wtorek, 29 kwietnia 2014

28.

-Kto tam?-zza drzwi dobiegl ja glos Alicji.
-To ja Julia, twoja przyjaciolka. Przyszlam cie zobaczyc i porozmawiac z twoja mamusia.
-Co jest?-Julia uslyszala zachrypniety damski glos.
-Mamo to Julia.-powiedziala Ala. -Mowilam ci o niej przeciez.
Za chwile drzwi otworzyly sie.
-Co jest?-znow spytala kobieta-Czego pani tu szuka?
W drzwiach stala kobieta w potarganych wlosach, jak gdyby wlasnie wstala. Tanie kosmetyki wygladaly nieestetycznie na zaniedbanej twarzy. A ubior swiadczyl o jej niechlujnosci. W rece trzymala niedopalonego papierosa a zapach, ktory jej towarzyszyl przypominal alkohol.
-Dzien dobry.Przepraszam, ze przeszkadzam. I prosze sie nie niepokoic. Ja zaraz sobie pojde. Chcialabym tylko podziekowac pani coreczce za ogromna pomoc.
-A tak?-zapytala z blyskiem w oku kobieta-Da pani dwadziescia zlotych i sprawa zalatwiona.
Wlozyla sobie niedopalek do ust i probowala zapalic go trzesacymi dlonmi.
-Alez oczywiscie! Dwadziescia zlotych. -Julia szybko wyjela portmonetke i podala matce Alicji pieniadze. -A tu jeszcze taki maly prezencik. Raz jeszcze bardzo ci dziekuje droga Alicjo.- podala dziewczynce paczke. Ala obejrzala pakunek z kazdej strony delikatnie glaszczac jej powierzchnie. W jej oczach pojawily sie lzy. Matka odsunela sie od drzwi i powiedziala.
-Pani wejdzie do srodka. Zaraz sasiedzi mi sie tu zleca. -odeszla od drzwi a Julia przeszla obok niej.
Wszedzie bylo widac brud. Podloga az sie kleila do obuwia. Smierdzialo rozlanym piwem i jeszcze jakims dziwnym ostrym zapachem, ktorego nie mogla zdefiniowac. Mieszkanie bylo zaniedbane. Pozrywane tapety, stare poniszczone graty mialy sluzyc za meble. Wszedzie brud!Boze jak ona moze robic to temu dziecku. W glowie Julii blysnelo tysiace mysli, jak uratowac to biedne dziecko.
-Moge to rozpakowac? Jeju, jak szkoda!Jest tak pieknie zapakowane.
-Spokojnie mozesz zobaczy co jest w srodku. A taki papier moge ci przyniesc nastepnym razem, jesli twoja mama pozwoli.- Julia spojrzala na matke a ta skinela glowa.
-Tak wogole to jestem Julia.-podala reke kobiecie.
-Weronika.- odpowiedziala.
-Milo mi. Wiesz, mieszkam tu od niedawna, ale musze ci powiedziec , ze to bardzo sympatyczne to wasze miasteczko miasteczko a mieszkancy niesamowicie zyczliwi. Pewnie znasz tu wszystkich, i moze wiesz jak moge znalezc kogos, kto chcialby dwa razy w tygodniu zajac sie lekka praca w moim domu?
Gotowka do reki, moge nawet zalatwic ubezpieczenie i wszystko, zeby bylo legalnie. Moze zostawie ci moj numer? No i odwdziecze sie oczywiscie jesli mi pomozesz.- Julia usmiechnela sie cieplo i obserwowala czy jej plan wypali.
-Tak, mieszkaja tu dobrzy ludzie...a za ile ta robota u ciebie? I co trzeba robic?- zapytala jakby od niechcenia.
-Nie ma duzo, czasem okna...podlogi...kurze. A cena, powiedzmy trzysta zlotych.
-Dobra, popytam. Wiesz, ludzie chca wiedziec za ile beda robic.
-Jasne nie ma sprawy. A teraz  moze pozwolimy Alicji rozpakowac prezent?
-Dobra-powtorzyla Weronika.
Dziewczykna spojrzala na Julie, a ta skinela glowa.
Alicja delikatnie zozwinela kokardke, a pozniej bardzo powli odklejala tasme, by jak najmniej uszkodzic ten cudowny, gladki papier.
Kiedy wyjela ksiazki, znow pojawily sie lzy.
-Podobaja ci sie ?- Julia przykucnela obok dziewczynki.
-O tak.Sa takie gladkie i takie kolorowe. Dziekuje, dziekuje, dziekuje.-Alicja rzucila sie Julii na szyje.
-Nie to ja ci dziekuje. I jeszcze jedno, masz gorace pozdrowienia od Guziczka. Czuje sie dobrze i ma ogromny apetyt. A co najwazniejsze znalazlam dla niego dobry dom!
-Naprawde? I bedzie tam szczesliwy?
-Mysle, ze tak. Poniewaz postanowilam, ze zostanie u mnie.
-Oooo tam na pewno bedzie szczesliwy!Dziekuje.A co jest z tym duzym psem? Wyzdrowial?
-Tez jest u mnie i czuje sie duzo lepiej. Harry o nia dba, a nazwalam ja Boni. Podoba ci sie?
-Tak, slicznie.
Julia zauwazyla, ze matka dziewczynki robi sie nerwowa. Postanowila raz jeszcze czegos sprobowac.
-A moze moglabym zabrac Alicje na godzine na lody?
Ala spojrzala blagalnie na matke. Ta wzruszyla tylko ramionami.
-No nie wiem...
-To moze zaprosze i ciebie?-zapytalla Julia.
-A, nie. To wez ja moze a ja se tu pozalatwiam sprawy. To mozesz i dwie godziny ja miec, jak chcesz.
-Naprawde?-zapytala Julia z niedowierzaniem.
-A czemu nie. Mala cie lubi, ludzie dobrze o tobie mowia i dobrze ci z oczu patrzy. Tylko przyprowadz ja, dobra?
Alicja byla szczesliwa. Kazala Julii zapakowac ksiazki w ten sliczny papier, a sama szybko ubrala buciki i brudna kurtke. Gdy drzwi zamknely sie za nimi, Alicja wlozyla swoja mala raczke w dlon Julii i powiedziala.
-Wiesz, kazdy ma swojego Aniolka. Tak mowi nasz ksiadz Stefan. I ty jestes moim Aniolkiem i wiedzialam, ze o mnie nie zapomnisz. Dziekuje.
Julii serce mial rozsadzic zal. Byla taka szczesliwa,ze ma ja obok  a jednak  w srodku byla taka smutna, ze za pare chwil bedzie musiala zaprowadzic Alicje do pijanej matki....



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz