czwartek, 24 kwietnia 2014

22.

Kiedy byla gotowa z jedzeniem, w drzwiach pojawil sie Tomasz, Norbert i pan slusarz.
Mezczyzna wygladal na okolo piecdziesiat lat, byc moze byl mlodszy, ale widac stres, albo ciezka praca odbily pietno na jego smutnej twarzy.
-Witam panow- Julia podeszla usmiechnieta z wyciagnieta reka. Ten usmiech  w stu procentach w calosci skierowany byl do Norberta. Tomasz  zauwazyl , jak sie zarumienila. Kiedy poczula jego wzrok na sobie , szybko dodala- To moze usiadziemy na werandzie?
-Ja dziekuje, zabiore sie od razu do rzeczy, bo moj dzien nigdy sie nie skonczy, a mam jeszcze robote u ziecia. ciapciucha takiego wybrala sobie moja corka. Nic za cholere chlopak zrobic nie umie. Zarowki nie wkreci, a ona ....slowa nie da na tego nicponia powiedziec.- cos tam jeszcze mruczal i jak powiedzial tak zrobil- rozwiercanie rozpoczeto.
-Widze Julio,  ze pobyt u ciebie sluzy suczce. Prawie nie widac, ze przed wczoraj byla jedna lapa w grobie.
-Nazwalismy ja Boni. Az tak dobrze to nie jest. Szybko sie meczy, i doskwiera jej ta tylnia lapa.Wieczorem widac bardzo jak kuleje. No i nie wszedzie da sie jeszcze dotknac. Jak smaruje jej te wszystkie miejsca, pokazuje mi zeby.
-Boni, dobre. A teraz widze, ze nie w pore weszlismy. Mieliscie jesc....
-Nie ma problemu, zawsze robie troche wiecej, wiec starczy i dla ciebie i dla pana slusarza. No to do stolu zapraszam. Poszla do kuchni, a za nia wszedl Tomasz.
-Moze ci pomoc?Pachnie przepieknie.
-O dzieki, to wez  salatke i pieczywo. Mam nadzieje, ze bedzie ci smakowac?-odwrocila sie w strone Tomasza i usmiechnela sie  cieplo. Poczul takie wibracje w brzuchu, ze jedyne na co mial teraz ochote,to wziasc ja w ramiona i pocalowac. Byla taka piekna. Jej loki tak bardzo do niej pasowaly, ze nie moglby sobie jej wyobrazic w innej fryzurze. I te sliczne, duze zielone oczy...Boze, ile by dal by poczula do niego to co on do niej.
-Tomasz? Cos sie stalo?-Zapytala i podeszla blizej. Pachniala papryka, a jej wilgotne usta nie dawaly mu spokoju.
-Niestety...No coz, chodzmy jesc, bo wystygnie. - To bylo najlepsze co mogl zrobic. W innym razie nie moglby sie opanowac i popelnilby duzy blad...
-Ale co niestety?-Dopytywala sie Julia depczac mu popietach.
-O matko, jaki nagle zrobilem sie glodny!- powiedzial Norbert!-A to tak pachnie.
Zapytany raz jeszcze pan slusarz ponownie odmowil. Z zamkami uwinal sie ekspresowo. Widac, ze zajmuje sie tym od wiekow.
Kiedy odjechal, slyszala jak Norbert rozmawia z Tomaszem poltonem
-....Strasznie cierpiala....tym razem zatrzymaja ja dluzej....-Kiedy podeszla, zaczeli rozmawiac juz glosno i to o pogodzie.
-Bardzo dziekuje za to przepyszne jedzenie. I wybacz, ze tak bez zapowiedzi.
-No co ty! Jestem twoja dluzniczka! Uratowales to przepiekne psisko. I jeszcze nie raz z przyjemnoscia cos dla ciebie ugotuje.- Mezczyzni popatrzyli na siebie, a jej zrobilo sie nagle glupio z powodu tego co powiedziala. Nagle wydalo jej sie to takie ...nie na miejscu. Chociaz nie to miala na mysli. Szybko dodala -Dla was. -ale juz bylo za pozno. Rumieniec oblal jej twarz, wiec zeby  nie stracic resztek godnosci szybko zabrala sie za zbieranie talerzy ze stolu.
-Julia, ja szybko zerkne jeszcze na Boni, czy aby na pewno wszystko u niej dobrze i bede lecial. Mam wazne sprawy do zalatwienia i ...ale wpadne jutro, to sobie pogadamy, dobrze?
Oczy Tomasza zablyszczaly od zlosci. Po co to robi? Czemu nie powie jej poprostu prawdy?
-Nie ma sprawy, i raz jeszcze dziekuje.
Norbert obejrzal suczke. Wszystko okazalo sie w  porzadku. Rany goily sie , a bol niestety potrzebuje czasu. Pomachal na pozegnanie i pojechal.
Tomasz podszedl do stolu i pozbieral reszte rzeczy.
-Jedzenie bylo naprawde wyjatkowe! Gdybym mogl, jadlbym u ciebie co dzien.
-Och, nie przesadzajmy! -usmiechnela sie Julia.
-Myslisz, ze Norbert ma jakies problemy?
Tomasz nie wytrzymal.
-Powiedz Julio, masz jakas nadzieje ze moglabys z nim byc?
-Ale co to za pytanie? Oczywiscie, ze nie nie! Nie rozumiem o co ci wogole chodzi?!-Byla na niego wsciekla. -Mysle, ze powinienes sie zajac tym co do ciebie nalezy, a wiec OGRODEM, a nie moim zyciem!-Krzyczala.
-Chce cie tylko chronic!
-Chronic? Ale przed czym? To jest twoj przyjaciel , jak moglby mnie skrzywdzic?
-_Moze rozkochac cie w sobie i zostawic?- Tomasz odwrocil sie i wyszedl do ogrodu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz