poniedziałek, 28 kwietnia 2014

27.

Nie pobiegla dalej na wzgorza. Rozmawiajac poszli z powrotem w strone domu Julii.
-No gdzie ty lazisz? -Uslyszala zdenerwowany glos Zoski.- Oooo, ja....tzn.dzien dobry.
-Dzien dobry.- odpowiedzial Piotr.
-Zosiu, ja juz cie odwoze. I z przyjemnoscia przedstawiam ci mojego sasiada ze wzgorz, pan Piotr.
Julia promieniala. Przyjaciolka widziala ja taka tylko u boku Marcela. Tylko, gdy o nim rozmawiala, albo gdy widziano ich razem.
-Jaki tam znowu pan. Poprostu Piotr. -podal reke Zofii i lekko sie uklonil.
-Co za sliczne maniery. Tego nie spotyka sie czesto.- usmiechnela sie.- Kto by pomyslal, taki czarujacy sasiad. A Julia miala juz naslac na ciebie zbirow za to ciagle krecenie se tu.
Julia spojrzala na przyjaciolke takim wzrokiem, ktory od razu mialby powalic ja na ziemie!
Rany, ta i jej niewyparzona buzia! Moglam wczoraj uzyc tego plastikowego noza!- pomyslala.
-Prosze nie sluchaj co plecie....Zosia idz juz do auta.-palcek wskazala samochod i odwrocila sie do Piotra.-Jezeli bedziesz mial ochote obejrzec jeszcze raz dom, albo sie hustac...zapraszam. Och, tylko maly drobiazg mi umknal...pozwolilam sobie odnowic hustawke!
-No to bardzo dobrze! Juz od dawna prosila sie o to prosila. Skrzypiala tak , ze ludzie w miasteczku ja pewnie slyszeli. -usmiechnal sie i wtedy jej serce walilo jeszcze szybciej.
-Nie chetnie, ale niestety musze przerwac nasza mila konwersacje....jednak zla przyjaciolka czeka na mnie. Musze ja szybko odwiezc, a potem bede w domu.- sama nie wie czemu tak powiedziala.
-No to przebiegne tedy, jak bedziesz w domu.- znow sie usmiechnal, zalozyl kaptur  na glowe i pobiegl.
Stala tak jeszcze przez chwilke i szeptala, "Jesli to ty, odwroc sie! Jesli to ty, odwroc sie".
Juz miala isc do samochodu, kiedy Piotr odwrocil sie w jej strone i pomachal do niej reka.
Zrobilo jej sie goraca, a serce zabilo jeszcze mocniej!
-No pieknie!Ktos tu wpadl po uszy! A jaki cholera przystojny!!!!Ten caly Norbert wogole sie do niego nie umywa!A ty myslalas, ze to jakis zbir!
Julia spojrzela groznie na Zosie, ale ta ciagnela nadal.
-No to przynajmniej jedno sie rozwiazalo. Teraz musisz tylko uwazan na niebezpiecznie zazdrosnego ogrodnika.- Zoski smiech byl przerazajacy.
-Jezu,  Zoska.Wez ty sie zamknij.
Kiedy odwiozla przyjaciolke, postanowila wjechac do miasteczka, by zobaczyc czy mala Ala juz byla po ksiazki.
-Dzien dobry pani Barbaro. Co nowego?-zapytala Julia.
-Dzien dobry pani Julio. Niestety nie mam dobrych wiesci. Mala nie pojawila sie od tego czasu.
-O, to niedobrze! Wie pani co, ja chyba sie do niej przejde.
Wlascicielka baru podala Julii pakunek i powiedziala - Prosze na siebie uwazac.
-Dziekuje, bede.
Zasmucona szla wolno w kierunku starej kamienicy, w ktorej mieszkala mala Alicja.
Nawet wczesnie rano okolica wygladala nieprzyjemnie.
Weszla na pietro i nadsluchiwala. Wszedzie panowala cisza.
Podeszla do obdrapanych drzwi, w ktorych mozna bylo wyraznie zauwazyc, ze zamek byl zdemolowany a klamka wisiala na pol gwizdka. Matko, jak mozna zyc w takich warunkach?
Zapukala cicho do drzwi. Nic. Zapukala jeszcze raz glosniej. Dobiegl ja stukot malych stop.
"Dzieki ci Boze! Nic jej nie jest." -pomyslala Julia.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz