caly budynek wygladal luksusowo. Wszedzie marmur i ogromne filary.
-Dobry wieczor pani Wersky. Tak dawno tu pani nie bylo.-cieplo przywital je portier.
-Troche zajela mi ta przeprowadzka. Ale juz zblizam sie ku koncowi.
-I jak tam sie mieszka na odludziu?
-Nawet nie ma pan pojecia panie Bogdanie, jak pieknie zyc blisko natury z dala od tego miastowego zgielku. A ludzie tacy zyczliwi. I jakos czas leci tam wolniej.
Portier sciagnal winde. Kiedy drzwi otworzyly sie dodal- To ja zycze pani  wszystkiego dobrego tam na wzgorzach.
-A ja panu tutaj, w tej dzungli.-odpowiedziala Julia.
Alicja nie powiedziala ani slowa. Robila tylko dziwne minki a kiedy winda stanela zawolala- Jejuniu! Wszystko ucieklo mi do gory!
Apartamen Zosi byl na samej gorze. Kiedy drzwi otworzyly sie Alicja znow stala z otwarta buzia.
-Julia!Co za niespodzianka! -Przyjaciolki objely sie i obcalowaly policzki.
-Zosiu prosze poznaj Alicje! A to jest Zofia o ktorej ci opowiadalam.
Alicja uklonila sie grzecznie, podala dlon i powiedziala -Dobry wieczor pani Zofio! -Chciala jak najlepiej wypasc w oczach Julii. Nie chciala, zeby ta musiala sie jej wstydzic.
-O, jaka dobrze wychowana mala dama.-odwrocila sie do Julii i dodala- Tak sie ciesze, ze cie widze. Co tam nowego u ciebie? Oprocz tego, ze masz dwie nowe wspollokatorki.-Zosia usmiechnela sie tajemniczo.
-Hej? Kto ci wygadal? Tomasz ta lajza. -szybko spojrzala na Alicje i dodala- Ups, przepraszam.
Alicja nie maiala pojecia za co Julia wlasnie przeprosila. Jej matka i znajomi matki czesto uzywali wulgaryzmow, ale nikt nie przepraszal.
-Jestescie glodne?-zapytala Zosia.-Mozemy zamowic chinszczyzne. Jeszcze nic nie jadlam.
-To sobie zamow. My tylko na chwile. Chcialam cie usciskac i dac ci zaproszenie na grilla. Wiesz, dzis musialam pomoc Florianowi, bo wreszcie Felipe wrocil z Afryki. I ze bylysmy blisko, postanowilam zerknac, co u mojej przyjacioly! No i troche opowiedziec ci chcialam, ale widze, ze ten "kabel" Tomasz, ma za malo roboty tam w ogrodzie.
-Alicjo, moze zalacze ci komputer?-zapytala Zosia.
Ala spojrzala na Julie i nie wiedziala co odpowiedziec. Po chwili szepnela.
-Ale ja nie umiem na komputerze.
-O to nic trudnego.- Zosia wyjela z torby laptop, zalaczyla i powiedziala.-Ja cie szybko naucze.-potem odwrocila sie do Julii i ciagnela dalej.-Wiec  Tomasz zadzwonil, poniewaz chcial sie poradzic w sprawie zwiazanych z corka. Jego ex chce wyjechac za granice i zabrac  mala ze soba. Znajomy zajmuje sie prawem rodzinnym wiec mu go polecilam. O tu musisz tak klikac. Widzisz? -Alicja patrzyla na pieknie pomalowane dlugie paznokcie Zosi.
-Podobaja ci sie?- zapytala.
-O tak! Bardzo! Sa piekne.-wyrzucila z siebie jednym tchem.
-Kiedy dorosniesz tez takie bedziesz miala. No masz, teraz sprobuj. Musisz tylko zbierac te male diamenciki. No wlasnie tak. Wiedzialam, ze potrafisz. Postawila laptop na malym szklanym stoliku i przysunela wygodny fotel. Alicja wygladala na zadowolona.
-A co porabia pan Piotr? Slyszalam, ze Norbert to kawlal zasranca.
Obie spojrzaly w kierunku Alicji, ale ta byla zbyt zajeta, by slyszec o czym rozmawiaja kobiety.
Julia opowiedziala szybko co sie ostatnio u niej dzialo i jak daleko ida postepowania w ogrodzie.
Zosia przekazala pare pikantnych szczegolow z zycia kilu palantow z kancelarii  i tak ogolnie o sprawach, ktore prowadzi.
-Ciesze sie kochanie, ze masz zajecie i ze jest ci dobrze.
-Wiesz, ze tylko na poczatku mialam koszmary. Teraz wieczorem padam jak kawka i nie mam sily na rozmyslania. Alicja daje mi nowy sens. Teraz musze tylko postawic wreszcie jej matke na nogi.
-Julio, tylko nie badz zbyt laskawa. Ty wiesz, ze tacy ludzie maja potem problem stanac o wlasnych silach. Moze pomoge ci znalezc dla niej normalna prace? W jakim zawodzie mam szukac?
-Zosiu, i tu jest problem, ona nie ukonczyla szkoly....
-No to zaden problem. Wyslemy ja do wieczorowej. Bedzie miala zajecie. Po szkole do pracy i nie bedzie czasu na pijanstwo.
-Moze masz racje. Pogadam z nia o tym.
-Narzuc jej to! Nie ma cackania. Julia, ty jestes za dobra!
-Dobrze. Postaram sie. A teraz bedziemy leciec. Mam jeszcze troche roboty w domu. Wez ze soba stroj kompielowy!Basen jest juz gotowy, a woda -krysztal i to bez diabelskiego chloru!
Zosia wyjela portmonetke a z niej  sto zlotych. Wyszla na chwile z pokoju a za chwile wrocila z sliczna swinka skarbonka. Podeszla do Alicji podala jej pieniadze i swinke i powiedziala.
-Tu masz taki maly prezent odemnie. Gdybym wiedziala, ze przyjdziesz kupilabym ci cos ladnego. Ale tymczasem mozemy zbierac pieniazki. Tez sa ciekawe i pomagaja w zyciu.-Ala wlozyla banknot do srodka.  Z  kieszeni spodni, wyjela lakier do paznokci -pudrowy roz  i podala dziewczynce.
-Wez, w sobote jak przyjade zapytamy twoja mamusie o pozwolenie i pomalujemy ci paznokcie .Raz na jakis czas chyba nie zaszkodzi? Co myslisz Julio? A moze zapytam jutro doktora?
-Chyba nie zaszkodzi.-usmiechnela sie Julia.
Alicja podziekowala pieknie i przytulila sie do Zosi.
-Na drugi tydzien w niedziele, moze zrobimy sobie babski dzien i pojedziemy do wesolego miasteczka?
-O to wspanialy pomysl- zawolala Alicja. -Jeszcze nigdy nie bylam w wesolym miasteczku.
-A no widzisz, to czas to zmienic.
Przyjaciolki pozegnaly sie dopiero przy samochodzie.
-Dziekuje za te mila niespodzianke, ktora mi sprawilas. I doskonale rozumiem, dlaczego to wszystko robisz. -spojrzala na mala i pocalowala ja w czolo. -Dobranoc Aniolku. -powiedziala Zofia.
Alicja byla tak zmeczona, ze jak tylko ruszyly , zasnela.


38.

Przed powrotem do domu, Julia postanowila odwiedzic jeszcze Zosie. Alicja nie miala nic przeciwko. Uwielbiala wszedzie chodzic z Julia.Przy Julii wszystko bylo takie piekne i ciekawe. Gdy przejezdzaly obok sklepowych witryn, Ala otwierala szeroko usta.
-Wiesz co, chyba mozemy skoczyc jeszcze na male zakupy?-zapytala Julia.
-O tak. Tylko troche popatrzec na te wszystkie piekne rzeczy.-westchnela Ala.
Julia wybrala najwiekszy w miescie pasaz. Roilo sie tu od markowych butikow, po wielki supermarket.
-Czas uzupelnic troche twoja szafe.-usmiechnela sie Julia. -I tym razem oglaszam oficjalnie, ze masz te rzeczy uzywac, dobrze?
-Dobrze.-dziewczynka wbila oczy w podloge. -Bo widzisz, ja bym te rzeczy nosila, ale mama potrzebowala na wodke....no wiec szybko schowalam wszystko do kuferka i pilnowalam....a potem ona sie rozchorowala...i ja myslalam, ze to przez te rzeczy. Bo gdyby je sprzedala....
-Nie Alicjo! Bardzo dobrze zrobilas chowajac te rzeczy. To by jej nie pomogla, ba a chyba raczej zaszkodzilo. Jestes niesamowicie bystra, jak na swoj wiek, moja mala przyjaciolko. I niczemu nie jestes winna, rozumiesz? Zeby ci nigdy nie przyszlo do glowy obwiniac sie za to co robi twoja matka!-powiedziala zdenerwowana Julia.- Twoja mamusia jest chora, ale nie mowie teraz o tym przeziebieniu. I ja zrobie wszystko zeby ja z tego wyciagnac, dla ciebie.Rozumiesz? Chce bys byla szczesliwa i miala normalny dom. A teraz objecajmy sobie, ze bedziemy wszystko sobie mowic, dobrze?
-Dobrze!-powiedziala Alicja i znow przytulila sie do Julii.
-Wiedz, ze zawsze mozesz na mnie liczyc. W dzien i w noc! A teraz -kto jest "shopping queen"!?
-My!-krzyknela radosnie dziewczynka.
- No to biegnij i wybieraj!Dzis stroj dowolny. Poszukaj sobie ubranka na co dzien.Ach!I buty! Koniecznie potrzebujesz buty!
Kiedy kupily znow kilka ladnych ubran, adidasy i sandalki, Julia zabrala Alicje do sklepu z zabawkami. Mala byla zachwycona. Co chwila brala pluszowe zwierzaczki i mocno tulila do siebie. Julia zauwazyla, ze najbardziej podobaja jej sie pandy. Pozwolila dziewczynce wybrac pare kolorowanek, kredki, pisaki mazaki,i farby. Do tego wybraly zamykane plastikowe pojemniki, zeby wszystko mialo swoje miejsce.
-Oj, ja zawsze chcialam miec farby.-powiedziala Ala i przytulila pudelko do serca.
-No to teraz masz. -Julia poglaskala ja po glowce. -Teraz wybierz sobie segregatory. Gdzies musisz przeciez trzymac twoje piekne obrazki.
Alicja wybierala wszystko co mialo  rysunek pandy. Kiedy skonczyly, poszly prosto do malej kawiarenki przy pierwszym lepszyym butiku.
-Alu, ja kupie ci malego loda a sama skocze na piec minut cos zalatwic, dobrze?
-Dobrze.-dziewczynka skinela glowa.
-Tylko nigdzie sie z tad nie ruszaj, chocby nie wiem co!-podeszly do lady, zamowily galke waniliowych z bita smietana.Julia posadzila Ale w wygodnym miejscu , obok ustawila torby z zakupami,  potem podeszla do kelnerki.- Na piec minutek musze wyjsc. Prosze zwrocic uwage na dziewczynke, dobrze? Chcialam jej kupic prezent i nie chce by go widziala.
Kelnerka usmiechnela sie i stwierdzila, ze nie ma sprawy.
Julia nie tracila czasu. Nie chciala jej zostawiac samej, ale tak bardzo chciala jej kupic jedna z tych slicznych pand, ktore mala tulia. Cala Akcja nie trwala dluzej, jak pietnascie minut. Kiedy weszla do kawiarenki, Ala wycierala wlasnie buzie. Usmiechnela sie do Julii i zapytala -I co? Zalatwilas sobie?
-Mysle, ze tak skarbie. A teraz przedstawie cie mojej przyjaciolce.

37.

-Waldemarku, moze napijemy sie kawusi? Zobacze, czy Florek zostawil mi jakies ciacho.-Julia poszla do pomieszczenia, zwanego przez nich "jadlodajnia".  W lodowce znalazla duzy kawal sernika, a w pojemniku na chleb z dziesiec paczkow.Zalaczyla automat do kawy i przygotowala zastawe. -No ludzie, ale bedzie szamanko!-zawolala radosnie wracajac.
Alicja tymczasem ukryla sie za jednym z foteli i ukradkiem obserwowala mezczyzne z ukrycia.
-Alusiu, nie masz czego sie bac. To jest pan Waldemar.-powiedziala cieplo Julia.
-Wiesz Alicjo. Moge ci mowic Alicjo? Masz takie ladne imie!-powiedzial mezczyzna i przeczesal dlonia swoje siwe wlosy.
Dziewczynka skinela glowa na tak. Ale nadal zachowala pewien dystans. Julia poszla po kawe.
-Jest pan dziadkiem Julii?-zapytala niesmialo.
-Nie. Ale oddalbym jedna z moich dusz, by nim byc! Wiesz, ze Julia uratowala mi kiedys zycie?
-Naprawde? A ile dusz ma czlowiek?-dziewczynka stala coraz blizej.
-Jedna, ale ja mam dwie-zachichotal.-Dzieki Julii. Kiedys w zimie mialem bardzo ciezko. A zima byla sroga! Snieg sypal dzien i noc, wiatr wial tak mocno, ze nie bylismy w stanie powstrzymac kartonow...
-Kartonow?-spytala Ala.
-Tak, my bezdomni czesto okrywamy sie kartonami zeby bylo nam cieplo. W schroniskach nie zawsze jest miejsce dla wszystkich.
-Co to jest bezdomni?
-Bezdomny, to ktos taki, kto z roznych sobie przyczyn nie ma mieszkania.
-I ty nie masz mieszkania?-znow zapytala.
-No widzisz, juz teraz znow mam.Ale kiedys mialem piekny dom z ogrodem i dzieci i zone.-powiedzial to tak smutno, ze Alicja podeszla tak blisko by poglaskac go po rece.- Ale wrocmy do  Julii. A wiec zima byla ciezka. I nagle sie rozchorowalem i jak poszedlem poszukac pomocy, to potknalem sie gapa i upadlem na chodniku. Myslisz, ze ktos stanal na chwile, by zapytac czy mi pomoc?
-Ja bym podeszla. -powiedziala Alicja rezolutnie. -Jak sie pani Wandzia na schodach wywrocila, to ja jej pomoglam, a potem pozbieralam jej kartofelki i potem dostalam piec zlotych. Chociaz nie chialam, pani Wandzia wlozyla mi do kieszonki.
-Bo ty taka dobra bedziesz,  jak nasza Julia. Cos czuje, ze i ty masz jakies klopociki i chyba dlatego jestes z Juleczka, co?
-Tak, chyba mam klopociki, a pan jest tez takim czytaczyem mysli jak pan doktor od zwierzat. -zachichotala Alicja. Julia stala od dluzszego czasu i przysluchiwala sie rozmowie. Specjalnie nie podeszla, nie chciala psuc nastroju, jaki stworzyl Waldemar. Uwielbial opowiadac dzieciom te historie.
-I co zrobila Julia?-pytala dalej Ala.
W czytelni robilo sie coraz gwarniej. Co chwila, ktos wchodzil wiec Julia szybko postawila kawe na stoliku, Alicji podala sok w kartoniku, szepcac "Nie rozlej" i zniknela do swoich zajec.
Waldemar wzial Alicje posadzil na kolanach i mowil dalej.
-I gdy czulem, ze zamarzam, i ze juz nic mnie nie uratuje- ujrzalem Aniola! To Julia stala na demna i pytala "Nic panu nie jest? Czy pan mnie slyszy? Zaraz przyjedzie karetka. Prosze nie zasypiac, niech pan do mnie mowi". Dokladnie to pamietam. Slowo w slowo. I zaplacila rachunki w szpitalu i znalazla malutkie mieszkanko, ale i tak wiecej czasu spedzam na ulicy. W soboty przychodze czytac tu dzieciom. Idz , wybierz sobie jakas bajeczke, to ci poczytam.
-Tu masz cos co bedzie ci sie podobac. -Julia podala Alicji "Alicje w krainie czarow" i dodala-To prezent.Nie musisz juz jej oddawac. A czego nie przeczyta ci Wldemar, dokoncze ja.
Alicja mocno przytulila sie do Julii i szybko wrocila do starszego pana. Usiadla wygodnie  na kolanach i zamknela oczy.
-Chyba nie bedziesz mi tu spala przy czytaniu?-usmiechnal sie Waldemar.
-Nie. Tak moge sobie wszystko wyobrazic.
-A, jak tak to zaczynamy. -Waldemar zaczal czytac, a na Alicji buzi znow malowalo sie szczescie!

36.

-Pani Julio kochana !Witamy!!!-zza regalu z ksiazkami wylonila sie drobna dziewczyna w wielkich okularach.-Jak sie pani czuje?-podeszla blizej i przytulila sie do Julii.
-Witaj Dorotko-powiedziala Julia i odwzajemila uscisk.-Dziekuje, bardzo dobrze. Juz prawie sie urzadzilam. W poniedzialek wracam pelna para do pracy.A co u ciebie? Jak studia? Gdzie nasz Florek?
-Ja ci dam Florka!-z biura wyszedl Florian w potarganych wlosach i poplamionej atramentem bialej koszuli.-Jak dobrze, ze juz jestes!Bez ciebie swiat sie tu wali. -nagle spojrzal w kierunku Alicji.-A to za pewne slynna panna Alicja- powiedzial cieplo i podal  dlon dziewczynce.
-Florek, to jak ta rybka z Arielki.-pisnela Ala.-Ladnie.
Florian spojrzal na Julie katem oka.
-Skowronku.Dziekuje ci, ze znalazlas czas...bo widzisz, Dorotka zaraz leci na uniwerek, ja mam odebrac Felipe z lotniska a Krysia rodzi!
-Jak to rodzi?-zapytala zdziwiona Julia.-I nie zadzwoniles, zeby mi powiedziec?
-No jeszcze nie rodzi...te ciecze jeszcze jej nie zeszly...cos tam mamrotala przez zacisniete zeby. Trudno bylo zrozumiec.
-Chyba jeszcze jej wody nie odeszly?-sprostowala Julia, a Dorota chichotala za plecami Floriana.
-No wlasnie, tylko lazi z szafkami bo bol w krzyzu ma. Biedactwo, zabrali ja dzis o dwunastej.
-Co maja szafki do bolu?-znow zdziwila sie Julia.
 -A ja tam wiem? Jeszcze nie rodzilem! Tylko ona mowi, ze najchetniej roznioslaby ten caly szpital, bo bol okropny a sie zawziela i naturalnymi silami rodzic bedzie i dzieciaka od urodzenia do narkotykow uczyc nie bedzie.
-Ach, silami natury i dziewczyna nie wezmie jednak znieczulenia. Twarda sztuka ta nasza Krysienka!Tak trzymac. W jakim szpitalu lezy nasze biedactwo?
-U swietej Heleny. Ale nie wiem czy jest sens dzis tam jechac. Moze lepiej zadzwon.
-Dobra lec do domu i sie ogarnij, bo Felipe cie nie pozna.Usciskaj go mocno i nie zapomnij wspomniec o moim grillu! O a tu...-wyjela z torebki zaproszenie- To dla was. No lec juz. Pa!!!
-Wybacz mi skowroneczku, ze niepokoje cie w czasie urlopu. Ale ty tez moze....
-Idz juz!-krzyknela Julia, az Dorota podskoczyla.-A ty czego jeszcze tu stoisz? -usmiechnela sie do dziewczyny.-Umykaj na uniwerek, bo przegapisz co najwazniejsze!
-Ale ja chcialam z pania pogadac, popytac...-Dorota znow wisiala na ramieniu Julii.
-Dzieciaku, pogadamy w poniedzialek. To juz nie dlugo, no chyba, ze cos cie martwi?
-Nie, wszystko gitara! Tylko sie stesknilam, a pan Florek nie pozwolil nam dzwonic.
-No to cholera jedna! A teraz idz! Na drugi tydzien po pracy pokaze ci moj domek.-Julia usmiechnela sie a po chwili uslyszeli cichutki glos Alicji.
-Pokazesz chyba palac, bo to nie jest domek, prawda?
Julia usmiechnela sie wziela Ale na rece i powiedziala - Tak jest moja mala ksiezniczko, pokazemy jej palac.
Dorotka puscila w powietrze dwa calusy i juz jej nie bylo.
-No Alicjo. Podoba ci sie moja ksiegarnia? Chodz, oprowadze cie troche.
Nagle ponownie zadzwonil maly dzwoneczek umocowany nad drzwiami. Do srodka wszedl starszy mezczyzna i zachrzakal.
-No ja wiedzialem, ze te moje stare oczyska mnie nie myla!
Alicja troche sie przstraszyla i znow schowala sie za plecami Julii.
-Waldemar!-zawolala Julia.
-Julio! Gdzies ty byla?
-Szukalam siebie Waldemarze! I wiesz co, chyba znalazlam.

35.

-No witam panno Alicjo!-powiedzial Tomasz cieplo w kierunku dziewczynki- A wiec spotykamy sie znowu?
-Dzien dobry panie Tomaszu!-powiedziala glosno Ala i uklonila sie ladnie.
Julia rozejrzala sie po ogrodzie, co natychmiast wychwycil Tomasz.
-Twoj adorator juz poszedl. Ale niezly z niego osilek. Troche sie przydal i wtaszczyl te wielkie palmiska do tych monstrualnych donic.- Tomasz przetarl spocone czolo. -No i poczucie humoru to chlopisko ma. A, jeszcze jedno. Dzwonil Norbert, chcial cie przeprosic.
-Jaki znow adorator, matko ty wiecznie z tym swoim, a Norbert niech sie ...
Tomasz dopiero teraz zauwazyl, ze w samochodzie byl jeszcze ktos.Julia podeszla do okna auta.
-Tomasz to jest Weronika, mama Alusi. Wera to Tomasz. Dziewczeta zamieszkaja troche tutaj, wiec chyba lepiej bez formalnosci? Chwilowo Weronika jest troche przeziebiona, wiec ulokujemy ja w tylnej czesci domu. Bedziesz kochany i pomozesz mi szybko przygotowac pokoj, a ja potem wynagrodze cie dobrym jedzeniem?
-O tak, za obiad u ciebie oddalbym ci swoja dusze!
-Te czarna, nie dziekuje!-powiedziala Julia i usmiechnela sie zalotnie.
-Ne rob tego Julia!-krzyknal Tomasz.
-Ale czego?-spytala zdziwiona.
-Podrywasz mnie. A wiesz dobrze, ze nie jestes w moim typie.
-A jasne! Oczywiscie. To po co zgrywales pawiana pana domu przy Piotrze?
-Ja? Pawiana, no wiesz? Teraz to nawet juz wulgarna sie zrobilas. Odebralas mi calkowicie apetyt na ciebie!
-Jestes ludozerowcem?-Zapytala Alusia.
Wszyscy wybuchneli smiechem. Alicja potrafila nazywac rzeczy po imieniu.
Tomasz z Alusia zajeli sie posciela a Julia przygotowala Weronice kompiel.
-Jestes takim dobrym czlowiekiem, Julio. -powiedziala Weronika.-Nie wiem jak mam ci dziekowac.
-Wyzdrowiej, to bedzie moja zaplata!- Julia podeszla do Weroniki, pomogla jej sie rozebrac i wejsc do wanny.-Wiesz, kupilysmy ci pare rzeczy. W sumie to Alicja wybierala, zna cie lepiej odemnie.-Wyjela elegancka koszule nocna i pizame dwuczesciowa.-Nie bylysmy pewne w czym bedzie ci teraz wygodniej.
Weronika westchnela.
-Wiem, ze nie mam prawa nikogo obwiniac za swoje zycie! Ale nie pamietam, kiedy mialam ostatnio cos tak pieknego na sobie!
-No to ciesze sie ze nam sie udalo. Tu masz jeszcze troche bielizny , skarpety i kapcie. Gdyby ci bylo chlodno mam tu welniany sweterek, mialam go chyba tylko raz na sobie, wiec jesli ci sie podoba, mozesz zatrzymac. Jutro przejrze swoje szafy, wydaje mi sie, ze znajdzie sie tam jeszcze kilka ubran, ktore moga byc ci dobre. Oczywiscie, jesli nie masz nic przeciwko? Jedynie nie mam zadnego stanika, bo nie wiedzialam, jaki rozmiar nosisz, ale teraz widze, ze moje beda ci male.
I wszysto co znajduje sie w tej lazience jest do twojego uzytku. A ta kosmetyczka i jej zawartosc teraz jest twoja. Zabiore teraz rzeczy do prania i wroce za 15 minut by ci pomoc, dobrze?
Tylko nie zasnij!-Julia usmiechnela sie i zamknela za soba drzwi.
Pokoj byl juz przygotowany. Julia zajela sie przyrzadzaniem jedzenia, Alicja bawila sie w ogrodzie z Guziczkiem i Harrym a Tomasz konczyl sadzenie zywoplotu.
Nagle zadzwonil telefon.
-Wersky, slucham?
-Skowroneczku, jestes mi dzis na troche potrzebna! Sytuacja alarmowa. Dasz rade tak o szesnastej?
-Oczywiscie.Da sie zrobic Floreczku. To do potem, buziaki.
-Kto to byl?- zapytala nagle Alicja.
-Wyglada na to, ze dzis musimy troche popracowac. Potem pojedziesz ze mna do miasta, dobrze?
-Jasne! Uwielbiam miasto.-powiedziala usmiechnieta i zniknela tak szybko jak sie pojawila.
Kiedy weszla na gore i otworzyla drzwi lazienki, zobaczyla zaplakana Weronike siedzaca skulona na podlodze.
-Co sie stalo? Poczulas sie gorzej?-zapytala zatroskana Julia.
-Nie! Czuje sie juz lepiej, ale mysle, ze goraczka niedlugo wroci. Tylko....to wszystko! To dla mnie za duzo...te nowe rzeczy.Zobacz jak slicznie wygladam. Cudowne kosmetyki, Julia taki zapach sprawia, ze czlowiek czuje sie lepszy!Ale czy ja zasluguje na taka pomoc? Puszczalska alkoholiczka mowia na mnie w miescie. Jak sie dowiedza, ze mieszkam u ciebie, zaraz sie dowiesz, ze to byl blad, bo moge cie okrasc! i...
-Weroniko, prosze przestan. Nie interesuje mnie co powiedza inni. Jesli bede w stanie pomoc ci stanac na nog i zaczac wszystko jeszcze raz, zrobie to z przyjemnosci, przede wszystkim dla Alicji! Masz cudowna coreczke! Dla niej warto walczyc o lepsze jutro. To czesc ciebie! Dalas jej zycie, teraz daj jej szanse lepiej zyc!
-Julia, ja sie boje, ze sobie nie pradze! Gdyby nie to, ze sie rozchorowalam...sprzedalabym te rzeczy od Ali i kupila sobie wodki! Niestety Alusia schowala gdzies te rzeczy a ja dostalam goraczke ...Boze jestem takim zlym czlowiekiem, piekielnie do dupy matka i zwykla sciera. Chcialabym sie zabic!
Teraz Julia zrozumiala dlaczego rzeczy byly w kuferku.
-Wera przestan! Nie wolno ci tak  mowic! Wiesz, po smierci meza i moich rodzicow tez mialam dosc zycia.Ale zycie jest zbyt cenne by tak je stracic. Na szczescie mam cudownych przyjaciol ktorzy mi pomogli. A teraz ja pomoge tobie. Zapisze cie do mojego psychiatry i wtedy zobaczymy co bedziemy w stanie zrobic. Najwazniejsze bys sama tego bardzo chciala. Pracowalam z alkoholikami, wiem jak jest im ciezko i co przezywaja. Dlatego najwazniejsze jest wsparcie i ja ci je dam.Za kazdym razem pomysl o Alicji! Dla niej powinnas byc gotowa na wszystko. Zacznijmy od malch kroczkow -sprobuj szybko wyzdrowiec, a potem zrobimy kolejny krok. Dobrze?
-Dobrze! -powiedziala Weronika i wytarla mokra od lez twarz.
-A teraz tu masz szlafrok i marsz do lozka. Dzis koniec z papierosami! A jak poczujesz okropna potrzebe, to prosze tylko na balkonie, dobrze? Ustawilismy ci tam stolek i popielniczke.Proponowalabym ci jednak ograniczyc. Ja nie znosze dymu...i byloby mi zbyt szkoda ciezko zapracowanych pieniedzy...tak poprostu wydmuchac, nie! W zyciu. Nie oceniam cie i nie rzadze, poprostu doradzam.-znow usmiechnela sie cieplo.
-Pozniej musze na krotko pojechac do pracy, zabiore wiec Alusie ze soba. Zostanie tu Tomasz, ale nie zeby cie pilnowac.-znow sie usmiechnela.- On pracuje w moim ogrodzie a do soboty ogrod musi byc skonczony. No bo wlasnie, moja wizyta u was byla celowa. Mam dla was zaproszenie na grilla.
Dobra, ty sie rozgosc, a ja lece dokonczyc jedzenie.
Julia stala juz przy drzwiach, gdy nagle Wera podbiegla do niej i mocno ja przytulila.
-Dziekuje! Za wszystko!
Julia odgarnela jej wlosy z czola i powiedziala tylko -Wyzdrowiej. - i wyszla.

niedziela, 4 maja 2014

34.

Wracajac wstapily do apteki by wykupic lekarstwa. Specjalnie zabrala ze soba Alicje, zeby przedstawic jej swoj plan. Dziewczynka naturalnie od razu byla na tak. Kiedy wrocily do samochodu, Julia zaczela.
-Jak sie czujesz?-zapytala troskliwie.-Wiesz obgadalysmy z Alicja pewien plan...Co powiesz na to, zebys na czas kuracji zamieszkala z Ala u mnie?
-Och nie! Moze zabierz Alusie do siebie, lekarz powiedzial, ze lepiej jej bedzie, gdy nie bedzie wdychac moich bakterii...i ...
-Wera, u mnie jest tyle miejsca, ze schowamy cie gdzies gleboko w najbardziej oddalonym pokoju i zabronimy Alicji krecic sie kolo tego pomieszczenia. To dobrze zrobi wam obu. Potem staniesz na nogi i wrocicie do domu. Zreszta, nie dalabym rady siedziec w domu i myslec czy przypadkiem nie potrzebujesz pomocy.
-Julia , nie wiem co mam powiedziec...Tyle dla nas robisz!A ja nie mam nawet jak ci zaplacic....Dlaczego to robisz?
-Przestan plesc. Juz ci mowilam, taka mam nature. Poza tym...wiesz, jestem sama. Cztery lata temu stracilam moich ukochanych.-glos jej sie zalamal i poczula kluche w gardle. Nie chciala plakac, ale lzy pojawily sie automatycznie.
-Nie placz.-powiedziala cichutko Ala i wytarla paluszkiem spadajaca lze.- Masz przeciez mnie, no i pana Tomka i psiaki.
Jej serce zabilo mocniej. Mala Alicja byla dla niej jak plaster na rane.
-Masz racje! Ale swiadomosc, ze nie ma ich przy mnie zawsze sprawia, ze sie rozczulam...wybaczcie.
-Julia tak mi przykro. Nie wiedzialam....-powiedziala Weronika.-Jesli chcesz, mozemy jechac do ciebie.
Julia spojrzala na Ale ta na Julie i obie zaczely sie smiac. To typowe u kobiet, te blyskawiczne zmiany nastroju.
-Twoje plany sa zawsze wyjatkowe, wiesz!-powiedziala Ala i usadowila sie wygodniej w siedzeniu. Tylko dzis, z powodu choroby matki, Julia pozwolila Alicji siedziec z przodu.
-Chyba czym predzej musimy zakupic dla ciebie fotelik, inaczej pani Aniela wlepi nam wreszcie jakis mandat.- Julia spojrzala na Were. Po zastrzyku podanym przez doktora, goraczka widocznie troche spadla. Widac bylo jednak ze jest bardzo zmeczona ,poniewaz zasnela.
Kiedy dojechaly do brudnej kamienicy, postanowily zostawic Were na troche a same udaly sie na szybkie zakupy.Juz mialy w tym wprawe. Na koniec weszly do poradni w miasteczku i podaly adres, gdzie pielegniarka ma przyjezdac robic Weronice zastrzyki.
Kiedy wrocily do domu Alicji, Weronika znow spala. Szybko spakowaly co najwazniejsze. Szczerze mowiac, Julia nie wzielaby nic z tego co bylo w tym domu, ale nie chciala sprawiac Weronice przykrosci. Mimo wszystko pare rzeczy kupily w butiku, poniewaz teraz Wera potrzebuje wszystkiego co czyste i sterylne.
Alicja biegala z kata w kat. Miala tyle energii.
Julia spojrzala zdziwiona, poniewaz wszystko co kupila wczesniej Alicji, znajdowalo sie w tym slicznym kufrze podroznym.
-Alu, dlaczego nie uzywasz tych rzeczy?-zapytala- Przeciez kupione byly dla ciebie.
-Tak , ale balam sie, ze sie zniszcza.-Alicja spojrzala w podloge i juz miala robic koleczka mala nozka, kiedy Julia przyciagnela ja do siebie i powiedziala.- Sloneczko, to rzeczy dla ciebie, i nie sadze by sie tak szybko zniszczyly. Wszystko mozesz spokojnie uzywac, a gdy cos sie zniszczy to postaramy sie o nowe. Dobrze?
Buzia dziewczynki znow rozpromieniala. Kiedy zniosly wszystko do samochodu i posadzily Were na tylnym siedzeniu, a Alicje w nowym foteliku, Julia poczula sie tak dobrze. Ile radosci moze sprawic pomoc innej osobie! Bezcenne!

33.

Tomasz wylonil sie zza krzakow i dopiero wtedy zauwazyl Julie tulaca sie do jakiegos faceta.Podszedl szybko blizej i powiedzial grzecznie.
-Przepraszam, ze przeszkadzam. Z kim mam przyjemnosc?-spojrzal groznie na Piotra.
-Jestem znajomym Julii..tzn. sasiadem. Piotr Rygielski.
-Tomasz Lisowski.-powiedzial dosyc chlodno i dodal-Przyjaciel i ogrodnik Julii.
Julia stanela oslupiala.
-Wybaczcie, ze tak wtargnalem, ale wydaje mi sie , ze gosciu troche przesadzil.
-Gdybys mnie tylko zawolala. Przeciez mowilem, ze to zalatwie.-odwrocil sie do Julii, chwycil ja za rece i przytulil do siebie.
-Na szczescie znalazlem sie w pore.-dodal Piotr.
-No dobrze panowie. To moze ja zrobie kawy?
Julia miala ubaw. Panowie walczyli o jej wzgledy. Tomasz gral pana domu, Piotr byl tak szarmancki, ze az mdlilo. Kiedy miala dosc,postanowila przerwac te malpia przepychanke i powiedziala grzecznie.
-Panowie wyabacza, ale musze rozwiesc zaproszenia.-usmiechnela sie i obserwowala swoich adoratorow.
-O, to moze pojade z toba, moge sie przydac. Bede ci nosic koperty.-Powiedzial Piotr i mrugnal okiem w strone Tomasza.
-A ja wlasnie na dzis skonczylem. Tez moge jechac.
-Bardzo wam dziekuje, ale mysle, ze sobie sama poradze. Odwrocila sie na piecie i zniknela za drzwiami domu. Po pol godzinie wyszla znowu i zdziwiona ujrzala, jak panowie wspolnie przesadzaja palmy do wielkich donic. Kiedy krzyknela, ze wyjezdza , nawet nie spojrzeli w jej kierunku. Tomasz machnal tylko reka a w oddali slychac bylo Piotra opowiadajacego jakis dowcip.
"Calkiem sympatycznie-pomysla,... ale ten Norbert..."
Najpierw udala sie na posterunek do Anieli. Ta ucieszyla sie na widok swojej "nowej" znajomej.
-Co powiesz na grilla w sobote?-zapytala Julia.
-Oj to mile z twojej strony, ale raczej w sobote mam dzien z rodzina i...
-Moja droga, ja zapraszam cie z rodzina! Wiec wasz dzien bedzie waszym, ale w moim towarzystwie...no i jeszcze kilku  innych osob. Widzisz, chcialabym zaprosic wszystkich mi zyczliwych tu ludzi i blizej was poznac. Uwielbiam wasze miasteczko.
-No nie wiem...wiesz moi chlopcy to male diably. Boje sie, ze rozniosa ci dom!
-Nie ma obawy. Pewnie nie beda mieli na to czasu. Bede szczesliwa mogac poznac twoja rodzinke.
-Dobra, to co mamy przyniesc?
-Tylko dobry humor.
Kobiety wymienily sie relacjami z ostatnich dni. Julia opowiedziala troche o Boni i Alicji. A  Aniela podzielila sie dobra wiadomoscia, ze nikt suczki nie szukal i sprawe uznala za zakonczona.
Julia pozegnala sie z Aniela i ruszyla prosto do dziewczynki.
Kiedy tak stala przed drzwiami , w jej glowie roilo sie od tysiaca mysli.
Czy aby przypadkiem Weronika nie upila sie wczoraj, albo czy nie sprzedala wszystkiego na narkotyki i alkohol? Drzwi otworzyla Alicja.
-Julia!-krzyknela Ala.I zaraz przylozyla sobie dlon do ust-A to niespodzianka. A ja mam dla ciebie tysiac obrazkow! I mama czytala mi wczoraj twoje ksiazki!-Alicja gadala,  jak nakrecona. I wygladala na calkiem zadowolona.
-Sloneczko, a ty jestes sama?-zapytala przerazona swoimi poprzednimi myslami.
- Nie.Mama spi. Troche zle sie czuje...-powiedziala smutno dziewczynka.
"Wiedzialam-pomyslala-takim osobom nie mozna ufac!"
Podeszla do lozka. Dotknela czola kobiety-byla goraca. "A moze sie myle!Cofam co powiedzialam."
-Witaj Weroniko.
-Witaj. Wybacz, ale cos mnie chyba zlapalo. Zimno mi i chyba mam goraczke...
-Ej! nie chyba, ale na pewno. Zazywalas jakies leki?-zapytala Julia i spojrzala na szafke przy lozku. Nie zobaczyla zadnych lekarstw..
-Nie. Nie mialam sily wyjsc z domu i ...-zaczela kaszlec .
-Dobra ,kolezanko. Ubieraj sie jedziemy do lekarza.
-Ja nie moge.
-Co nie mozesz?-spytala zdziwiona Julia. -Alicja sie zajme, nie masz sie co przejmowac.
-Nie mam ubezpieczenia...ani pieniedzy...
-Ubieraj sie. A reszte zostaw mnie.
Alicja ubrala sie rowniez i razem z Julia pomogly ubrac sie Weronice. Pojechaly do miasta, do lekarza Julii. Dostaly sie od razu. Weronika zlapala jakiegos wirusa grypy.
Lekarz przepisal zastrzyki i kazal lezec plackiem w lozku. Szybko zbadal Alicje i stwierdzil, ze mala jest zdrowa, jak kon. Jednak byloby lepiej, gdyby nie przebywala w poblizu chorej.
W glowie Julii rozblysl swietny plan!


32.

Dni mijaly spokojnie. Ogrod wygladal coraz piekniej, a Julia przygotowywala zaproszenia na sobotniego grilla.
-Julia , mozesz podejsc? Przyjechaly twoje palmy!-krzyczal Tomasz zza krzewow.
Julia wyszla na dwor. Przyjela zamowienie i co chwila spogladala na drozke. Niestety od ostatniej rozmowy nie widziala juz Piotra.
Oczywiscie Tomasz szybko odkryl co i jak .
-Nie lata juz tu! Pokazalas, ze sie nie boisz i poszedl straszyc kogos innego.
-Co ty wygadujesz? Ja nie wiem o czym ty wogole do mnie...-powiedziala i ruszyla w kierunku domu.
-Hallo, piekna sasiadko!-uslyszala dobiegajacy zza plotu glos Norberta.
-Wejdz prosze. -podeszla blizej i wyczula od niego alkohol. Nie powiedziala jednak ani slowa.
-Witaj pieknosci. Tu mam dla ciebie kwiaty.
-O, to mile z twojej strony. Napijesz sie czegos, tzn. moze kawy bo alkoholu to juz chyba masz dosc?-spojzala na niego pytajaco.
-A nie, wlasnie ze napilbym sie winka. A Tomasz dlugo ma zamiar sie tu jeszcze krecic? --odwrocil glowe w kierunku Tomasza, ktory meczyl sie taszczac wielka palme.
Julia tez popatrzyla w kierunku Tomasza i powiedziala.
-Wybacz, ale musze mu pomoc. -Szybko pobiegla w kierunku pracujacego mezczyzny.
-Tomek, z Norbertem jest cos nie tak. -szepnela- Zachowuje sie arogancko i jest pijany. Nie wiem , jak mam go wyprosic?-rozlozyla rece i i blagalnie spojrzala na Tomasza.
-No coz, dzis mial byc ten dzien o ktorym, kiedys marzylas- usmiechnal sie drwiaco.- dzis mial cie uwiesc, rozkochac i ....no apotem zostawic. Tylko, ze troche sie chlopak przeliczyl. Ty nie jestes potrzebujaca sponsora Agnieszka. Ty masz rozum i pewnie rozwiazesz ten problem sama.-chwycil ja za ramiona i spojrzal prosto w jej cudowne oczy,ktore tak uwielbial.- Ale pamietaj, jestem tuz obok i do twojej dysozycji,... gdyby zaczal byc niemily. Julio, to moj przyjaciel i gdyby chodzilo o jakas zwykla laske, bylbym po jego stronie. Ale tu chodzi o piekna, madra kobiete, ktora tak bardzo lubie i szanuje i ktorej chce byc przyjacielem! Wiec, jesli z twojego powodu mam mu przylozyc, zrobie to. Ale najpierw sprawdz, czy da sie moze inaczej uniknac tego cyrku.
Julia spojrzala w strone werandy i nie znalazla tam Norberta.
-Dobra. To ide, bo chyba wlazl mi do domu i jeszcze mi tam zasnie.- szybkimi krokami ruszyla w kierunku domu. Norbert lezal na podlodze a psy skakaly kolo niego swietnie sie przy tym bawiac.
-Widze, ze sie rozgosciles?-spytala troszke zdenerwowana Julia. Gdyby Tomasz wlazl bez pytania do domu, bylo by wszystko w porzadku. Co dzien zostawia mu klucze. Mozne powiedziec, ze strasznie sie ostatni zzyli i ma do niego zaufanie. Norbert jest jednak jej nie tak bliski...no trudno. Jest pijany...-pomyslala.
-Pomyslalem sobie, ze moze sie czegos napijemy i ustalimy termin kolacji- wybelkotal Norbert.
-Och, wybacz. Jednak chwilowo mam tyle na glowie, ze z ta kolacja .....na razie nie mam jak. -podeszla do okraglego stoliczka, na ktorym lezyly niektore z gotowych zaproszen, wyszukala imie "Norbert"  odwrocila sie do niego i podala mu koperte.- Ale tutaj mam dla ciebie zaproszenie na sobotniego grilla.
-Myslalem, ze chcialas zjesc cos ze mna sama?-wstal z ziemi. Podszedl do niej chwiejnym krokiem i polozyl glowe na jej ramieniu.- A na grilla nie mam czasu. Chcialem sobie z toba siedziec, przy blasku ksiezyca, patrzec w twoje sliczne niebieskie oczy -" nie sa niebieskie, kretynnie"-pomysla Julia.
Odsunela sie od niego automatycznie, a on chwycil ja mocno za reke.
-Pusc-zawolala- sprawiasz mi bol. I chyba bedzie lepiej, jak juz sobie pojdziesz! Nie przychodzi sie z wizyta , wstawiony!!!!
-Myslalem, ze tego chcialas..ale chyba lepiej robi ci Tomaszek, co ? Wypaplal ci wszystko, co?
-Norbet, wyjdz nim bedziesz zalowal swoich slow. Do widzenia.
Odwrocila sie i wyszla na werande. Norbert ruszyl za nia.
-Jaks smiesz sie do mnie odwracac plecami...? Chodz tu!-znow zlapal ja ra reke i przyciagnal do siebie.
Nim Julia zdazyla powiedziec cokolwiek pojawil sie Piotr. Chwycil Norberta za ramie , ktore wykrecil mu do tylu i powiedzial -Dosc tego przyjacielu, czas do domu. -Norbert z grymasem bolu na twarzy nie powiedzial ani slowa. Poslusznie wyszedl z ogrodu i brzeczac cos pod nosem pomaszerowal droga w swoim kierunku.
Kiedy Piotr wrocil, Julia mocno sie do niego przytulila.