poniedziałek, 14 kwietnia 2014

8.

Julia nie mogla znalezc sobie miejsca. Chodzila tam i z powrotem, od okna do drzwi, od drzwi do drzwi gabinetu, to zow do okna. A Harry jak jej cien krok w krok dreptal za swoja pania. I tak przez dobre pol godziny. Prawdopodobnie co drugiej osobie bylo juz niedobrze od samego patrzenia, gdy tak lazili w kolko ale  prawdopodobnie znajdowali sie tu sami milosnicy zwierzat, ktorzy wiedzieli co to jest troska o swojego pupila i nikt nie odwarzyl sie na jakikolwiek komentarz.
Pare osob postanowilo jednak  przyjsc jutro. W przychodni zrobilo sie troche wiecej miejsca.
W koncu postanowila usiasc. Piesek wskoczyl jej na kolana, ulozyl sie wygodnie i zaraz zamknal oczy. Widocznie ten dzien bardzo go zmeczyl, pomyslala.
-Co sie stalo pani pieskowi?- do Julii podeszla  dziewczynka trzymajaca koszyczek z malym kroliczkiem.
Byla bardzo sliczna mimo ze kucyki wygladaly jakby zrobione byly dwa dni temu, a sukienka  byla rozdarta w kilku miejscach. Na sweterku widac bylo dziure wypalona prawdopodobnie papierosem.
-"Oh ty biedactwo"-pomyslala Julia
-Czesc. Wiesz mojemu pieskowi nic nie jest- usmiechnela sie.
-Ale temu drugiemu?-pytala dziewczynka.
-A, temu drugiemu. Tak naprawde to nie jest moj piesek. Ten tutaj,to moj -wskazala palcem na Harrego- i on znalazl tego biedaka i postanowilismy mu pomoc. A co dolega twojemu kroliczkowi?
Dziewczynki oczy napelnily sie lzami.
-Przezpraszam , nie musisz mowic, jesli sprawia ci to przykrosc.-poglaskala dziewczynke po glowie.
-Bo ja musze go oddac,prosze pani, albo uspac. Mama powiedziala ze nie bedzie tego czegos zywic i ze mam sie tego smierdziucha pozbyc. A ja tak bardzo chcialam miec zwierzatko. Dostalam od Piotrusia jak wyjezdzal, no i ja mu obiecalam ze sie nim zajme. I tak uwazalam, i ukrawalam go pod lozkiem... ale mama go odkryla- teraz lzy byly nie do powstrzymania. - Julia wyjela chusteczki, wytarla brudna buzie dziewczynki i  kazala jej usiasc kolo siebie. Dziewczynka wyjela kroliczka i przysunela Julii prawie pod nos- Widzi pani jaki on piekny?Jak mozna sie go chciec pozbyc?-plakala dalej.
-Byc moze dobrze nam zrobi porcja lodow owocowych i tam zastanowimy sie co zrobic z twoim kroliczkiem? Co o tym myslisz?
Dziewczynka natychmiast rozpromieniala. - O lody, to cudowny pomysl. Od razu mysli sie lepiej, prawda?
W tym samy momencie drzwi otworzyly sie i z gabinetu wyszedl Sebastian.Julia szybko wstala i podeszla do niego. -Prosze mi powiedziec panie doktorze, jak wyglada sytuacja? Czy....?
- Wszystko bedzie dobrze.Musimy sie uzbroic w cierpliwosc.Tylko Norbert kazal sprawdzic , czy pani nadal tu jest- usmiechnal sie szeroko.- To potrwa jeszcze z pol godziny, a potem musimy poczekac az sie wybudzi z narkozy...wiec jesli ma pani ochote, to tu obok jest kawiarenka...
-Jest pan czytaczem mysli?-zapytala dziewczynka.
Mlody weterynarz spojrzal  pytajaco w strone Juli . Usmiechnal sie znowu i powiedzial- Nie, nie potrafie czytac nikomu w myslach.
-Bo widzi pan, my wlasnie mialysmy isc na lody, prawda?-Dziewczynka chwycila Julie za reke, jakby to mialo oznaczac, ze juz nie mozne sie z tej propozycji wycofac.
-Tak, my wlasnie wyjdziemy na chwilke. Czy mozemy zostawic kroliczka? Nie wiem, czu tu w kawiarni dozwolone jest wnoszenie takich slodkich istot?
-Normalnie to moze pani wejsc nawet ze sloniem, naturalnie pod warunkiem, ze sie zmiesci. - Dziewczynka chichotala cieniutko jak myszka. - Jaki pan doktor zabawny i w dodatku czytacz mysli.- znow zachichotala.
-Jesli bedzie wam jednak wygodniej, zostawcie go u Agnieszki- doktor odwrocil sie i wskazal skinieniem glowy w kierunku  recepcjonistki.
-O nie, co to to nie! Tej osobie nie powierzylabym nawet muchy. Wezmiemy kroliczka ze soba. Moze maja tam marchewki?-spojrzala pytajaco na  dziewczynke a ta znow zachichotala. To bylo takie mile, patrzec jak sie usmiecha.
Mala szybko pobiegla po koszyczek, ktory zostawila na stolku i w podskokach opuscila gabinet nie spuszczajac wzroku z Julii.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz