sobota, 12 kwietnia 2014

7.

Jechala najszybciej , jak tylko sie dalo.  Naturalnie w granicach zdrowego rozsadku.  No i cale szczescie, ze to nie wielkie miasto tylko male miasteczko i ze policja nie stoi zbyt czesto z "suszarka".  Bo byloby juz po nich.
Gabinet weterynaryjny znalazla na ryneczku.  Niestety musiala zlamac kolejne przepisy drogowe i wtargnela swoim wielkim "truckiem"  na waskie uliczki  i stanela centralnie pod znakiem zakazu.
-Czy pani jest normalna?- uslyszala  tuz za plecami w momencie, gdy usilowala wytargac wielki karton z pickup´a - Tu jest zakaz, prosze dokumenty i dowod rejestracyjny.
Odwrocila na krotko glowe i przez mysl przeszlo jej tylko to zdanie, w ktorym " zawsze sa tam , gdzie nie sa potrzebni, a jak ich potrzebujesz , to ich nie ma". I "Cholera!".  Nie odwracajac sie wiecej, zdenerwowana  powiedziala do policjantki - To nagly przypadek.  Chodzi o zycie, wiec prosze mi pomoc a potem wlepi mi pani mandat!
Prosze!
Policjantka zerknela do pudelka i zaraz chwycila druga strone kartonu.
-Matko, co sie stalo temu biedakowi?  Potracila go pani?  To bedzie kolejny mandat.  Biedactwo, sama tez mam psy. Az serce sie kraje na sam widok. Ma pani szczescie, bo w soboty doktor przyjmuje dluzej.
-Nie , nie potracilam go!  Znalazlam, a raczej moj pies znalal go za ogrodzeniem.  Nie mam pojecia ile tam lezal. Moze pani wie czy do kogos nalezy.  Wy pewnie sie wszyscy dobrze znacie, to sliczne male miasteczko...
Policjantka pokiwala przeczaco.
Dotarly do drzwi.  Policjantka pomogla polozyc karton w odpowiednim miejscu i powiedziala przyjaznie
-Pani da mi klucze, przeparkuje pani samochod. Inaczej od jutra wszyscy beda sobie pozwalac.  A pani tu sobie wszystko zalatwi.
Julia skinela glowa. Rozejrzala sie a w poczekalni az sie roilo od "pacjentow"!
Podeszla do recepcji, gdzie okolo dwudziestoletnia dziewczyna grala w jakas gre na komputerze.
-Dzien dobry.  Mam tu ciezki przypadek i potrzebna mi natychmiastowa pomoc...
-No to prosze usiasc w poczekalni i poczekac. - Dziewczyna nawet na chwile nie oderwala wzroku od monitora.
-Slucham?! -krzyknela Julia. -Powtarzam nagly wypadek!Doktor potrzebny od zaraz! Pies sie wykrwawia...
-Co mi tu pani bedzie krzyczec, ja tu ustalam reguly! - Julia nie czekala dluzej. Weszla do poczekalni i przemowila do wszystkich tam obecnych - Prosze panstwa, to nagly wypadek!  Pozwolicie panstwo, ze uratujemy tego psa, blagam. - Ludzie patrzyli, jeden na drugiego kiwajac glowami raczej na tak.
-Ja sie nie zgadzam. Co pani tu wyczynia?-wolala dziewczyna
-Ratuje zycie kretynko!
Drzwi do gabinetu doktora otworzyly sie z hukiem - Do jasnej anielki, co tu za wrzaski? Julia?
-Norbert?  Ale...niewazne,potrzebuje pomocy!  A ta twoja sekretarka nie chce nas przepuscic!
Norbert zerknal do kartonu.  -Sebastian, chodz szybko!  Lap za karton i na stol! A panstwo wybacza, nagly wypadek.Kto chce czeka dalej , reszta moze przyjsc jutro.Wyjatkowo otworze do 12:00. - I bez dalszych tlumaczen odwrocil sie i tylko groznie spojrzal w kierunku dziewczyny.
Julia poszla za nimi, a do poradni weszla policjantka z Harrym, dajac znak reka ze wszystko jest dobrze.
-Co jej sie stalo?- zapytal Julie Norbet.
-Nie mam pojecia, Moj pies , to jest ona?  Nie mialam czasu zagladac...a wiec Harry ja znalazl za ogrodzeniem i probowl dokarmiac. - Norbert uniosl wzrok.  - Wiem nie pytaj...Harry to wyjatkowy pies. Potrafi rozne ...nie wiem ile tam lezal, tzn. lezala. Strasznie krwawi i kazdy dotyk sprawia jej bol...
Nic wiecej nie wiem, przykro mi.
-Dobrze mozesz jechac do domu. Ja zajme sie reszta i zadzwonie by cie poinformowac.
-O nie!  Ja ja przywiozlam, czuje sie za nia odpowiedzialna.  Zostane.  -Poglaskala suczke po lapce i wyszla z gabinetu.  Harry byl natychmiast przy niej.  Wziela go na rece, mocno przytulila i powiedziala - Wiesz, dzis byc moze uratowales komus zycie! Jestes moim WIELKIM bohaterem!  A teraz ratuj moje cztery litery zebysmy nie dostali zbyt duzego mandatu.
Pödeszla do policjantki i podala jej dokumenty.
-Nie wyglupiaj sie.  Ratowalysmy zycie, nagly przypadek. - usmiechnela sie milo i dodala - Jestem Aniela, a tu masz moja wizytowke.  Daj znac, gdy dowiesz sie wiecej o jego stanie.A ja zobacze, byc moze ktos poszukuje psa.
-Jej.  To ona.  I bardzo ci dziekuje.  Jestem Julia..
-Wiem, i mieszkasz na wzgorzu.  To male miasteczko.  Wszyscy sie  tu znamy.  Daj znac.-Odwrocila sie i wyszla.
-Harry, a czy ty nie jestes moze jakis magik  co? -zapytala Julia a piesek pomerdal ogonkiem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz