czwartek, 17 kwietnia 2014

15.

Kiedy wjechala na posesje, pierwsze co przykulo jej wzrok, byla stara hustawka. Poruszala sie tak, jak  gdyby dopiero co zeszlo z niej dziecko. A do tego nawet w dzien skrzypiala przerazliwie.
Nie mogl tego zrobic wiatr, gdyz dzien byl bezwietrzny. Wiec kto? Lub co?
-Julia? -zawolal Norbert- Jestes?- Norbert podszsedl do samochodu, otworzyl klape i przysunal pojemnik z psem.- No mala, jestes w domu!
-Widziales cos takiego?- zapytala Julia lapiac za pojemnik.- Nie ma wiatru, a ona sie poruszala....
-Kto sie poruszal?
-No hustawka! Nie widziales?
-Nie. Ruszala sie ? Wiesz, moze to wiatr.
-Norbert, ale jaki wiatr? Czujesz dzis wiatr? Zreszta jakie musialoby to byc silne  wiatrzysko, zeby ruszyc taka stara hustawe! Ja mysle, ze Tomasz musi jak najszybciej zabrac sie za prace w tym ogrodzie. Wydaje mi sie, ze zbyt latwo sie do mnie dostac i byc moze....a wiesz. Pomyslalam sobie dzisiaj, ze jezeli nikt nie zglosi sie po nia, zatrzymam ja tutaj. Ja bede miala ochrone, a ona wygodne zycie.
Znow niewiadomo czemu , wszyscy spojrzeli na Harrego. A ten znow poczul sie widocznie dziwnie, bo i tym razem usunal sie z pola widzenia.
-Wiesz, ze to wspanialy pomysl. Czuje, ze przy twoim kochanym serduszku, szybko dojdzie do siebie.
Przeniesli psa do holu. Dzis rano, Julia naszykowala tam dla niej miejsce. Pojemniki na wode i jedzenie byly zaraz tuz obok, by nie musiala daleko chodzic. Harry przywlekl tam jakas niedojedzona kostke, pewnie myslal ,ze to nowe miejsce, gdzie moze sobie pozwalac.
-No chodz- powiedziala Julia, a suczka powoli probowala wstac i chwiejnym krokiem przeniosla sie z pojemnika na swoje nowe poslanie. Od razu zaraz sie polozyla. Za chwile znowu wstala i podeszla do miski z woda.
-No to sie nazywa dobra robota! Widze, ze dojdzie do siebie szybciej niz myslalem. Przyjade wieczorem, zeby dac jej zastrzyk i lekarstwo na rano. A jutro wykupisz te recepty ktore ci dalem, dobrze?
-Moze zostaniesz, zrobie cos do zjedzenia?- zapytala Julia i nie wiadomo czemu oblala sie rumiencem.
-Och, to mile z twojej strony, ale dzis mam pare spraw do zalatwienia. Ale jesli w jakis inny dzien znajdziesz dla mnie czas, chetnie to ja zaprosze cie gdzies na obiad. Dobrze? I naprawde bardzo dziekuje!
-Nie, to ja dziekuje! Za wszystko co dla nas zrobiles!
-Ja musze juz leciec,Julio-chwyci ja za rece, a on apoczula to jego cudowne cieplo- jestem troche spozniony, ale gdyby sie cos dzialo , a mylse ze nie....to dzwon!Wyjal z kieszeni portfel - Tu masz moja wizytowke. I poszedl w strone auta.
A Julia stala jak zahipnotyzowana, czujac ciagle na swoich dloniach cieplo jego rak.
Z hipnozy wybdzil ja mokry psi jezyk. Julia spojrzala w dol i zobaczyla jak suczka oblizuje jej reke.
-Witaj malenka.- przykucnela- to jest twoj nowy dom. Teraz musimy tylko jak najszybciej znalezc ci fajne imie! I egoistycznie dodam- oby cie nikt nie szukal!
Harry biegal po ogrodzie jak oszalaly. Co jakis czas stajac i patrzac w strone Julii czy przypadkiem nie bedzie z nim biegac.
-Juz niedlugo bedziesz z nim biegac. A teraz chodz, polozysz sie jeszcze troche! Musisz szybko wyzdrowiec!-suczka poslusznie podreptala za Julia, a za nimi dyszacy Harry.
Zamknela drzwi na zamek.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz